Fendi uwielbia epatować luksusem. Ostatni pokaz mody tej marki odbył się wieczorem 4 lipca na Forum Romanum przy Świątyni Venery i Romy i z Koloseum w tle. Baśniowa sceneria i oryginalne stroje, które można oglądać do 14 lipca w siedzibie Fendi w Kwadratowym Koloseum.
Kiedy byłam w Koloseum 29 czerwca, właśnie montowano podium na ten pokaz. Fendi przeznaczyło 2,5 mln euro na restaurację Świątyni Wenery i Romy. Pokaz kolekcji jesienno-zimowej 2019/2020 ‘The Dawn of Romanity’ – ‘Świt Rzymskości’, inspirowanej starożytnym Rzymem, dedykowano zmarłemu niedawno Karlowi Lagerfeldowi – przez 54 lata dyrektorowi kreatywnemu marki, stąd pomysł na 54 stroje, niektóre ikoniczne, inne pokazane po raz pierwszy.
Fendi od lat podkreśla swój związek z Rzymem. Odrestaurowało już słynne rzymskiej skrzyżowanie na Kwirynale le Quattro Fontane, a także Fontannę di Trevi. Już wtedy, pod koniec 2015 roku zapowiedziało, że wesprze finansowo restaurację kolejnych czterech fontann: Fontanny Acqua Paola na Janiuculum, Fontanny Mojżesza niedaleko kościoła Santa Maria della Vittoria, Ninfeo na Piazza del Popolo i il Pescheria w dzielnicy Trionfale. I rzeczywiście prace ruszyły już na początku czerwca tego roku.
Stroje z pokazu można oglądać za darmo od 10.00 do 20.00 do niedzieli 14 lipca włącznie w siedzibie Fendi w Kwadratowym Koloseum w dzielnicy Eur.
Jannis Kounellis już nie żyje, zmarł w lutym 2017 roku. Urodził się w 1936 roku w Pireusie, ale od 1956 roku przebywał w Rzymie, gdzie ukończył tutejszą Akademię Sztuk Pięknych. Był doskonale znany we włoskich kręgach artystycznych. 28 listopada 2007 roku autor uroczyście zainaugurował tę niezwykłą bramę, il Sipario – jak sam ją nazwał – kurtynę odsłaniającą przepiękny ogród klasztorny. Jeszcze wtedy nikt nie zdawał sobie sprawy, że za murami tej wspaniałej bramy króluje sodoma i gomora.
Po przeprowadzce do Rzymu postanowiłam odwiedzić słynną Bazylikę Santa Croce in Gerusalemme – jeden z siedmiu kościółów pielgrzymich, trasy wymyślonej przez św. Filippa Neri, które każdy ambitny pielgrzym w przeszłości musiał odwiedzić. Ale to ta brama przykuła moją uwagę, bo w promieniach sierpniowego słońca kolorowe kamienie z weneckiego Murano lśniły jeszcze piękniej. Wydawała się nie z tej ziemi, pełna przepychu i zupełnie nie pasowała do surowego monastycznego otoczenia. Nic o niej nie wiedziałam, więc zaczęłam szukać materiałów. Nie byłam zszokowana, ale mocno zniesmaczona informacjami, które znalazłam, a które opublikowały poważne włoskie dzienniki jak la Repubblica czy il Messaggero. W maju 2011 roku papież Benedykt XVI wydał nakaz całkowitego zamknięcia zakonu cystersów przy Santa Croce in Gerusalemme. Siedmiu ostatnich cystersów zostało przeniesionych do innych klasztorów m.in do opactwa w Chiaravalle. Mało tego, Bazylika Santa Croce in Gerusalemme straciła tytuł kościoła pielgrzymiego.
