Przestrasz się w Rzymie – Palazzo Zuccari

Przerażająca paszcza potwora, który niemal połyka każdego przekraczającego wrota pałacu, a ”po drugiej stronie lustra” niespodzianka – rajskie, idylliczne ogrody. Takie symboliczne przejście z piekła do raju fundował swoim gościom Federico Zuccari, twórca pałacu o tej samej nazwie. Cóż za fantazja!!!

 

Palazzo Zuccari – portal

 

 

Tej  z pewnością nigdy nie zabrakło skromnemu malarzowi rodem z Księstwa Urbino, autorowi fresków kopuły katedry florenckiej Santa Maria del Fiore.

 

Ale Federico zapragnął stworzyć akademię malarską, dom artysty, który miał służyć za schronienie biednym, ale zdolnym młodym adeptom sztuki przyjeżdżającym z zagranicy do Wiecznego Miasta, aby tu kontemplować piękno i rozwijać swoje talenty.

 

Przyjechał więc do Rzymu, do swojego starszego brata, Taddeo, uznanego już wówczas malarza i dzięki jego pomocy zakupił w 1590 roku teren będący częścią starożytnych Ogrodów Lukullusa i tu, na skrzyżowaniu Via Sistina i Via Gregoriana w pobliżu Schodów Hiszpańskich dwa lata później, w 1592 roku wybudował swój oryginalny pałacyk, zwany Palazzo Zuccari (od nazwiska fundatorów).

 

Lukullus to starożytny wódz, a potem konsul, bajecznie bogaty właściciel wielu luksusowych rezydencji i ogrodów, kolekcjoner sztuki, a przede wszystkim znany smakosz i organizator uczt z najdroższymi i najbardziej wykwintnymi potrawami. Do języka weszło nawet określenie ”uczta Lukullusa”, czyli biesiada pełna przepychu i wysmakowanych potraw. O przepychu na skalę Lukullusa nie było tu mowy, choć wnętrza oddawały doskonały gust artystyczny właściciela. Zuccari czuł się przede wszystkim promotorem artystów i temu miał służyć jego skromny, jednopiętrowy pałacyk.

 

Palazzo Zuccari – Via Gregoriana

 

Ale pozwolił sobie na prowokację artystyczną, bo jak inaczej określić te trzy manierystyczne potwory z olbrzymimi ustami otwartymi na oścież: w drzwiach i dwóch oknach od strony Via Gregoriana. Czy to tylko kaprys artystyczny zamknięty gdzieś pomiędzy horrorem a ekstrawagancją, czy szczyt finezji ukrytej w kamiennych oczach, policzkach, brwiach?

 

Federico umarł w 1609 roku, zastrzegając, że dom ma być przeznaczony wyłącznie dla artystów. Ale rodzina nigdy nie zrealizowała jego testamentu, wręcz przeciwnie szybko sprzedała pałac niejakiemu Toscanellemu, a ten rozpoczął rozbudowę pałacu według własnych potrzeb. O artystach zapomniano.

 

W latach 1702 – 1714 pałac wynajmowała nasza królowa Marysieńka Sobieska, która uczyniła z niego centrum życia kulturalnego XVIII-wiecznego Rzymu. Z jej woli dostawiono sześciokolumnowy portyk  w stylu toskańskim i umieszczono herb Sobieskiego powyżej. Potem budynek przechodził z rąk do rąk, przez pewien czas służył jako zajazd dla artystów (nocował tu m.in. słynny niemiecki historyk sztuki Johann Winckelmann), potem jako dom dla księży i szkoła, aż w końcu w 1904 roku kupiła go bogata Niemka, Henrietta Hertz.

