Jesień ludów na Kapitolu. Polityczne trzęsienie ziemi – dodają inni. 8 października 2015 – Rzym wolnym miastem – skandowali protestujący przed budynkiem ratusza. Wczoraj po gorączkowym i nerwowym dniu – o godzinie 19.32 włoska agencja prasowa ANSA podała informację o dymisji burmistrza Rzymu Ignazio Marino. Decyzja, na którą czekali i mieszkańcy, i przeciwnicy polityczni pierwszego obywatela Wiecznego Miasta, a i żaden z partyjnych kolegów nie stanął w jego obronie. Robię to w interesie Rzymu i jego mieszkańców – dodał Marino. Dziennikarze i komentatorzy polityczni jednogłośnie przyznają – zgubił go nie tylko brak doświadczenia politycznego, ale przede wszystkim brak autokrytyki i zarozumiałość, a wydarzenia ostatnich tygodni i notoryczne kłamstwa tylko przelały czarę goryczy. O co chodzi w tej awanturze politycznej, w którą został nieświadomie wplątany nawet papież Franciszek i która pogrąża Wieczne Miasto w chaosie na progu Jubileuszu Miłosierdzia?
Ignazio Marino – chirurg-transplantolog, członek lewicowej PD objął mandat burmistrza Rzymu 2,5 roku temu. Wygrał wybory z 67% poparciem, a jedynym kontrkandydatem był poprzedni gospodarz miasta – prawicowy Gianni Alemanno, którego rządy w opinii większości rzymian doprowadziły włoską stolicę na skraj ruiny i korupcji.
Wesoły, przyjeżdżający do pracy rowerem, ot taki luz, który przeniósł z Ameryki na grunt włoski (pracował tam jako chirurg), zachęcał wręcz mieszkańców do używania tego środku lokomocji, co brzmiało co najmniej ironicznie, bo po pierwsze miasto nie ma szlaków rowerowych, po drugie nie brzmiało dowcipnie w stolicy sparaliżowanej co piątek strajkiem komunikacji miejskiej. Przy całym umiłowaniu rowerów zasłynął jako kolekcjoner mandatów za niewłaściwe parkowanie czerwonej Pandy w miejscach zarezerwowanych dla niepełnosprawnych, bądź tam, gdzie zakaz parkowania. Co prawda, samochód należał do żony, ale przykład powinien iść z góry, bo burmistrza i jego rodzinę prawo też obowiązuje.
Marino od samego początku nie zaskarbił sobie sympatii mieszkańców, nie tylko z powodu braku kompetencji menedżerskich i kompletnej nieznajomości specyfiki miasta takiego jak Rzym, zwłaszcza problemów przedmieść, ale i poprzez epatowanie na każdym kroku ‘butą’, zwłaszcza w kontaktach ze zwykłymi ludźmi. Wszyscy pamiętają ubiegłoroczne spotkanie w dzielnicy San Lorenzo, kiedy burmistrz przybył tam, aby oddać hołd ofiarom bombardowania w 1943 roku. Jedna z mieszkanek dzielnicy – Lucia Rinaldi – podeszła do burmistrza i zapytała go, co ma zamiar zrobić z górą śmieci zalegających ulice i jak poprawi bezpieczeństwo. Cóż jej odpowiedział? Niech Pani podłączy te dwa neurony, które posiada i zacznie ich używać we właściwy sposób. Poszło w eter. Marino przepraszał po kilku dniach, kalał się, że to był dla niego wzruszający moment, bo jego ojciec został wywieziony do Auschwitz, a ta Pani zirytowała go swoim pytaniem. Zbyt późne przeprosiny, pozostał niesmak.