Co skłoniło papieża do podjęcia tak mocnej decyzji? Mało chrześcijaństwa, pławienie się w luksusach niegodnych tej profesji i sprofanowanie jednego z najważniejszych miejsc kultu w Rzymie, przechowującego relikwie Męki Pańskiej. A wszystko zaczęło się wraz z przybyciem do klasztoru nowego opata. Simone Fioraso – ex-stylista z Mediolanu, pracujący dla Armaniego i Missioni, postanowił ożywić życie kulturalne zgromadzenia. Powołał stowarzyszenie Amici di Santa Croce – Przyjaciele Świętego Krzyża, którego głównym sponsorem był markiz Giulio Sacchetti uważający się za potomka Karola Wielkiego. Kościół zaczęły odwiedzać osoby z rzymskiego świecznika: książęta, baronowie, wpływowi politycy.
W 2008 roku Fioraso zorganizował wielkie czytanie Biblii transmitowane przez RAI nieprzerwanie przez 7 dni i 7 nocy, a wśród lektorów znalezli się m.in. były włoski prezydent Carlo Azelio Ciampi, Giulio Andreotti, Roberto Benigni czy kardynał Tarcisio Bertone (ten sam, który uprowadził tysiące euro z funduszy szpitala dziecięcego Bambino Gesù przeznaczonych na operacje ratujące życie ciężko chorym dzieciom, na remont swojej 400-metrowej rezydencji na poddaszu. Skandal ujrzał światło dzienne w 2017 roku, tysiące internautów skrzykiwało się na sylwestra na poddaszu kardynała Bertone).Opat Fioraso dał drugie życie ogrodom klasztornym. Do tego projektu zatrudnił ekskluzywnego architekta krajobrazu Paola Pejrone, który pracował wcześniej dla rodziny Rotschildów i rodziny Agnellich. Zbudowano luksusowy hotel Domus Sessoria, najbogatsi klienci mogli wynająć klasztorną limuzynę. Nawet kontrowersyjna Madonna odwiedziła to miejsce. Ogród zaczął sprzedawać produkty bio, warzywa, owoce, marmolady, likiery, miody, czekolady na zamówienie. W rzeczywistości towary kupowano w sklepiku za rogiem, naklejano jedynie ekskluzywną etykietkę z grafiką domu Rotschildów. Biznes się kręcił, zachwycona arystokracja kupowała produkty, ważne osoby odwiedzały kościół, działał chór dziecięcy ‘Kolorowe kredki’ (Matite colorate). Czarę goryczy przelały jednak taśmy, które dotarły do papieża. Oto zakonnica Anna Nobili, była tancerka erotyczna sprowadzona tu przez opata Simone, tańczy swój Holy Dance przed ołtarzem. Tego było już za wiele.
Opat Simone Fioraso został odwołany w 2009 roku. W tym samym roku został ‘zesłany’ do Wenezueli. Siostra Anna Nobili ma się dobrze. Prowadzi prywatną szkołę tańca ‘Holy Dance’.
Nosorożec jest syntezą mojej życiowej filozofii, w starożytnym Rzymie uosabiał siłę – tak tłumaczy swój wybór Alda Fendi, właścicielka Pałacu Nosorożców w centrum Rzymu, otwartego 11 października 2018 roku. To jej prezent dla włoskiej stolicy.
Prezenty albo się robi dobre, albo w ogóle się ich nie robi – mówi Alda, najmłodsza z sióstr Fendi, której sylwetka widnieje na murach pałacu. Trzeba przyznać, że wybrała architekta z najwyższej półki, bo Jean Nouvel to pierwsza liga światowa. Zaprojektował m.in. Instytut Świata Arabskiego w Paryżu, Louvre w Abu Dhabi czy madryckie muzeum Reina Sofia. – Kiedy zobaczyłam jego Czerwony Kilometr (il Kilometro Rosso) wzdłuż autostrady Mediolan-Bergamo, wiedziałam, że tylko on może urzeczywistnić moje marzenie – opowiada Alda Fendi. Jean doskonale zrozumiał miejsce, zresztą każdy architekt na świecie chciałby mieć zlecenie w Rzymie, bo to wyzwanie – dodaje.