 

Palazzo Zuccari – herb Sobieskich

 

 

Henrietta była kobietą renesansu, prawdziwym mecenasem kultury, jej kosmopolityczny salon szybko stał się popularny w mieście, często bywał tu znany włoski pisarz Gabriele D’Annunzio, który oczarowany atmosferą miejsca, umieścił w nim akcję swojej powieści ‘‘Il Piacere” (przyjemność). Kochała sztukę, zgromadziła niebywałą kolekcję obrazów i książek. Na osobistą prośbę obrazy po jej śmierci powędrowały do Pałacu Weneckiego, a księgozbiór przejął rząd niemiecki. W 1912 roku otwarto tu ośrodek naukowy znany jako Instytut Cesarza Wilhelma, a potem Bibliotekę Hertziana działającą do dziś jako jeden z najlepszych na świecie ośrodków dokumentacji historii sztuki.

 

Bibliotekę można zwiedzać tylko po telefonicznej rezerwacji. Potwory, na szczęście są gratis :). Rzymianie żartobliwie nazywają Palazzo Zuccari Domem Potworów (Casa dei Mostri), gdyż maszkarony te do złudzenia przypominają potwory z Ogrodu Bomarzo (patrz: Il Parco dei Mostri) niedaleko Viterbo, tam kamienne paszcze potworów powstały nieco wcześniej niż te rzymskie, wiec były one jakąś inspiracją dla artysty. Obaj bracia: najpierw Taddeo, potem Federico wykonali część fresków w przepięknym Palazzo Farnese w Caprarola, także w okolicy Viterbo.

 

A zatem, turysto, kiedy już zdobędziesz szczyt Schodów Hiszpańskich, na wysokości kościoła Trinità dei Monti skręć w prawo, a za chwilę zobaczysz maleńki placyk pełen białych taksówek (ostrożnie!): rozdroże Via Sistina i Via Gregoriana.

 

Powędruj na via Gregoriana i przestrasz się  🙂 !

 

 

  • Leonardo Lombardi syn architekta, ostatni po lewej stronie burmistrza
  • Fontanna Amfor - Testaccio
  • Fontanna Amfor - Testaccio

Fontanna Amfor powraca do domu

posted in: Osobliwości rzymskie | 0

Ojciec był bardzo niezadowolony, kiedy przeniesiono ją z Piazza Testaccio na Piazza dell’Emporio. Dziś byłby szczęśliwy – powiedział Leonardo Lombardi – ponad osiemdziesięcioletni syn architekta Pietra Lombardiego – podczas inauguracji ‘powrotu’ Fontanny Amfor po prawie 80 latach na Piazza Testaccio. Wzruszeni są przede wszystkim ci, którym udało się dożyć tej chwili, bo oni jako dzieci bawili się na schodkach fontanny, a teraz będzie służyła ich wnukom.

 

Fontanna Amfor – Testaccio

 

 

Moją uwagę zwróciła kartka przywiązana czerwonymi wstążeczkami do jednej z latarni placu – wspomnienia matki spisane przez córkę w dialekcie rzymskim. Pamiętajmy o tym, ze Testaccio było dzielnicą robotników, rzeźni, bardzo ludową, to tu biło prawdziwe serce Rzymu.

 

 

Fontanna Amfor – Testaccio – wspomnienia

 

 

Córka pisze:

Moja matka pamięta czasy, kiedy była dziewczynką,

Właśnie tu, na tym placu, zanim powstał rynek,

Stała ona, piękna, biała, strojna.

 

Matka bawiła się na jej schodkach,

Aż pewnego dnia zabrano ją stąd,

Rozmontowano na części i przeniesiono w pobliże rzeki,

I zrobiło się smutno.

 

Ten rynek, na placu początkowo był pod gołym niebem,

Kilka lat później pokryto go dachem,

Ale był otwarty tylko rano,

Nocą straszyły kłódki bram.

 

A kiedy przeniesiono stąd rynek,

Fontanna powróciła na środek placu,

Odnowiona – jest po prostu piękna,

Są latarnie, ławki, drzewa.

