Nie bójcie się Halloween!

posted in: Wiadomości z Rzymu | 0

Wieczór 31 października. Pukanie do drzwi. Za drzwiami trójka maluchów: dwie dziewczynki i może 4-letni chłopczyk. Chórem krzyczą: dolcetto o scherzetto? Cukiereczek czy psikus? Moja druga połówka mruga do mnie i odpowiada dzieciom: no to ja wybieram SCHERZETTO 🙂 Cisza i skonsternowanie, a nawet przerażenie na twarzy najmłodszego. Ale dziewczynki są rezolutne i szybko zaczynają coś recytować. Odchodzą zadowoleni z workiem cukierków. Chcąc nie chcąc Halloween wszedł do kalendarza świąt w całej Europie, pewnie na fali popularności angielszczyzny, ale nie krytykujmy go. To radosne święto, zwłaszcza dla dzieci. Obserwowałam je wiele lat z bliska. Co z tego, że nie nasze i z pogańskim rodowodem. Dziady też były pogańskie. Inne nie oznacza gorsze. Świętujmy nasze, ale nie zamykajmy się na zwyczaje innych 🙂 I nie oburzajmy się, że inni wspominają zmarłych w ten sposób, na wesoło.

 

 

Starożytni Rzymianie pod koniec października obchodzili Feralie, dzień, w którym zmarli schodzą na ziemię, a 1 listopada czcili boginię owoców – Pomonę. To jej składali ofiary z jabłek i innych sezonowych owoców, aby pomnożyć płodność w nadchodzącym roku. Kiedy podbili terytorium Celtów, obie tradycje wymieszały się.

 

W celtyckiej tradycji 1 listopada był obchodzony Samhain – koniec lata, czas zbiorów, czas życia i początek zimy, nowego roku, czas kojarzony ze śmiercią.  A wigilia Wszystkich Świętych – All Hallow’s Evening – to była noc, podczas której zmarli odwiedzali żywych. Wierzono, że właśnie tej nocy tuż przed nowym rokiem zaciera się granica między światem żywych a zmarłych. Zmarłym pozostawiano na noc jedzenie. To kapłani celtyccy jako pierwsi zakładali ‘upiorne’ szaty, aby zmylić zle duchy. Palono ogień, aby rozświetlać mrok i przyciągać dobre duchy, a jednocześnie odpędzać te złe. Popiół rozsypywano po polu, aby zapewnić sobie urodzaj następnego roku.

 

Halloween Party

 

To Ameryka skomercjalizowała Halloween, kiedy w XIX wieku zaraza ziemniaka wygnała tysiące Irlandczyków za ocean. To tam ze święta uczyniono dochodowy biznes, praktycznie drugi po Bożym Narodzeniu. Kostiumy, maski, dynie, których Irlandia nie widziała, bo była bieda, więc rzeźbiono albo rzepę, albo wielkie ziemniaki, wewnątrz których umieszczano świeczki. Jack o Lantern –  charakterystyczny lampion też ma rodowód irlandzki – wspomina legendarnego irlandzkiego pijaka, kowala, który kilka razy przechytrzył diabła, za co został skazany na wieczną włóczęgę, więc aby nie spacerował w ciemnościach, diabeł podarował mu kawałek węgla, który zapalony i włożony wewnątrz rozświetlał mroki.

 

Jack o Lantern ©wikimedia

 

 

Lampion już płonie, idę straszyć …….. 🙂