Mój Rzym – magiczny Awentyn

Drodzy Czytelnicy!

Witam po wakacyjnej przerwie. Rzym jeszcze nie odpoczął po letnich żarach. Upały afrykańskie nie odpuszczają. Ale już za chwilę nadejdzie październik – najpiękniejszy rzymski miesiąc. Widok Wiecznego Miasta skąpanego promieniami jesiennego słońca nie ma sobie równych. ,,Mój Rzym” – to nowy cykl na blogu. Rzym widziany oczami czytelników. To Wasze miejsce. Jestem niezmiernie ciekawa, jakie macie wspomnienia z Rzymu. Co Was zaskoczyło, co urzekło, co zniechęciło. A jeśli jeszcze nie byliście, o jakim Rzymie marzycie? Zachęcam do zwierzeń.

 

Cykl rozpoczynam wspomnieniami mojej przyjaciółki Joli. Jola odpoczywała we Włoszech na przełomie czerwca i lipca. Znalazła chwilkę czasu, aby odwiedzić mnie w Rzymie, za co jej niezmiernie dziękuję, bo wypad do Wiecznego Miasta znad Morza Tyrreńskiego z dwójką małych dzieci i w rozpoczynających się właśnie upałach to nie lada wyzwanie :). Dziewczynki spisały się na medal i przeżyły jeden dzień w Rzymie. Pomogły lody, magiczne fontanny, z których można pić wodę i kolorowanie Rzymu na Schodach Hiszpańskich. A także mąż i siostra, którzy zaopiekowali się dziećmi, dzięki czemu drugi dzień miałyśmy tylko dla siebie. Czas na spacer poza utartymi szlakami, plotki i kawusię. Odwiedziłyśmy Awentyn, rzymskie getto, Gallerię Spada z perspektywą Borrominiego, magiczną Via Giulia, oczywiście Campo dei Fiori i cudne mozaiki u św. Praksedy oraz w Bazylice Santa Maria Maggiore. A oto relacja Joli:

 

 

Dwa dni to za mało, żeby dobrze poznać Rzym, ale wystarczająco dużo, żeby zobaczyć najważniejsze miejsca, napić się pysznej, włoskiej kawy i postanowić, żeby znowu tu wrócić 🙂

 

 

Bazylika Santa Maria in Ara Coeli na Kapitolu

 

 

To, co zwraca uwagę od razu to fakt, że na każdym kroku dosłownie „potykasz” się o zabytek. Patrzysz na imponujące Koloseum, na Forum Romanum, na Panteon – jeden z najlepiej zachowanych zabytków starożytnego Rzymu i myślisz: no tak, to Wieczne Miasto…

 

 

Wrażenie robi niezliczona liczba kościołów – pięknych, bogato zdobionych, i pewnie kryjących wiele tajemnic… A w każdym tyle dzieł sztuki, tyle ciekawostek, jak również niespotykane nagromadzenie relikwii… Kilka wymienię:

 

czaszka św. Agnieszki w kościele św. Agnieszki przy Piazza Navona

żłóbek betlejemski w Bazylice Santa Maria Maggiore

część szaty ojca Pio w kościele San Salvatore in Lauro

 

San Salvatore in Lauro

 

Urzekło mnie Wzgórze Awentyńskie z dwoma kościołami: świętego Aleksego i świętej Sabiny. Kto nie pamięta z liceum wiersza o św. Aleksym, siedzącym pod schodami, czyniącym cuda? Otóż te schody (a raczej pewną ich część) można zobaczyć (oczywiście, kolejna relikwia).

 

 

To właśnie w tym miejscu znajduje się „dziurka na Awentynie”, o której mało chyba kto wie. Kto przez nią zerknie, zobaczy Bazylikę św. Piotra. Dziurka znajduje się w bramie siedziby Kawalerów Maltańskich.

 

 

 

Plac Kawalerów Maltańskich

 

 

 

Uroczo wygląda Ogród Pomarańczy, a dodatkową atrakcją jest piękny widok na panoramę Zatybrza. Na wzgórzu panuje spokój, nie ma zbyt dużo turystów. To mała enklawa ciszy i spokoju, o co raczej trudno w Rzymie.

 

 

Jola w Ogrodzie Pomarańczy

 

 

To, co jest przytłaczające w Rzymie, to zbyt duży ruch samochodowo-skuterowy, hałas, chaos i nieustanny pęd. Wszyscy biegną, trąbią, o dziwo – mało jest wypadków. W tym pozornym, ulicznym  chaosie panują jednak jakieś zasady. Dla mnie jednak było to męczące – ciągła uwaga, aby nie zostać stratowanym przez lawinę skuterów. Być kierowcą w Rzymie to wyzwanie 🙂

 

 

 

A co mają Włosi najlepszego? Oczywiście lody i kawę. Różnorodne smaki, nigdzie indziej nie spotykane, a poza tym to są chyba największe lody na świecie. Codzienna porcja lodów obowiązkowo  🙂

 

Kawa również smakowała inaczej. Nowy rodzaj, jaki piłam, to granita al caffè. To napitek idealny na upały, oziębiony, o stałej konsystencji i z bitą śmietaną.

 

Granita al caffè
Granita al caffè – rzymska specjalność – najlepsza w Tazza d’Oro

 

Kolejny rodzaj pysznej kawy – niestety, bardzo kaloryczny – to iced coffee (mrożona kawa) wypity w kultowej Sant’Eustachio Caffè.

 

Z nowości kulinarnych, które polecam, to smażone kwiaty cukinii. Po prostu delicje!

 

Rzym kusi zabytkami, kusi kuchnią, jednak nie polecam uleganiu tej pokusie w lipcu (tak jak my to uczyniliśmy). Za gorąco. Za tłoczno. Następnym razem pojedziemy tam późną jesienią.

 

* Zdjęcia pochodzą z prywatnego archiwum Joli oraz z archiwum Voice of Rome