Jakie władze, taki karnawał. W Rzymie od pięciu lat nic się nie dzieje. Ostatnią paradę z pompą oglądałam w 2015 roku. W tym roku na otarcie łez wszystkie muzea miejskie Wiecznego Miasta będą za darmo 25 lutego, a to raczej propozycja dla turystów, a nie mieszkańców.
25 lutego – we wtorek będzie można za to za darmo zwiedzić muzea miejskie Rzymu, m.in. Muzea Kapitolińskie, Hale Trajana czy Ara Pacis – kto z Państwa będzie w Rzymie, proszę korzystać.
Kto z Was przebywa w Rzymie w okresie karnawału, powinien skosztować miejscowych słodkości. Specjalnością Lacjum są castagnole, czyli małe, smażone kulki kształtem przypominające kasztany, stąd nazwa. Mogą być nadziewane ricottą, nutellą, kremem budyniowym, pistacjowym, limoncello czy nasączone czerwonym likierem alchermes.
W piekarniach i cukierniach w całych Włoszech znajdziecie również frappe – odpowiednik naszych faworek – tradycyjne, czyli smażone oraz w wersji dietetycznej – pieczone – al forno – posypane cukrem pudrem bądź oblane czekoladą.Są to przysmaki, które łatwo przygotować w domu, ale większości nie chce się tego robić, stąd zawrotne ceny w piekarniach czy cukierniach, od €18.00 do €23.00 za kilogram.
Najlepsze frappe (ale także wiele innych znakomitych ciasteczek) w Rzymie znajdziecie niedaleko Koloseum – w Biscottificio Cipriani przy Via Carlo Botta 21/23. Istnieje od 1906 roku i prowadzi je już czwarte pokolenie. Niebo w gębie, bez konserwantów, smaki z dzieciństwa, może niektórzy z Was jeszcze je pamiętają. Wystarczy jedna sztuka, aby się nasycić.
Tuż przed Dniem Ojca obchodzonym we Włoszech 19 marca, na świętego Józefa pojawiają się bignè i zeppole di San Giuseppe.
Ubiegłoroczny rzymski karnawał należał do królowej szwedzkiej Krystyny. Miasto postanowiło w ten sposób uczcić 360 rocznicę jej uroczystego wjazdu do Rzymu.
Na wewnętrznej stronie Porta Flaminia (od strony Piazza del Popolo), którą to królowa wjechała do Wiecznego Miasta, zachował się napis upamiętniający to wydarzenie: Felice Fausto Ingresso Anno 1655 (szczęśliwy wjazd 1665), a powyżej herb papieża Aleksandra VII (góry i gwiazda), który uroczyście podejmował Krystynę w Boże Narodzenie tego samego roku.
Córka króla Gustawa Augusta, nietuzinkowa osoba, charyzmatyczna, głodna wiedzy. Na jej życzenie przyjechał do Szwecji Kartezjusz, który uczył ją filozofii i tam dokonał żywota, wykończony ostrym skandynawskim klimatem. Zrzekła się praw do tronu szwedzkiego, przeszła w Innsbrucku na katolicyzm, po czym przyjechała do Rzymu, witana z honorami.
Rzymskie lata aż do śmierci w 1689 rokuokazały się najszczęśliwszym okresem jej życia. Wielka przyjaciółka Berniniego, artystyczna dusza, trwoniąca pieniądze na lewo i prawo, ale też inwestująca ogromne pieniądze w sztukę. Biseksualna, romansująca zarówno z kardynałem, jak i kobietą. Ale też jako jedyna władczyni została pochowana w koronie i z berłem w Grotach Watykańskich.
Punktualnie o 16.00 z Piazza del Popolo wyruszyła wielka parada w kierunku Via del Corso, która przez wieki była areną karnawału rzymskiego. Odtworzono historyczny wjazd królowej Krystyny do Wiecznego Miasta.
Ponad 150 koni zeszło ze wzgórza Pincio, przemaszerowały oddziały wojskowe, policja leśna, karabinierzy, policja państwowa i inne formacje militarne.
Orszak otworzyła karoca królewska z królową karnawału – Marią Rosarią Omaggio – aktorką znaną Polakom z roli Oriany Fallaci w filmie ‘Wałęsa’.
Królowa karnawału rozpoczyna paradę.
Nie mogło zabraknąć papieża – Aleksandra VII.
Licznie zaprezentowała się grupa – Gruppo Storico Romano – znana z inscenizacji m.in. id marcowych czy urodzin Rzymu.
Koniec parady – jeszcze raz królowa.
A po zakończonej paradzie chwila wytchnienia w oczekiwaniu na pokaz sztucznych ogni.
Damy pozowały do zdjęć, a chętnych nie brakowało.
Po zmroku trójkolorowe sztuczne ognie zabłysły nad wzgórzem Pinicio.
Nie Wenecja, a Rzym jest ojczyzną karnawału. Karnawał rzymski nie był jednak wyrafinowany tak jak ten wenecki, wręcz przeciwnie, przez wiele wieków emanował dzikością i barbarzyństwem. Ale po kolei.
