Igor Mitoraj kochał Rzym bardziej od Paryża, w którym mieszkał i zmarł. Kochał za jego zniewalające piękno. I w swoim akcie miłości podarował mu tę niezwykłą rzeźbę, piękną Deę Romę – boginię uosabiającą Rzym.
“Rzym dla mnie jest mitem, który żyje w mojej wyobraźni, odkąd jestem dorosły” – mówił Mitoraj. “Mam przed oczami miasto łuków i świątyń.
Deę Romę artysta wyrzeźbił w trawertynie z Tivoli – tym samym, którego używał Bernini, tym samym, z którego zbudowane są stare mosty i pałace. Trawertyn w jego rozumieniu to materiał najbliższy ziemi, naturze. Dea Roma miała być pomostem między przeszłością a przyszłością miasta – tak ją widział Mitoraj.
Wykonanie stukilogramowej rzeźby zajęło Mitorajowi dwa i pół roku. Stanęła tu na Piazza Monte Grappa w dzielnicy Vittoria 16 września 2003 roku podarowana miastu przez spółkę Finmeccanica (firma sponsorowała również słynne posągi z Riace), mającą siedzibę przy tym samym placu.
Wpadłam na nią przypadkowo. Wyrosła nagle pośród chaotycznego rzymskiego ruchu. Majestatyczna 6-metrowa twarz, niezwykle piękna i tak samo smutna pośród cyprysów, pinii, oliwek i granatów – antycznej scenerii, o jakiej marzył Mitoraj.
Jej oczy nie mają powiek. Woda spływa po twarzy bogini. I każdego z nas. Nasze oblicze rejestruje wszystkie wspomnienia, a woda oczyszcza te złe i oddala to, czego nie chce się pamiętać. Piękna metafora ludzkiego losu. Tak było przez kilka lat.
Niestety, Dea Roma dziś już nie płacze i nie wiadomo, czy po jej obliczu kiedykolwiek popłynie jakaś łza. Jest zaniedbana i aż przykro patrzeć na niszczejące piękno. Nie wiadomo, kto ma się zająć naprawą fontanny, a kto pielęgnacją zieleni – miasto kłóci się o to z Ama – przedsiębiorstwem oczyszczania miasta. I tylko przechodnie zatrzymują się przed nią na chwilę, kontemplując porzucone piękno.
Dojście – najpiękniejszą scenografią jest widok na Deę Romę z Ponte del Risorgimento. Przekraczamy most od strony Piazzale delle Belle Arti. Za rzeźbą rozciąga się Viale Mazzoni z historyczną siedzibą RAI i Piazza Mazzoni.