 

I moja matka, która ma już ponad 90 lat,

Ujrzy ją znów na tym placu,

Na którym jako dziewczynka biegała beztrosko, skakała przez skakankę i grała w klasy.

 

 

Cofnijmy się odrobinę w czasie. Jest rok 1926. Władze miasta rozpisują konkurs na fontannę mającą ozdobić Piazza Mastro Giorgio (obecna Piazza Testaccio), aby ożywić istniejące już targowisko. Konkurs wygrywa architekt, Pietro Lombardi i tworzy monumentalną fontannę z 300 bloków trawertynu ozdobioną amforami. To symbol dzielnicy, bo już od czasów starożytnych w pobliskim porcie rzecznym Ripa Grande rozładowywano statki pełne amfor z terakoty. Te, które były połamane, zbierano i zrzucano w jedno miejsce – zwane później Monte Cocci (cocci – czyli naczynia gliniane, z łaciny: testae, stąd nazwa Testaccio).

 

 

Fontanna Amfor – Leonardo Lombardi syn architekta, ostatni po lewej stronie burmistrza

 

 

Ale fontanna zamiast lśnić, zaczęła ginąć pomiędzy straganami, a w dodatku podłoże zaczęło się obsuwać i trzeba było przenieść ją w inne miejsce. I tak w 1935 roku powędrowała na Piazza dell’Emporio, tuż przy Tybrze. Miejsce niefortunne, w pobliżu ruchliwego skrzyżowania. I któż miał ją tam podziwiać? Nic dziwnego, że popadła w całkowitą ruinę. Piazza Testaccio również, bo rynek przeniesiono wkrótce w inne miejsce, a plac odtąd ‘straszył’ mieszkańców swoją brzydotą. Na początku 2013 roku wraz z nową kampanią wyborczą władze dzielnicy wpadły na pomysł ożywienia Testaccio i przeniesienia tej pięknej, a niszczejącej fontanny na swoje pierwotne miejsce. I tak za bagatela 900 tys. euro powróciła na Piazza Testaccio, a 24 stycznia 2015 burmistrz Rzymu Ignazio Marino z wielką pompą uruchomił fontannę ku uciesze mieszkańców. Był ksiądz, byli oficjele, były tłumy mieszkańców. Byli również aktywiści walczący o wskrzeszenie boiska sportowego dla dzieciaków. Marino obiecał im boisko.

 

Miejmy nadzieję, że fontanna i plac rzeczywiście posłużą mieszkańcom, bo już w poniedziałek po hucznej inauguracji część placu została zalana. Cóż, słynni rzymscy hydraulicy …. Można by o nich opowiadać historie.

 

 

Odwiedźcie to miejsce, jest warte grzechu. Możecie zejść z Awentynu na Via Marmorata, możecie podjechać metrem B do stacji Piramide. Plac Testaccio znajduje się zaledwie parę przecznic dalej od słynnej Piramidy Gajusza Cestiusza i Cmentarza Protestanckiego (po Testaccio pospacerujemy innym razem). Jest bardzo przyjemny, został wyłożony kocim brukiem (słynne sanpietrini), są ławki, są ścieżki dla niewidomych. Jest Enoteca Palombi (Piazza Testaccio 38/41), w której serwują niezły aperitiv (drik + konsumcja: bufet szwedzki ok €11). W pobliżu od 1918 roku kusi także Pasticceria di Zio, historyczna cukiernia dzielnicy (Via Ginori, 55).

 

A wieczorem Testaccio przemienia się w królową nocnego życia (obok Trastevere, Pigneto czy San Lorenzo).

 

Burmistrz Rzymu Ignazio Marino inauguruje fontannę, straszy pan, ostatni po lewej stronie burmistrza to syn architekta – Leonardo Lombardi.

