Sant’Eustachio Caffè to od lat najlepsza rzymska kawiarnia. Zapach palonej kawy unosi sie z daleka. A do tego jakość, smak i tradycja. Firma umieściła jelenia w swoim logo. Spogląda na nas z żółtych opakowań kawy, ze smakowitych ziaren kawowych pokrytych czekoladą i z innych gadżetów sprzedawanych wewnątrz.
Zanim wjedziecie do kawiarni, spójrzcie w górę w kierunku Bazyliki św. Eustachego. Biały, dumny jeleń z krzyżem pomiędzy rogami zdobi szczyt kościoła. To ewenement w architekturze sakralnej. Dlaczego jeleń i co ma z nim wspólnego kawa?
Otóż, kiedy Placido, znakomity dowódca wojskowy w służbie cesarza Trajana, powracał z misji wojskowej w Azji Mniejszej, zapragnął polować w górach Mentorelli, w pobliżu dzisiejszego Tivoli. W pewnej chwili ujrzał dorodnego, pięknego jelenia, więc zaczął go ścigać. Nagle zwierzę odwróciło się, a między jego rogami błyszczał krzyż i figura Chrystusa. Po czym przemówiło ludzkim głosem: dlaczego mnie ścigasz, jestem Chrystusem, którego czcisz, choć jeszcze o tym nie wiesz. Placido, oszołomiony cudem, oślepły od blasku, spadł z konia podobnie jak Paweł z Damaszku. Po powrocie do Rzymu, opowiedział całą historię żonie, która jak się okazało, również miała prorocze sny. Następnego dnia oboje wraz z dwoma synami nawrócili się na chrześcijaństwo. Nie było już dawnego Placido, narodził się Eustachy.
Niestety, los nie oszczędził Eustachego. Najpierw z powodu zarazy zmarła cała służba, tuż za nią również zwierzęta, aż w końcu rabusie okradli cały jego dobytek. Pozbawiony dóbr, musiał uciekać z rodziną do Egiptu. A tu, niczym na biblijnego Hioba spadły na niego wszystkie plagi. Tuż przed zejściem ze statku, okazało się, że nie miał wystarczającej ilości pieniędzy na zapłatę. Rozwścieczony kapitan wziął jego żonę jako zapłatę. Podczas wędrówki po pustyni lew i wilk uprowadzili jego synów. Pozostał sam. Opuszczony i samotny, najął się w gospodarstwie i przez 15 lat pracował tam.
Ale los dał mu drugą szansę. Kiedy w Azji Mniejszej znów zawrzało, cesarz Trajan rozkazał odnaleźć swojego dawnego dowódcę, aby uciszyć bunt. Żołnierze rozpoczęli poszukiwania i rozpoznali swojego dawnego dowódcę po bliźnie. Wzruszyli się. Cudownym zrządzeniem losu odnalazła się również żona i dwaj synowie.
I
tak po latach wygnania Eustachy triumfalnie powrócił do Rzymu.
Szczęście trwało jednak krótko. Zgodnie z tradycją rzymską dzień po
wjeździe do miasta trzeba było oddać cześć bogom rzymskim. Eustachy miał
jednak swojego boga, a zatem odmówił cesarzowi Hadrianowi wykonania
rozkazu, czym ściągnął śmierć na siebie i swoją rodzinę. Najpierw
zostali rzuceni na pożarcie lwom. Lwy jednak ukłoniły się im i odeszły.
Tego było już za wiele. Hadrian zapakował całą rodzinę do byka
wykonanego z brązu i podłożył ogień. Ogień płonął trzy dni, czwartego
żołnierze wyjęli zwłoki i ku zdumieniu wszystkich te nie zostały
dotknięte pożarem. Chrześcijanie pogrzebali je i tak narodziło się nowe
miejsce kultu i kościół pod wezwaniem św. Eustachego. Tyle legendy
spopularyzowanej przez Jakuba de Voragine.
Zwłoki
Eustachego i jego rodziny spoczywają w sarkofagu w ołtarzu głównym, a
część relikwii tj. przedmioty osobiste należące do świętego i fragmenty
odzieży przechowuje paryski kościół pod tym samym wezwaniem. Jest
patronem myśliwych, a jego pamięć włoski kościół obchodzi 20 września.
Przez wieki to miejsce było centrum intelektualnym miasta. Gromadzili się tu aktorzy z teatru Valle oraz naukowcy i studenci z pobliskiego uniwersytetu La Sapienza, tu odbywały się uroczystości nadania stopni uniwersyteckich i inauguracje roku akademickiego.
Wreszcie, na placu św. Eustachego aż do 1870 roku świętowano włoską Befanę, przeniesioną potem na Piazza Navona. W okresie bożonarodzeniowym co roku w atrium kościoła można obejrzeć jedną z najpiękniejszych szopek rzymskich oddającą klimat dzielnicy.
Do Sant’Eustachio Caffè rzymianie przychodzą na il Gran Caffè. To ona rozsławiła lokal od chwili powstania w 1938 roku. Jest wyśmienita i warta grzechu. Jej sekret tkwi w specjalnie ubitej piance z dodatkiem cukru i oczywiście w talencie barmanów (uwaga, jeśli ktoś nie słodzi, musi o tym uprzedzić barmanów, ale tak naprawdę raz się żyje, a Gran Caffè bez cukru to nie prawdziwa Gran caffè 🙂 – koszt €2.90. Uwaga! W maju 2016 roku kawiarnia podniosła ceny o 30 centów. To sporo. Cappuccino jest niezłe, ale drogie – €1.80. Frappè al caffè kosztuje €3.5, a granita kawowa aż €4.30.
Włoskim zwyczajem, pijemy kawę na stojąco, przy kontuarze (al banco), bo kosztuje mniej. Niestety, za miejsce siedzące we włoskich kawiarniach w centrum płaci się i to czasem słono, co irytuje wielu cudzoziemców, więc lepiej uniknąć niemiłej niespodzianki. W Sant’Eustachio Caffè do każdej kawy przy stoliku doliczają dodatkowe €2.5. Robi się z tego najdroższa kawa świata.
Buon caffè!
* Sant’ Eustachio Caffè, Piazza Sant’ Eustachio, 82, otwarte codziennie
niedziela – czwartek 08.30 – 1.00
piątek 08.30 – 1.30
sobota 08.30 – 2.00