Afera śmieciowa i transport miejski to dwa punkty zapalne tej prezydentury. Wystarczy tylko opuścić ścisłe centrum, aby zobaczyć góry śmieci. Pomimo zapewnień burmistrza sprzed roku – Ama – miejskie przedsiębiorstwo oczyszczania i utylizacji śmieci do dziś nie rozwiązała problemu. A transport? ATAC – przedsiębiorstwo komunikacji miejskiej ledwie zipie, ale pobiło szczyty arogancji w lipcu tego roku, kiedy zafundowało mieszkańcom ponad miesięczny strajk maszynistów metra. To tam rozgrywały się dantejskie sceny przy ponad 40-stopniowych upałach i co najmniej dwugodzinne powroty do domu z pracy, a Marino milczał.
Sierpień przyniósł kolejne wielkie wydarzenie – pogrzeb bosa mafijnego z Casamonica, z helikopterem, z którego rozsypywano czerwone płatki róż i karocą, która podwiozła trumnę mafioso do kościoła San Bosco. Miasto rzekomo nic o tym nie wiedziało, ale ktoś musiał na to wydać zgodę, ot tak helikoptery nie poruszają się w przestrzeni powietrznej. Czy zrobiła to mafia kapitolińska pod nieobecność Marino przebywającego wówczas na urlopie na Karaibach? Marino nie przerwał urlopu i nie powrócił do Rzymu, czym wzburzył po raz kolejny mieszkańców. Powiedział, że bał się o swoje życie, bo otrzymywał telefony z pogróżkami.
Czarę goryczy przelała jednak jego ostatnia podróż do Stanów Zjednoczonych i obecność na spotkaniu rodzin z papieżem Franciszkiem w Filadelfii. Problem w tym, że strona kościelna go tam nie zaprosiła, ani papież, ani biskupi lokalni. Jakie musiało być zdziwienie i poirytowanie papieża, kiedy w pierwszym rzędzie ujrzał Marino. Obecność wielce niestosowna, bo przecież nie tak dawno Marino zalegalizował związki cywilne, a te, choć jak najbardziej popierane przez mieszkańców, przeczą doktrynie Kościoła katolickiego i jego postrzeganiu rodziny.
Zapytany o obecność burmistrza w Filadelfii, poirytowany papież Franciszek odpowiedział dziennikarzowi na pokładzie samolotu powracającego ze Stanów Zjednoczonych: ‘Io non ho invitato il sindaco Marino, chiaro?’ – Ja nie zaprosiłem burmistrza Marino, jasne? Zapytałem również organizatorów i nawet oni go nie zaprosili. Pewnie przybył tu spontanicznie, deklaruje się katolikiem – dodał papież.
Ale Marino ma swoją wersję i twierdzi, że podczas czerwcowej wizyty w Rzymie sprawdzającej procedury bezpieczeństwa przed papieską wizytą w USA burmistrz Filadelfii Michael Nutter zaprosił go do odwiedzenia Stanów, a i Monsignor Paglia odpowiedzialny za przygotowanie papieskiej pielgrzymki był przychylny tej decyzji. Giuseppe Cruciani – znany dziennikarz radiowy imitując premiera Włoch – Matteo Renziego – zadzwonił do Monsignor Paglia, aby zapytać, jak to było naprawdę z tą wizytą. Monsignor Paglia przekonany, że rozmawia z premierem żalił się – Marino rozwścieczył papieża, mało tego uknuł intrygę, w którą nas wplątał. Rozmowę usłyszały całe Włochy. Mało tego – Marino skomentował papieską odpowiedź – na miejscu papieża nic bym nie odpowiedział temu dziennikarzowi. Jak można było się domyślić, ochłodziło to stosunki Stolicy Apostolskiej z Kapitolem. Watykan zresztą drży o stan przygotowań do jubileuszu.