 

 

 

 

 

 

  • Rzymskie Getto Roman Getto

Shalom, I am Idan Raichel

posted in: Getto i okolice | 0

Koncertował dla samego Baracka Obamy, współpracuje z artystami z całego świata. Idan Raichel. To nadzieja młodego Izraela, zmęczonego terrorem i konfliktami na tle etnicznym. To jego ambasador na świecie. Od 2003 roku koncertuje na całym globie, promując swój ambitny projekt: młody, tolerancyjny i wielokulturowy Izrael ponad podziałami (http://www.idanraichelproject.com/en/). Wychowany w Kfar Saba, małym miasteczku kolo Tel Awiwu, w rodzinie o wschodnioeuropejskich korzeniach. Genialny artysta i człowiek o szerokich horyzontach.

 

Idan Raichel in Rome

 

Idan jest młody, uśmiechnięty i pozytywnie zakręcony. Żyje muzyką, ma ją w żyłach i we krwi. Nie znałam go, więc obejrzałam go sobie w internecie przed koncertem. I pierwsza niespodzianka: Idan na scenie jest ogolony i nie ma charakterystycznych dredów. Szybko tłumaczy się publiczności, że po 15 latach noszenia dredów, musiał je zgolić dla damy swojego serca. Wraz z nim na scenie Arab, Murzynka i Żydówka. Płynie język hebrajski, arabski, etiopski … Jakaż mozaika kultur, ras i religii. O takim Izraelu marzy Idan i pewnie nie tylko on …

 

Idan Raichel in Rome

 

Spontaniczny, nie odmawia selfie swoim fanom nawet w trakcie koncertu. Po jakimś czasie wkracza na scenę mały, sympatyczny Rom, którego Idan spotkał na ulicy, a który zachwycił go swoją grą na akordeonie do tego stopnia, że zaprosił go na swój wieczorny koncert. Dzieciak zachwycony, gra lambadę, ludzie uśmiechnięci. Obok nas jakaś starsza para uparcie tańczy tango, choć nie te rytmy :).

 

 

Idan Raichel przyjechał do Rzymu na zaproszenie organizatorów Festiwalu Literatury Żydowskiej w październiku ubiegłego roku. Wystąpił na Largo 16 Ottobre 1943, ‘rzymskim Umschlagplatzu’. Stąd 16 października 1943 roku deportowano miejscowych Żydów do obozów koncentracyjnych. Ale tego wieczoru z placu płynęła nadzieja, nie smutek.

 

Rzymskie Getto Roman Getto
Rzymskie Getto Roman Getto

 

Idan koncertował również w Warszawie w 2011 roku. I jeśli powróci do Polski, koniecznie idźcie na jego koncert. Jest fenomenalny, a przy tym bardzo skromny i sympatyczny.

 

Rzymskie Getto Roman Getto
Rzymskie Getto Roman Getto

 

Thank you, Idan for a wonderful evening.

 

 

 

Baranki świętej Agnieszki

Jagniątka są dwa: jedno przyozdobione czerwonymi kwiatami na znak męczeństwa (i inicjałami S.A.M. – z łaciny: święta Agnieszka męczennica), drugie udekorowane białymi na znak czystości i niewinności (z inicjałami S.A.V. – z łaciny: święta Agnieszka dziewica). Wędrują od ojców trapistów z opactwa Trzech Fontann (Abbazia delle Tre Fontane) do Bazyliki św. Agnieszki za Murami, w dniu jej święta, tj. 21 stycznia, gdzie są błogosławione, następnie jadą do Watykanu, tam błogosławi je papież, aż w końcu trafiają do benedyktynek u św. Cecylii na Zatybrzu i rosną tam aż do Wielkanocy. Ich wełna służy do utkania paliusza, czyli białej, wełnianej wstęgi ozdobionej sześcioma krzyżami haftowanymi czarnym jedwabiem. Paliusze trafiają do Bazyliki św. Piotra 24 czerwca i są przechowywanie w konfesji św. Piotra aż do 29 czerwca, kiedy to papież wręcza je nowo mianowanym metropolitom w dniu patronów miasta: św Piotra i św. Pawła. To jedna z najstarszych tradycji kościelnych, powtarzana co roku od ponad 500 lat. Co później dzieje się z jagniątkami, nie wiemy, miejmy nadzieję, że nie skończą na wielkanocnym stole.