Cofnijmy się do zamierzchłej starożytności, kiedy panował bóg Saturn. Wtedy ludziom żyło się dostatnio, nie było wojen, nie istniało niewolnictwo, słowem pełnia szczęścia: zloty wiek (pisał o tym Hezjod w ‘Robotach i dniach’). Potem Saturn zniknął, ale Jowisz dedykował mu Saturnalia obchodzone pomiędzy 17 a 23 grudnia. Wymieniano się wtedy świecami woskowymi, aby symbolicznie wyjść z mroków, albowiem Saturn rozpoczynał okres światła, czyli okres radości. Były orgie, pijatyki, żarty, przebieranki, niewolnik stawał się panem i vice versa, ot takie zawieszenie wszelkich reguł i hierarchiczności, wywrócenie dotychczasowego porządku.
W czasach chrześcijańskich Saturnalia zastąpił karnawał(carnevale) czyli carne addio, pożegnanie z mięsem. Wszelkie zapasy mięsa musiały być skonsumowane w pośpiechu, tuż przed nadejściem postu, bo post oznaczał wstrzymanie się od jego spożycia przez 40 dni.
Od X wieku na Testaccio lud rzymski bawił się w iście barbarzyński sposób. Ładowano wozy pełne świń (niektóre źródła podają: dzików), które byki wciągały na szczyt Monte Testaccio. Po czym zrzucano wozy z góry, a biedne prosiaczki spadały w przepaść, roztrzaskując się żywcem. Oszalały lud rzucał się na resztki zwierząt, rozszarpując mięso na kawałki nawet z na wpół żywej zwierzyny i w podskokach wędrował na Piazza Navona, gdzie upijał się do nieprzytomności. Na Piazza Navona odbywały się w średniowieczu słynne turnieje rycerskie, m.in. gioco dell’anello – zabawa pierścieniem. Trzeba było nadziać miecz na pierścień umocowany przy kuble wody, a kiedy się powiodło, woda z kubła lała się strumieniami na przeciwnika.
W 1464 roku na Stolicy Apostolskiej zasiada Pawel II Barbo, wenecjanin, papież słynący z zamiłowania do luksusu i zbytku. To on postanawia przywrócić ludowi rzymskiemu igrzyska. Przenosi karnawał z Testaccio do centrum, aby wypromować nowo wybudowany Pałac Wenecki. Z jego balkonu ogląda wyścigi ludzi i zwierząt (stąd nazwa dzisiejszej Via del Corso – corsa – wyścig, bieg – bo wyścigi odbywają się wzdłuż niej, wtedy jeszcze Via Lata). Karnawał rzymski trwał zwykle 8 dni, aż do Tłustego Wtorku (Martedì Grasso).
Wyścigi miały ustalony harmonogram:
I tak w pierwszy poniedziałek biegli Żydzi, których celowo zmuszano do jedzenia tuż przed biegiem, aby uczynić go trudniejszym.
W pierwszy wtorek biegły dzieci chrześcijańskie.
W środęodbywał się bieg młodzieży chrześcijańskiej.
W Tłusty Czwartek biegli starcy po 60-tce.
W drugi poniedziałek biegły osły.
A w Tłusty Wtorek na zakończenie karnawału odbywał się wyścig byków.
Sobota i niedziela były dniami wolnymi od wyścigów.
Z czasem zmuszano do biegu także karłów, chromych i innych upośledzonych fizycznie i psychicznie.
Zawodnicy musieli pokonać dystans 1, 5 km od Porta Flaminia przy Piazza del Popolo do Pałacu Weneckiego, przy obecności dzikiej publiczności rzymskiej, obrzucającej biegaczy, zwłaszcza Żydów błotem i kopniakami. Wyrafinowane, prawda?
Kulminacyjnym momentem karnawału był wyścig koni rasy berberyjskiej – la Corsa dei barberi (berberi). Konie te są niezbyt wysokie, ale bardzo muskolarne. Ludzie na trybunach na Piazza del Popolo i wzdłuż trasy wyścigu aż do końca Via del Corso oglądali szalone konie puszczone bez jeźdźca. Właściciel zwycięskiego konia otrzymywał palio, czyli tkaninę wyhaftowaną srebrem i złotem oraz nagrodę pieniężną.
Papież uradowany, na koniec karnawału urządzał bankiet dla sędziów, urzędników i innych nobili w ogrodach Bazyliki św. Marka, a resztki jedzenia wyrzucał plebsowi, mało tego, z rozkoszą ciskał srebrnymi monetami w tłum i z ukrycia obserwował zachowanie biedaków. Na szczęście, nie porządził długo, zmarł w 1471 roku wskutek wylewu, jakiego doznał podczas jednej ze swych orgii z młodymi chłopcami. Prawdziwy wenecjanin w Rzymie!
Wyścigi ludzi kontynuowano aż do 1667 roku, kiedy papież Klemens IX położył kres temu ludzkiemu barbarzyństwu. Ale nie do końca okazał się taki miłosierny, bo wszystkimi kosztami dekoracji karnawału obciążył Żydów. Mało tego, główny rabin musiał udać się na Kapitol i rzucić do stóp Senatorowi w hołdzie, a ten rozbawiony witał go kopniakiem w głowę.