Ten nowy i ambitny projekt kiełkował w głowie Aldy od lat. Rocznik 1940, studia w Londynie, ale praca od zawsze u mamy Adeli w wielkim Fendi. Kiedy ukończyła 61 lat, zrozumiała, że zaniedbała sztukę, której brakowało jej przez całe życie. Porzuciła prestiżową rodzinną firmę i 2001 roku założyła fundację, spełniając swój młodzieńczy sen. – Jestem odważna, inwestując w kulturę – dodawała. Fundacja Aldy najpierw przekazała pieniądze na remont pozostałości apsydy Bazyliki Ulpia odkrytej na Forum Trajana. W 2005 roku zaczęła produkować spektakle podejmujące aktualną tematykę i wystawiane za darmo na dawnym żydowskim targu rybnym w Circo Massimo. Jej wielkim mentorem był Gian Carlo Menotti, dyrektor Festiwalu Dwóch Światów w Spoleto (Festival di Due Mondi). Fundacja prowadzi razem z dwiema córkami Giovanną i Alessią. Chcą wystawiać spektakle gratis przez 120 lat, dla pięciu pokoleń, aby dać każdemu możliwość zbliżenia się do sztuki bez opróżniania portfela.
Foro Boario – Forum Boarium to jedno z najpiękniejszych miejsc Rzymu, kolebka Rzymu. To tu, u stóp San Giorgio in Velabro według legendy odnaleziono Romulusa i Remusa. Ale i najbardziej zaniedbanych w centrum. Obskurna czynszowa kamienica na wzgórzu od razu zwróciła uwagę Aldy. Zamieszkiwało ją około 30 rodzin w opłakanych warunkach. Kupiono im mieszkania na peryferiach Rzymu. O kosztach przedsięwzięcia Alda nie chce mówić, bo to astronomiczna cyfra. Sfinansowała je z prywatnych środków. Po długiej drodze przez mękę również z miejscową biurokracją i 28 miesiącach prac na miejscu, 11 października zainaugurowano Pałac Nosorożców. Na wernisaż przybyło 1800 osób, w tym architekt Jean Nouvel, Vittorio Storaro z córką Franceską, Gerard Depardieu, Mario Vargas Llosa, Vincent Gallo i cała śmietanka artystyczna Rzymu.
Fasada pałacu nie robi wrażenia, ale to świadomy wybór. Pozostawiono ją bardzo surową, zachowując zarówno na zewnątrz, jak i wewnątrz wszystko, co mogło być świadkiem przeszłości. Każde z 24 artystycznych mieszkań to oddzielny projekt – pozostawiono oryginalne posadzki, cegłę na ścianach. Każde pomieszczenie zdobi także poezja haiku. To pomysł dyrektora artystycznego fundacji – Raffaele Curi. Pokoje należą do części hotelowej, a Fundacja Aldy Fendi zarządza częścią non-profit – ekspozycjami i kulturą. Pałac ma sześć pięter. Ekspozycje obejmują dwa pierwsze piętra, kolejne piętra to pokoje hotelowe, a na ostatnim piętrze taras z widokiem 360 stopni na Rzym oraz kawiarnia, bar i restauracja francuska – Caviar Kaspia. Alda wyremontowała również ulicę przylegającąc do pałacu oraz sąsiedni Łuk Janusa – oświetlony przez znakomitego Vittoria Storaro.
Chciałam podarować Rzymowi wielki pałac sztuki, coś, czego jeszcze nie miał, moje miasto sztuki, przestrzeń, w której wspołistnieją różne dyscypliny sztuki: teatr, literatura, muzyka – jednym słowem awangardową kulturę dostępną wszystkim, nie tylko elitom. Wystawy i wydarzenia kulturalne będą zawsze za darmo.