Jagniątka śpią przed uroczystościami
Tłumy chcą je pogłaskać
Jest również obecna telewizja

Św. Agnieszka czczona 21 stycznia, w dniu jej męczeńskiej śmierci, w ikonografii jest przedstawiana z barankiem na ramieniu i palmą męczeństwa. Według legendy osiem dni po śmierci ukazała się ona krewnym, modlącym się przy jej grobie, z barankiem, Agnus Dei, symbolem Chrystusa.

święta Agnieszka

Nie wiemy tak naprawdę, jak zginęła: czy na ruszcie, czy obcięto jej głowę, czy zasztyletowano, czy poderżnięto gardło. Istnieje wiele hipotez i nie potwierdzonych faktów. Wiemy natomiast, że imię Agnese (Agnieszka), agnox – z greckiego: czysta, niewinna, błogosławiona było używane przez ‘liberti’ czyli wyzwolonych niewolników, którzy jednak z powodów finansowych do końca życia mieszkali ze swoim panem. Do takich ludzi musieli zaliczać się jej rodzice. Wiemy, że zginęła mając zaledwie 12-13 lat i że zamordowano ją za czasów okrutnego cesarza Dioklecjana (prawdopodobnie któregoś roku pomiędzy 303-313) na stadionie jego imienia, a dzisiejszym Piazza Navona. W miejscu jej męczeńskiej śmierci Borromini wzniósł kościół Sant’Agnese in Agone (dziś jest tu przechowywana czaszka świętej).

Piazza Navona – kościół Sant’Agnese in Agone

Rzymianie najchętniej opowiadają legendę upowszechnioną później przez Jakuba de Voragine w ‘Złotej Legendzie’. Otóż, syn prefekta Rzymu, oczarowany piękną dziewczynką, zakochał się w niej bez pamięci. I zaczął ją uwodzić, ta jednak odrzucała jego zaloty, powtarzając, że kocha tylko Pana. Syn się wściekał, aż prefekt kazał wszcząć śledztwo, aby dowiedzieć się, kim jest ów konkurent syna. Kiedy wreszcie pojął, że chodzi o Boga, a dziewczyna jest chrześcijanką, postawił jej ultimatum. Albo zostanie westalką i do końca życia będzie pilnowała świętego ognia, a w ten sposób ocali też swoje dziewictwo, albo odda ją do domu publicznego, a tam zostanie cudzołożnicą. Dziewczynka bez wahania odpowiedziała, że nie poświęciłaby się Weście, bo jest chrześcijanką. Rozwścieczony prefekt kazał ją rozebrać i zaprowadzić na Stadion Domicjana do domu publicznego i tam wystawić ją jako prostytutkę. Trzeba dodać, że burdele na stadionie były bardzo popularne w czasie agones, czyli zawodów wszelkiego rodzaju. Dziewczyny wypożyczano obok straganów z jedzeniem, wachlarzami czy poduszkami na kamienne siedzenia.

