Londyńczycy mają Hyde Park, a w nim Kącik Mówcy (Speakers’ Corner), gdzie w niedzielne poranki każdy może stanąć i przemówić na każdy temat. Rzymianie, odkąd pojawił się Pasquino, też mogli dać upust swoim żalom, najczęściej pod adresem papieża, kurii i wysoko urodzonych, tyle że musieli to robić anonimowo i pod osłoną nocy. Biada temu, kto jednak został nakryty lub zidentyfikowany jako autor. Karano surowo, nawet szubienicą.
Na rogu Palazzo Braschi (dzisiejszej siedziby Muzeum Rzymu), dwa kroki od Piazza Navona, na Piazza di Pasquino spotkacie ulubieńca rzymian – Pasquino – najsłynniejszy rzymski ‘posąg mówiący’ (bo przemawiał w imieniu ludu).
Jesteśmy na początku XVI wieku, a dokładnie w 1501 roku. Kardynał Oliviero Carafa kupuje posiadłość od rodziny Orsinich (dzisiejszy Palazzo Braschi). Podczas remontu robotnicy wyciągają z błota jakąś dziwną rzeźbę. Nie jest ona specjalnie piękna, jest mocno uszkodzona, a w dodatku nie wiadomo nawet, kogo przedstawia, może Menelaosa podtrzymującego zmarłego Patroklosa, może Ajaksa, a może innego bohatera ‘Wojny trojańskiej’ – do dziś tego nie rozstrzygnięto. Ustalono jedynie, że ten hellenistyczny posąg pochodzi z III wieku przed Chrystusem. Kardynał Carafa jest wielkim miłośnikiem antyku i każe postawić rzeźbę na piedestale, w miejscu, w którym stoi do dziś. Jeszcze nie zdaje sobie sprawy z tego, że oto wprowadził ‘konia trojańskiego’ do Rzymu.
Dzielnica Parione, w której staje Pasquino, to najbardziej zaludniona dzielnica w tym czasie, to pulsujące serce miasta. Campo dei Fiori, Piazza Navona tętnią życiem od rana do wieczora, na Piazza Navona odbywają się również festyny ludowe. Nie omijają jej również orszaki papieskie podążające do i z Watykanu, prawie zawsze się tu zatrzymują.
A rzymianie przyglądają się tej rzeźbie, przyglądają z zainteresowaniem, bo kogoś im przypomina i oto ‘eureka’. Czyż to nie nasz krawiec Pasquino, który miał warsztat w pobliżu? Już nie żyje, ale to przecież z jego ust wychodziły ostre, zjadliwe satyry tak trafnie komentujące rzeczywistość, to jego słowa były ostrzejsze niż nożyce, którymi ciął materiał klientów (to najbardziej prawdopodobna wersja, niektóre źródła wymieniają nauczyciela, fryzjera czy nawet właściciela oberży). I tak oto narodził się Pasquino, a wraz z nim pasquinate, czyli anonimowe satyry umieszczane na karteczkach i przyczepiane w środku nocy do posągu. Wyglądało to tak, jakby Pasquino przemawiał w imieniu rzymian, jakby wyznaczyli mu zadanie karania wszelkich przejawów niemoralności władzy poprzez satyrę.
A satyry cięły, i to ostrzej niż brzytwa. Wytykały nepotyzm, korupcję i wszelkie nadużycia rządzących. Pisano je po łacinie lub w dialekcie rzymskim, z czasem tylko w dialekcie. Były krótkie, lecz treściwe, czasem nawet dosadne, łatwo wpadały w ucho, a przede wszystkim lud je czytał, mało tego, również biedota rzymska znajdywała odwagę, aby wyrzucić z siebie to, co leżało jej na sercu. Z tych satyr narodził się później gatunek literacki zwany paszkwilem.
A jaka była odpowiedź kleru? Oczywiście kary, nawet szubienica, jeśli zidentyfikowano autora. Ale w końcu jakiś rozgarnięty duchowny wpadł na pomysł, aby co roku, 25 kwietnia, w dniu świętego Marka Ewangelisty wyprawić święto Pasquino i dla przeciwwagi recytować wiersze gloryfikujące papiestwo. Pierwsza taka uroczystość odbyła się w 1508 roku. Tego dnia twarz Pasquino dekorowano maską, co roku przedstawiającą innego bohatera antycznego. Z pobliskiego kościoła San Lorenzo in Damaso wyruszał orszak kanoników, do którego dołączali studenci z pobliskiego uniwersytetu La Sapienza. Wszyscy zatrzymywali się przed posągiem Pasquino, a uczeni czytali epigrafy napisane wcześniej po łacinie przez duchownych i rzecz jasna wychwalające władzę papieską, czyli cenzura w całej okazałości. To święto Pasquino organizowano regularnie od 1508 do 1518 roku, później sporadycznie: 1520, 21, 22, 25, 26, 35, 36 aż do ostatniego w 1539 roku.
Oczywiście papieże po cichu liczyli, że zniechęcą autorów, ale tylko dolali oliwy do ognia, bo anonimowych karteczek przybywało coraz więcej. Kto by pomyślał, że łobuzerski marmur kardynała Carafy może tak zamieszać. Purpuraci znienawidzili go do tego stopnia, że chcieli zatopić ów posąg w Tybrze.
Najbardziej znana satyra Pasquino to ta skierowana przeciw papieżowi Urbanowi VIII Barberini, który zagarnął kamienie z Koloseum i złote dachówki Panteonu, aby pobudować swój pałac rodowy oraz udekorować wnętrze Bazyliki św. Piotra:
‘Quel che non fecero i barbari, lo fece un Barberini” – Czego nie zrobili barbarzyńcy, dokonał tego jeden Barberini.
Komentowano również najazd napoleoński na Rzym. To wtedy pojawiła się ostra satyra głosząca, że prawie wszyscy Francuzi to złodzieje, po tym, jak Napoleon obrabował kościoły i muzea, wywożąc wiele dzieł sztuki do Francji.
W 1870 roku kończy się epoka dominacji papiestwa, Roma papalina. Nadchodzi nowe, ale komentarze pozostają, bo Pasquino wrósł na dobre w rzymską tradycję. Kiedy w 1913 roku na Zatybrzu wzniesiono pomnik Giuseppe Gioacchino Belli – tego wspaniałego piewcy rzymskości, nie mogło zabraknąc tam Pasquino.
Po 1870 roku komentowano wszystkie wydarzenia polityczne na bieżąco: przyjazd Hitlera do Rzymu w 1938 roku czy pierwszą wizytę Gorbaczowa i pierestrojkę, wszystko w soczystym dialekcie rzymskim.
W 2010 odrestaurowano statuę i już nie można przyczepiać do niej notatek, ale obok jest tablica, na której można zostawić komentarz. A rzymianie piszą dalej, bo kto jak nie Pasquino najlepiej przemówi w ich imieniu?