Publiczność może odwiedzać pałac od 13 października. Pierwszy rok działalności będzie poświęcony tematyce nosorożca w sztukach audiowizualnych. Fundacja ma bardzo dobre kontakty z Ermitażem w Sankt Petersburgu, a pierwsze efekty już widoczne. Od 14 grudnia do 10 marca można obejrzeć ‘Młodzieńca’ (l’Adolescente) – mniej znaną rzeźbę Michała Anioła . Nigdy nie była wystawiana tak długo poza Ermitażem.
Jest również 12 szkiców oryginalnych projektów Michała Anioła wypożyczonych z Casa Buonarotti we Florencji, a opatrzonymi komentarzami Jeana Nouvel.
Mecenat Aldy Fendi jest wart obserwowania, oby było rzeczywiście tak, jak zapowiada, bo sceptyków nie brakuje.
Vila dei Sette Bassi – ileż razy przejeżdżałam tędy, podziwiając te spektakularne ruiny od strony Via delle Capannelle. Nikt nie potrafił mi odpowiedzieć, dlaczego są niedostępne zwiedzającym, chociaż to jedna z największych willi podmiejskich z czasów imperialnych. Sceneria żywcem wyjęta z planu filmowego. Okazja do odwiedzin nadarzyła się zupełnie przypadkowo.
Via Tuscolana, 1700. Nie jest łatwo tu trafić zmotoryzowanym. Nawigator zaprowadzi was w kozi róg. Nie ma gdzie zaparkować auta. Wejście znajduje się po prawej stronie, tuż obok tabliczki wyznaczającej granice Rzymu. Turyści dotrą tu metrem A – stacja Anagnina.
– Jak w Toskanii – wzdychają ludzie wchodzący na cyprysową aleję – dziś jedyne wejście do willi. Chmury bielinków otulają cyprysy w tę słoneczną niedzielę. – Mamy szczęście – wykrzykuje przewodnik. Te motyle przynosiły szczęście w starożytnym Rzymie! Lubię lokalnych przewodników zaawansowanych wiekiem, z dużym poczuciem humoru. Luźna atmosfera. – Od razu wykasujcie Rzym z pamięci (jesteśmy na skraju dzielnicy Cinecittà). Nie ma miasteczka filmowego, nie ma American Express, nie ma metra ani Ikei. Tu nie było Rzymu, tylko wieś – dodaje. Opowiada o grobowcach odkrytych podczas prac przy budowie stacji metra Anagnina, o wodzie ze studzienki, którą wykopała Ikea, a która zatruła okoliczne zwierzęta, szereg detali przydatnym mieszkańcom, niekoniecznie turystom, więc nie będę się nad nimi rozwodziła.
I rzeczywiście 37-hektarowa Villa dei Sette Bassi była jedną z najbardziej spektakularnych willi podmiejskich, drugą pod względem wielkości po Villa dei Quintilli przy Via Appia Antica.
Widoki pojedynczych ruin na tle miasta z kopułą kościoła Don Bosco w oddali robią wrażenie. Część zwiedzających już w zaawansowanym wieku doskonale pamięta początki Cinecittà. – Jesteśmy o dwa kroki od miasteczka filmowego. Kręcono tu wiele filmów o tematyce średniowiecznej, filmy z udziałem Celentano etc. Rzeczywiście wymarzona sceneria dla rycerzy na koniu …. A przed wojną organizowano tu polowania na lisy. Do dziś potomkowie arystokracji mają swoje koło łowieckie przy Via Appia Antica i tam dalej na nie polują – dodaje przewodnik.
Obszar ten zakupiła rodzina Torlonia. To oni sprowadzili tu całą wieś z Abruzzo do pracy w gospodarstwie. Tak to funkcjonowało w przeszłości. Już w XVIII wieku uznano ją za samodzielne miasto ze względu na rozległość. Była samodzielnym i samowystarczalnym organizmem. Dziś willą zarządza Fundacja Gerini, rodu spokrewnionego z Torlonia poprzez małżeństwa.