posąg świętej – ogród przy bazylice

I oto stał się cud. Na ciele Agnieszki wyrosły włosy tak długie, że zdołały pokryć jej nagie ciało, a nad samą dziewczynką ukazał się anioł w bieli. Biła od niej czystość i nieskazitelność oczywista dla każdego, kto przekroczył próg domu publicznego. Ale nie dla syna prefekta, który też tu dotarł, aby sobie poużywać. Ale kiedy tylko dotknął dziewczynkę, jakaś nieziemska siła zacisnęła mu gardło i udusiła go. Prefekt, dowiedziawszy się o śmierci syna, oskarżył Agnieszkę o czary. Uciekł się do szantażu,mówiąc, że jeśli nie chce być skazana na śmierć za uprawianie czarów, musi wskrzesić jego syna. I Agnieszka, modląc się gorliwie, wskrzesiła chłopaka. Ale tego było już za wiele dla miejscowych pogańskich kapłanów. To oni tym razem oskarżyli ją o czary, a prefekta nazwali wspólnikiem tych guseł. Prefekt stchórzył i oddał dziewczynę swojemu następcy, a ten wyciągnąwszy miecz z pochwy, bez wahania przebił jej ciało.

Nieodłączny baranek – wejście do bazyliki

Tyle legendy. Ciało świętej spoczęło w katakumbach przy Via Nomentana, wtedy wśród pól, daleko za miastem. Kult św. Agnieszki rozpowszechniła córka cesarza Konstantyna – Konstancja, która w podzięce za ocalenie z nieuleczalnej choroby, postanowiła wznieść kapliczkę ku czci świętej w pobliżu miejsca jej pochówku. Obok grobu powstała bazylika konstantyńska, której ruiny widać z Piazza S. Annibaliano (tuż obok wyjścia z metra B1). Pielgrzymów jednak przybywało, a grób nie był dostatecznie zabezpieczony, więc tym bardziej narażony na kradzieże. Papież Symmach (498-514) jako pierwszy spróbował wznieść bazylikę nad grobem świętej, niestety nieskutecznie. Dopiero papież Honoriusz (625-638) zwieńczył dzieło, wzorując się w dużej mierze na modelu Bazyliki świętego Wawrzyńca za Murami. Bazylika świętej Agnieszki za Murami, którą dziś oglądamy, w dużej mierze pochodzi z czasów Honoriusza.

21 stycznia w Bazylice św. Agnieszki za Murami – dostojna czerwień

Rzym tonął dziś w strugach deszczu. Nie spodziewałam się tutaj takich tłumów, a jednak mieszkańcy i turyści dopisali. Telewizja, mnóstwo dzieci i starszych głaszczących i tak już przerażone jagniątka, pobekujące od czasu do czasu, głodne i zmęczone, i najwyraźniej mające dość pozowania. Ale tradycja tradycją. 

Deszczowy poranek w dniu świętej Agnieszki

Sama bazylika jest przepiękna, nieduża, a jednak majestatyczna, szczególnie dziś, w dniu święta patronki uderzała czerwień ołtarza i matroneum (w bazylikach wczesnochrześcijańskich były to balkony przeznaczone dla kobiet). 

Rzym – Bazylika św. Agnieszki za Murami

16 kolumn, w większości z dawnej bazyliki konstantyńskiej, te bliżej ołtarza z cennego marmuru. Na łukach wizerunki papieży.

Ołtarz główny – Bazylika św. Agnieszki za Murami

Sufit (1606) zdobią święte: Agnieszka, Konstancja i Cecylia.

Sufit kasetonowy

Pięknie prezentuje się cyborium w ołtarzu, dar papieża Pawła V (1620),  rzeźbione głowy baranków spoglądają ze świecznika.

Świecznik również zdobią głowy baranków

Mnie urzekła jednak mozaika wypełniająca absydę, arcydzieło sztuki bizantyjskiej. Po raz pierwszy zamiast Chrystusa  widzimy w centrum postać świętej, ewenement. Agnieszka jest dostojna, ubrana w szaty cesarskie, na głowie ma diadem, we włosach perły, u stóp płomienie i miecz – symbole jej męczeństwa. Towarzyszą jej dwaj papieże architekci: Symmach  i Honoriusz I – trzymający model świątyni.

