Igor Mitoraj kochał Rzym bardziej od Paryża, w którym mieszkał i zmarł. Kochał za jego zniewalające piękno. I w swoim akcie miłości podarował mu tę niezwykłą rzeźbę, piękną Deę Romę – boginię uosabiającą Rzym.
“Rzym dla mnie jest mitem, który żyje w mojej wyobraźni, odkąd jestem dorosły” – mówił Mitoraj. “Mam przed oczamimiasto łuków i świątyń.
Deę Romę artysta wyrzeźbił w trawertynie z Tivoli – tym samym, którego używał Bernini, tym samym, z którego zbudowane są stare mosty i pałace. Trawertyn w jego rozumieniu to materiał najbliższy ziemi, naturze. Dea Roma miała być pomostem między przeszłością a przyszłością miasta – tak ją widział Mitoraj.
Wykonanie stukilogramowej rzeźby zajęło Mitorajowi dwa i pół roku. Stanęła tu na Piazza Monte Grappa w dzielnicy Vittoria 16 września 2003 roku podarowana miastu przez spółkę Finmeccanica (firma sponsorowała również słynne posągi z Riace), mającą siedzibę przy tym samym placu.
Wpadłam na nią przypadkowo. Wyrosła nagle pośród chaotycznego rzymskiego ruchu. Majestatyczna 6-metrowa twarz, niezwykle piękna i tak samo smutna pośród cyprysów, pinii, oliwek i granatów – antycznej scenerii, o jakiej marzył Mitoraj.
Jej oczy nie mają powiek. Woda spływa po twarzy bogini. I każdego z nas. Nasze oblicze rejestruje wszystkie wspomnienia, a woda oczyszcza te złe i oddala to, czego nie chce się pamiętać. Piękna metafora ludzkiego losu. Tak było przez kilka lat.
Niestety, Dea Roma dziś już nie płacze i nie wiadomo, czy po jej obliczu kiedykolwiek popłynie jakaś łza. Jest zaniedbana i aż przykro patrzeć na niszczejące piękno. Nie wiadomo, kto ma się zająć naprawą fontanny, a kto pielęgnacją zieleni – miasto kłóci się o to z Ama – przedsiębiorstwem oczyszczania miasta. I tylko przechodnie zatrzymują się przed nią na chwilę, kontemplując porzucone piękno.
Dojście – najpiękniejszą scenografią jest widok na Deę Romę z Ponte del Risorgimento. Przekraczamy most od strony Piazzale delle Belle Arti. Za rzeźbą rozciąga się Viale Mazzoni z historyczną siedzibą RAI i Piazza Mazzoni.
Tor de’ Specchi – dom, który zakupiła Francesca 25 marca 1433 roku od zamożnej rodziny Specchi, stąd nazwa, dla swoich pierwszych dziesięciu współsióstr oblatek, stoi do dziś w pobliżu Teatru Marcellusa, zobaczycie go, schodząc z Kapitolu w kierunku Ust Prawdy na Piazza della Boccà della Verità. Niesamowite miejsce, tak jak niesamowitą osobą była jego fundatorka. Tylko raz w roku, 9 marca, w dniu śmierci fundatorki, Oblatki Świętej Franciszki Rzymskiej udostępniają je tłumom rzymian.
Nad dawnym wejściem do klasztoru oblatek przy via del Teatro Marcello, 40 widnieje XVIII-wieczny fresk przedstawiający Madonnę z Dzieciątkiem w otoczeniu Świętej Franciszki Rzymskiej i patrona Europy – świętego Benedykta.
Mijamy hall, który służył jako stajnia. Do dziś zachowały się XV-wieczne fragmenty murów.
Urzeka mnie w hallu piękna kopia marmurowej rzeźby Franceski z nieodłącznym Aniołem– autorstwa Giosuè Meli – oryginał jest przechowywany w Bazylice Santa Francesca Romana w sąsiedztwie Forum Romanum.
Schody zwane Scala Santa (Święte Schody) prowadzą do oratorium i dawnego refektarza ze scenami kuszenia Franceski i jej celą. Podczas wspinaczki podziwiamy freski przedstawiające, m.in. Chrystusa wychodzącego z grobu.
W pierwszej kolejności zwiedzamy dawny refektarz. Przykuwa uwagę ściana przedstawiająca 10 scen kuszenia Franceski, 10 walk Franceskistoczonych przeciwko złym mocom. Freski są monochromiczne, zielone, jedynie języki demonów ziejących ogniem biją czerwienią. Czy ta zieleń ma potęgować grozę, nie wiem, ale czuję się nieco skrępowana, oglądając diaboliczne, do bólu naturalistyczne sceny walki z ohydnymi demonami. Nie wiemy, kto jest autorem tego cyklu, nad drzwiami widnieje jedynie data ich wykonania – 1485 rok, choć podobny sposób malowania jak w oratorium – ten sam ludowy dialekt rzymski II połowy XV wieku objaśniający każdą scenę. I wszechobecny Anioł Stróż – czuwający nad bezpieczeństwem Franceski.
Sceny kuszenia ułożone są w dwa rzędy:
Górny: spoglądając od lewej strony
Pierwsza scena – pewnej nocy Francesce pogrążonej w medytacji ukazują się trzy demony pod postaciami: lwa, smoka i węża.
Druga scena – demony biczują Franceskę tak mocno, że gdyby nie interwencja Anioła, mogłaby umrzeć z wycieńczenia.
Trzecia scena – Francesca udaje się do kuchni, aby podgrzać obiad choremu i przykutemu do łóżka mężowi, po drodze napotyka demona pod postacią węża, którego Anioł roztrzaskuje na kawałki. Ale demony nie ustępują, bo wracając z kuchni atakuje Franceskę inny demon przybierający postać lwa.