Cały obszar został podzielony na część gospodarczą (tam zabudowania dla pracowników, cysterny, stajnie etc) i część rezydencjalną. Jeden z jej domniemanych właścicieli – Settimio Basso (któremu willa zawdzięcza nazwę) był prefektem Rzymu za panowania Septymiusza Sewera. Willę zbudowano całkowicie za panowania Antoninusa Piusa w latach 138-161. Ruiny zachowały się w trzech częściach stanowiących jeden połączony organizm.
Zbliżamy się do pierwszej partii ruin – budynku zbudowanego w całości z cegieł. – Mój profesor mawiał, jak tylko znajdziecie kawałek muru rzymskiego, możecie na nim śmiało budować, nie zawali się – mówi przewodnik.To aluzja do zawalonego mostu w Genui. Wszyscy mu przytakują, nie trzeba komentować. Pod drzewem oliwnym chroniącym przed upałem, ale w towarzystwie nieznośnych muszek podziwiamy fenomenalną inżynierię sprzed prawie 2000 lat. To był budynek w kształcie kwadratu z olbrzymim perystylem-ogrodem. Zachowała się jedynie sala z prostokątną niszą będąca pokojem gościnnym i sala z urządzeniem do ogrzewania. – Te ruiny wciąż kryją wiele tajemnic, dalej tu kopią – dodaje przewodnik. I to widać, ruiny ogrodzone, można je podziwiać jedynie z daleka i uruchomić wyobraźnię.
Mijamy dobrze zachowane pozostałości małej świątyni z II wieku. Nad nami samolot Ryanair podążający na pobliskie lotnisko Ciampino.
Druga zachowana część wykopalisk to budynek datowany na lata 140-150 przeznaczony na luksusowe bankiety. Był piętrowy z belwederem. Oj, polało się tu wiele wina …..
Trzecia część ruin mieściła termy i była najbardziej luksusową częścią całego kompleksu. W 1951 roku trafił w nią piorun i od tej pory cały obszar zaniedbano. A i ulewy ostatnich lat zrobiły swoje.
Okrążamy trzecią część budynku – przed naszymi oczami rozciąga się wspaniała panorama całego kompleksu – gdyby ruiny potrafiły mówić ….
Na horyzoncie prywatne odgałęzienie akweduktu Acqua Claudia. – Woda to było bogactwo w czasach imperium, woda w prywatnej posiadłości niebywały luksus. A w okolicy działało osiem wulkanów – mówi przewodnik. – Accipicchia! (czyli włoski odpowiednik angielskiego wow!) – wzdychają zgromadzeni, gasząc pragnienie wodą z miejscowej fontanny – lepiej niż Wezuwiusz.
Villa dei Sette Bassi należy do Parku Archeoloogicznego Appia Antica. W przyszłości będzie otwarta dla zwiedzających, kiedy, trudno powiedzieć. Na razie umieszczono tablice wyznaczające szlak, planują również otwarcie muzeum.
Nasz półtoragodzinny spacer dobiega końca. Dochodzimy do pomieszczeń gospodarczych. Tu mieszkali niegdyś pracownicy. Dziś mieszka tu stróż, który nadzoruje całą posiadłość. – Ma tu sporo pracy, samo koszenie trawy – mówię. – Ale jakiego grilla może urządzić dla znajomych i nikt mu nie przeszkadza – dodaje mój mąż. Fakt. Na odludziu, w spokoju, wspaniale oddycha się podczas letnich upałów.
Willę będzie można zwiedzić 22 i 23 września podczas Europejskich Dni Dziedzictwa o godzinie 10.30, 12.00, 14.30 i 16.00. Zachęcam. Szczegóły na www.parcoarcheologicoappiaantica.it