Skoro zatem nie Kościół, to kto zaprosił Marino. Owszem, zaprosiliśmy go – dodał rzecznik prasowy burmistrza Filadelfii – Marc McDonald, ale nie pokryliśmy żadnych kosztów wizyty, wiemy, że Temple University pokrył część wydatków. I owszem, rzecznik uniwersytetu potwierdził, że opłacili transport (samolot i pociąg) dla dwóch z czterech osób delegacji Marino, ale nie hotele. Przy okazji Marino otrzymał honorarium za wygłoszony wykład.To ciekawe, bo tuz przed odlotem Marino w wywiadzie dla Il Messaggero podkreślał, że rzymianie nie zapłacą ani centa za jego podróż, bo koszty pobytu pokryje Filadelfia. A poza tym jedzie szukać pieniędzy na restaurację zabytków Rzymu. Tyle tylko, że nie wspomniał ani słowa o innych członkach delegacji, których pobyt opłacił Kapitol. Bagatela – 15 tysięcy euro.
Po nitce do kłębka. Pod lupę poszły publiczne wydatki Marino. 20 tysięcy euro zapłacone państwową kartą kredytową, To nie jest tak naprawdę zawrotna suma, ale wyszło na jaw coś innego. Prywatne kolacje z żoną na koszt miasta nigdzie nie zaksięgowane. Tym razem przemówili restauratorzy jednej z restauracji w pobliżu Kapitolu. Jeśli były wydatki na rzecz miasta, wystawialiśmy natychmiast faktury. Tym razem Marino przyszedł do nas z żoną, tylko raz, nie prosił o wystawienie faktury. Marino tymczasem szedł dalej w kłamstwo, mówiąc, że owszem był na kolacjach służbowych z ambasadorem Wietnamu, czy przedstawicielami Wspólnoty Sant’Egidio w Rzymie. Jakie kolacje? – odpowiadają zdumieni, nigdy nie jedliśmy kolacji w towarzystwie burmistrza Rzymu.
Ale SHOW MUST GO ON … Zwrócę z prywatnej kieszeni te 20 tysięcy – mówi Marino, włączywszy €3540 za kolację z uzbeckim mecenasem Usmanovem, który podarował 2 miliony euro na remont Fontanny Dioskurów na Kwirynale, 7 kolumn na Forum Trajana i Sali degli Orazi e Curiazi w Muzeach Kapitolińskich. Co u licha jedli – pytają internauci, skoro nawet w najdroższej restauracji Rzymu – Pergoli (3 gwiazdki Michelin) kolacja kosztuje maksymalnie 350 euro na osobę plus wino.
W dzisiejszym wywiadzie z Massimo Gramellinim z La Stampa Marino podkreśla, że odszedł dla dobra Rzymu i jego mieszkańców. Ale żaden z kolegów partyjnych nie stanął w Pańskiej obronie – dodaje dziennikarz. Nieprawda – dodał ex-burmistrz, połowa doradców PD płakała, a radny i sędzia Alfonso Sobella powiedział, że nie płakał tak od 35 lat. Na pożegnanie Marino pozostawił rzymianom list, jak święty Paweł Koryntianom – drwią internauci.
A dziś Marino grozi: ujawnię imiona i nazwiska tych, którzy prosili mnie o przysługę, wszystkich poleconych. Mam na to dowody, zaniosę je do telewizji. Jeśli ja zatonę, inni pójdą ze mną na dno. Robicie ze mnie złodzieja, a ja jestem uczciwy. Nie tak powinna się była zakończyć moja kadencja.
Na razie Marino i zarząd miasta pozostaną jeszcze przez 20 dni. Przez ten czas będą wykonywać zwykłe obowiązki administracyjne. Po 20 dniach dymisja wchodzi w życie. Wtedy prefekt Rzymu Franco Gabrielli będzie musiał powołać komisarza nadzwyczajnego na okres nie dłuższy niż 90 dni. Tenże komisarz oprócz zarządzania Wiecznym Miastem będzie musiał stawić czoła Jubileuszowi, który rozpoczyna się 8 grudnia i według wstępnych szacunków zgromadzi około 20 milionów pielgrzymów. Wybory nowego burmistrza przy zachowaniu procedur legislacyjnych mogą się odbyć najwcześniej wiosną. A już 5 listopada rusza proces mafii kapitolińskiej …