Przebierano się tak jak w Wenecji, ale maski można było nosić tylko do zachodu słońca ze względów bezpieczeństwa, wszak Rzym był przeludniony i pełen różnych rzezimieszków. Nocami tańczono i pito, a bale trwały aż po blady świt. Przebierano się w stroje rodem z komedii Dell’Arte: Arlekina czy Pulcinelli, ale Rzym nie byłby Rzymem, gdyby nie miał swoich protagonistów. Poznajcie bohaterów rzymskiego karnawału:
RUGANTINO
Rugantino to ulubiony bohater rzymian. Typowy zawadiaka z Trastevere – er bullo de Trastevere – najbardziej ludowej dzielnicy Wiecznego Miasta. Młody, zuchwały, próżny i arogancki (stąd jego imię – ruganza – arogancja), ale w głębi dobroduszny. Biegły w języku i nożu. Jest bohaterem romantycznej, ale i tragicznej historii miłosnej rozgrywającej się w cieniu Koloseum. Kocha piękną Rosettę, żonę pijaka i gbura Gnecco, który ginie zadźgany przez miejscowego zbira. A że Rugantino przypadkiem znajdzie się w pobliżu zwłok, z miłości do Rosetty weźmie na siebie całą winę i z zawadiaki przemieni się w bohatera. Niestety, zginie na szubienicy.
Rugantino był przedstawiany na dwa sposoby: albo jako karykatura żandarma: ubrany na bogato, w czerwieni i w kapeluszu z dwoma stójkami albo jako typowy biedak z Trastevere: w znoszonych skarpetach, z opaską wokół talii, kaftaniastej koszuli i chuście wokół szyi (podobny trochę do Meo Patacca).
MEO PATACCA
Meo Patacca to człowiek z ludu, także z Trastevere. Jego imię patacca – oznacza marną pensję wypłacaną żołnierzom. Powiedzielibyśmy taki fircyk: chwalipięta, rozrabiaka, odważny i arogancki. Kiedy wybucha bójka, jest pierwszym, który rzuci się w tłum. Dama jego serca to Nina. Według tradycji rzymskiej to ona podarowała mu nóż z jego wygrawerowanym imieniem jako dowód miłości. Nóż zresztą nie opuszcza go ani we dnie ani w nocy. W nocy leży pod poduszką, w dzień ukryty w opasce wokół talii.
Jest ubrany w szaty ludowe: ma wąskie skarpety aż do kolan, spodnie ze wstążkami, kolorowy szal jako pasek, aksamitną marynarkę, kolorową chustę na szyi i włosy zebrane w siatkę, spod której wystaje jeden kosmyk.
CASSANDRINO
Cassandrino to dobry ojciec rodziny, jedyny nie z ludu, ma korzenie szlacheckie, choć stopniowo nabrał nawyków mieszczańskich. Jest naiwniakiem. Za bardzo wierzy ludziom i przez to łatwo go oszukać. Nosi trójgraniasty kapelusz, spod którego wystaje lekko przypudrowana peruka, ma czerwoną marynarkę zakończoną ogonem w kształcie jaskółki, jasne skarpety i buty ze sprzączką.
W komediach ucieleśniał skargi i żale wobec wszechpotężnej władzy papieskiej. To jemu włożono w usta słynne słowa ”S.P.Q.R.” – Solo Preti Qui Regnano’, czyli tylko księża tu rządzą (trawestacja rzymskiego S.P.Q.R. – z woli Senatu i Ludu Rzymskiego). I kiedy cenzorzy papiescy przychodzili na przedstawienia, trzeba ich było porządnie upić, zanim ze sceny padły te słowa. Czasem jednak nie udawało się i aktorzy musieli płacić słone kary.
Kulminacją karnawału był Tłusty Wtorek i bieg ze świecami – la Corsa dei moccoletti. Każdy z uczestników biegu otrzymywał zapaloną świecę (moccolo) i musiał chronić w tym tłumie swój płomień. Wygrywał ten, kto pierwszy dobiegł do mety z płonącą świecą. Ten ryt celebrował śmierć karnawału. Potem spożywano tłustą kolację, pito na umór, dochodziło do awantur, a nawet zabójstw.
A w czasie karnawału na Piazza del Popolo jakby nigdy nic wykonywano publiczne egzekucje.
W 1874 roku król Wiktor Emanuel II położył kres wyścigom konnym, kiedy to konie zmiażdżyły młodzieńca. Wielu uznało tę datę za kres prawdziwego karnawału, choć dalej urządzano bale maskowe.
Dziś przebierają się głównie dzieci, choć i niektórym dorosłym nie brak fantazji. Za to wszyscy zajadają się faworkami i z niecierpliwością oczekują uroczystej parady na zakończenie karnawału. 17 lutego o o godzinie 16.00 z Piazza del Popolo wyruszy orszak konny. Król, królowa i cały dwór przemierzą Via del Corso, upamiętniając w tym roku 360 rocznicę wjazdu do Rzymu królowej szwedzkiej Krystyny. Całość zakończy pokaz sztucznych ogni odpalonych z tarasu Pincio.