Bazylika św. Agnieszki za Murami – mozaika w apsydzie

Relikwie świętej Agnieszki i świętej Emercjany (niewolnicy, którą zamordowano zaraz po tym, jak nakryto ją na modlitwie przy grobie świętej Agnieszki) spoczywają razem w krypcie pod ołtarzem głównym (zejście do krypty po prawej stronie ołtarza, wykopano specjalny korytarz, aby umieścić je tutaj), w srebrnym relikwiarzu zamówionym przez papieża Pawła V i odpowiadają poziomowi oryginalnego pochówku (pierwsze piętro katakumb przy Via Nomentana).

Relikwie św. Agnieszki w krypcie pod ołtarzem głównym

Kapłan przewodniczący dzisiejszej uroczystości zapytał się licznie zgromadzonych dzieci: A wiecie, ile miała lat Agnieszka, kiedy zginęła? Nie, nie wiemy – krzyczą 8-9 latkowie. Niewiele więcej od was. Dwanaście. Była jeszcze dziewczynką. Widzę, że niektóre maluchy z przerażeniem liczą na palcach, ile im brakuje do dwunastu. I nie wiem, czy śmiać się, czy płakać.

21 stycznia – uroczystość świętej Agnieszki

Bazylika świętej Agnieszki za Murami (Sant’Agnese fuori le Mura)

21 stycznia 2019 – 10.00 – uroczysta msza w święto patronki z błogosławieństwem baranków

otwarta 9-12  15-18

dojazd:

metro B1 (z Termini, kierunek Conca d’Oro, przystanek Sant’Agnese/Annibaliano), wejście od via S.Agnese, 3.

Autobus

Z centrum – Piazza Venezia: 60 EXPRESS
Z Dworca Termini: 90
Oba zatrzymują się na przystanku Nomentana/XXI Aprile. Wejście od via Nomentana, 349

Bazylika św. Agnieszki za Murami – kompleks widoczny od strony stacji metra

Er fico de Via Margutta

33 wiosny temu ku zdumieniu mieszkańców dokonał się cud natury. Oto pośród kociego bruku Via Margutta wyrosło sobie jakby nigdy nic drzewko figowe – er fico (w dialekcie rzymskim). I szybko stało się obiektem miłości zarówno mieszkańców, jak i artystów, którzy dedykowali mu nawet odę.
 

 

 W 2002 roku wymyślono specjalną nagrodę ‘Er Mejo Fico der Bigonzo Marguttiano’, wręczaną osobie ze świata polityki, kultury, sportu bądź innej dziedziny działalności publicznej (obowiązkowo miłośnikowi Rzymu), która w danym roku najbardziej rozsławiła Wieczne Miasto.
 
Fico der bigonzo nawiązuje do starej rzymskiej tradycji ludowej, wedle której pod koniec sezonu, zwykle w październiku rolnicy zbierali figi do specjalnego kosza (bigonzo), te najgorsze kładąc na dno, a przykrywając je najbardziej dorodnymi tak, aby łatwiej sprzedać towar. Stąd wzięło się powiedzenie w dialekcie rzymskim er mejo fico der bigonzo’, czyli najlepszy ze wszystkich, najpiękniejszy z całej grupy.
 
‘Er Mejo Fico der Bigonzo Marguttiano’ doczekał się już dwunastej edycji. Co roku ceremonia wręczenia nagrody (daty są ruchome: koniec września  – październik) odbywa się obowiązkowo pod drzewkiem figowym w pobliżu Galleria Vittoria – Via Margutta 100/103.
 
Via Margutta – oaza artystów
 
W tym roku nagrodzono tym zaszczytnym tytułem znanego komika Alessandra di Carlo, a wśród laureatów poprzednich edycji znaleźli się m. in. wspaniały aktor Gigi Proietti, były prezydent Giulio Andreotti czy ‘król paparazzi’ Rino Barillari.
 

 

 

 

 

 

 

Via Margutta – mekka artystów – rzymski Montmartre

Choć na co dzień próżno tu szukać takiej atmosfery jak na paryskim Place du Tertre, pełnym artystów wystawiających swoje prace, to i tak Via Margutta pozostała jednym z najbardziej magicznych zakątków Wiecznego Miasta rozsławionym dzięki nieśmiertelnym ‘Rzymskim wakacjom’.
 
Ulica artystów
 
Początki ulicy mają niewiele wspólnego z artyzmem i magią, gdyż spływały tędy ścieki ze wzgórza Pincio prosto do Tybru, ale nazwa ulicy dość eufemistycznie ukrywała jej prawdziwy charakter: ‘Marisgutia’ oznaczała Goccia di Mare, kropla morza… Niektórzy twierdzą jednak, że bierze swoje początki od rodziny Margutti i faktycznie odnaleziono w źródłach nazwisko fryzjera Luigiego Margutti, który mieszkał tu około 1526 roku.

Wszechobecny bluszcz
 
Via Margutta początkowo była zapleczem dla pałaców znajdujących się wzdłuż równoległej, reprezentacyjnej Via del Babuino. Zatrzymywały się tu powozy, karoce, wózki z towarami, tu były stajnie i magazyny. W XVI wieku, kiedy zbocza Pincio zamieniono na winnice i ogrody, jak magnes podziałały one na  zagranicznych artystów: głównie flamandzkich, niemieckich i angielskich, ale nie brakowało również artystów włoskich (pamiętajmy, że nie istniała jeszcze zjednoczona Italia), którzy w tej oazie zieleni zaczęli otwierać swoje pracownie.

Aż miło zanurzyć się w takiej zieleni

Ale prawdziwy renesans miejsca rozpoczął się po projekcji ‘Rzymskich wakacji’ w 1953 roku. To tu, do mieszkania w kamienicy pod numerem 51 przystojny amerykański dziennikarz Joe Bradley (niezapomniany Gregory Peck) przyprowadził księżniczkę Ann (Audrey Hepburn). I nie tylko bogaci Amerykanie zaczęli wynajmować poddasza starych XVI-wiecznych kamieniczek (a włoska telewizja co tydzień z ochotą pokazywała słynne dachy Via Margutta). 

Via Margutta, 51 – tu kręcono Rzymskie wakacje
 
Ulica przyciągnęła jak magnes wielu znanych artystów, wśród których znaleźli się również Federico Fellini i jego żona Giulietta Masina (nr 110 – ich mieszkanie upamiętnia tablica).
 
Via Margutta – mieszanie Felliniego
 
Od 1953 roku nieprzerwanie stowarzyszenie artystów organizuje wystawę plenerową Stu Malarzy na Via Margutta (zwykle dwa razy do roku: wiosną i jesienią, daty ruchome) i wówczas ‘Paryż’ wkracza do Rzymu, a sama uliczka staje się najbardziej kolorowym zakątkiem Wiecznego Miasta.
 
100 malarzy na Via Margutta
Dziś duch bohemy już dawno uleciał. Dominują raczej drogie galerie sztuki, ekskluzywne antykwariaty, luksusowe hotele i kamienice oraz restauracje artystyczne,a wśród nich znana RistorArte. Kamienica, w której kręcono ‘Rzymskie wakacje’ jest w opłakanym stanie, mieszkańcy użalają się na brak remontów od czasów kręcenia filmu. Kiedyś latem koncerty jazzowe organizowane na jej dziedzińcu przywoływały dawnych wspomnień czar.
 
Pracownie artystów
Ale pomimo tego magia Via Margutta wciąż przyciąga tłumy: bo trudno oprzeć się urokowi kamienic porośniętych bluszczem, Fontannie Artystów czy wreszcie magicznemu drzewku figowemu, pod którym co roku wręczana jest nagroda ‘Er Mejo Fico der Bigonzo Marguttiano’ osobie, która kocha Rzym i najbardziej zasłużyła się w danym roku kalendarzowym dla Wiecznego Miasta.