Czwarta scena – wieczorem, kiedy Francesca czyta, demony rozszarpują na kawałki wszystkie jej modlitewniki, a ją samą wyciągają z domu i popychają na stertę popiołu.
Piąta scena – Franceska widzi demona pod postacią węża, ale bez obawy ściska go w ręku. Ten przeobraża się w siedmiogłową bestię, ale w tym momencie ukazuje się święty Paweł i mieczem ścina głowy.
Dolny pas: spoglądając od lewej
Pierwsza scena – kiedy Francesca modli się, dopadają ja demony z martwymi wężami w reku i uderzają tak silnie, że zostaje cała posiniaczona.
Druga scena – Francesca w nocy udaje się ogrzać ubrania swojego męża, spotyka demony przebrane za pokornych zakonników, którzy z niej szydzą, ale udaje się je przegonić.
Trzecia scena – pewnej nocy demon przynosi do domu Franceski rozkładającego się trupa i popycha Franceskę na niego.
Czwarta scena – demon pod postacią świętego Onufrego, którego Franceska czciła, zaprasza ją do swego eremu, by odwieźć ją od zamiaru powołania kongregacji.
Piąta scena – pewnego dnia Francesce ukazuje się siedem demonów pod postacią owieczek wychwalających jej cnoty. Stopniowo zaczynają szydzić z niej, przeobrażając się w wilki, które chcą ją pożreć.
Po drugiej stronie cyklu znajduje się wejście do celi świętej– niestety, nie można było jej obejrzeć. Santa Francesca Romana mieszkała w niej cztery lata.
Święta Franciszka Rzymska spoczęła w krypcie Bazyliki Santa Maria Nova, od 1484 noszącej obecne wezwanie – Bazyliki Santa Francesca Romana (Piazza di Santa Francesca Romana, 4 w sąsiedztwie Forum Romanum). Papież Paweł V ogłosił ją świętą 29 maja 1608 roku. Bazylika Santa Francesca Romana to kościół tytularny kardynała Angela Sodano, otwarty codziennie między 10.00-12.00 i 15.00-17.00. W dniu świętej 9 marca będą celebrowane cztery msze: o 8.00, 9.00, 11.00 i 16.30. Rano odbywa się także święcenie pojazdów, bo Santa Francesca Romana od 1951 roku jest patronką zmotoryzowanych.
Tor de’ Specchi – Via del Teatro Marcello, 32, 9 marca otwarta 9.00-11.30 i 14.30-18.00. Spodziewajcie się ogromnej kolejki, przychodzą tłumy chętnych.
Bankier Agostino Chigi był nie tylko bogaty, ale miał wyrafinowany gust, dlatego proponując Rafaelowi pracę przy dekorowaniu sali na uroczystość ślubną, wybrał jako motyw dekoracji historię Amora i Psyche według ‘Metamorfoz’ Apulejusza – jednej z pierwszych książek drukowanych w renesansie. Tak oto narodziło się arcydzieło renesansu – Loggia Amora i Psyche. Wielu odczytywało ją jako alegorię miłości Chigiego do pięknej Franceski. On bogaty, ona biedna dziewczyna z ludu, która po wielu ziemskich przeszkodach, mogła wreszcie poślubić Agostino, dla niej boga.
Agostino Chigi miał pieniądze, ale ze szczęściem w miłości było już gorzej. Jego pierwsza żona, Margherita Saracini zmarła w 1508 roku, nie pozostawiając potomstwa. Bogaty bankier związał się ze znaną kurtyzaną Imperią, która pozostawiła mu córkę Lukrecję, a sama wkrótce zmarła. Chigi rozpoczął starania o rękę Margherity Gonzagi, córki Francesco Gonzagi – księcia Mantui, ale książę zwodził go z odpowiedzią, szukając lepszego kandydata na zięcia. W 1511 roku Chigi odwiedził Wenecję i stamtąd przywiózł sobie Franceskę Ordeaschi – piękną, ale biedną dziewczynę z ludu, z którą zamieszkał w willi.Żyli razem przez siedem lat, dopóki do bankiera nie dotarła wiadomość o śmierci Margherity Gonzagi w 1518 roku (nota bene nie wyszła za mąż). Ostatecznie Chigi zdecydował sią poślubić swoją wieloletnią kochankę, ku rozpaczy rodziny, zwłaszcza, kiedy na świat zaczęły przychodzić dzieci (Franceska urodziła mu pięcioro dzieci). Papież Leon X udzielił bankierowi dyspensy i nic już nie stało na przeszkodzie, aby poślubić piękną Franceskę. Zaślubiny odbyły się 29 sierpnia 1519 roku, w dniu świętego Augustyna. Mówią, że Sebastiano del Piombo sportretował Franceskę w osobie Dorotei.
Ale wróćmy do Rafaela. Rok wcześniej on i jego uczniowe ozdobili wspaniałą loggię. Jeszcze przed remontem w tej sali odbywały się bankiety i przedstawienia teatralne. Można sobie wyobrazić zaskoczenie gości po przekroczeniu jej progów. Sklepienie niczym pergola, pełne kwiatów, owoców, ptaków, nie brak również tych egzotycznych, wszak dopiero odkryto Amerykę, a do Italii przybyły pomidory. Z prawdziwego ogrodu bankiera wchodziło się do ogrodu sztuki. Loggia Amora i Psyche stanie się wzorem dla tego typu malarstwa, w Rzymie obecnym m.in. w Palazzo Altemps. I do dziś olśniewa.
Nie na darmo nazywano Rafaela cudownym dzieckim, zresztą malarz był ulubieńcem Chigiego, który zaspokajał jego kaprysy, aby tylko zatrzymać u siebie artystę. Sprowadzał mu do willi jego kochankę Fornarinę, którą malarz ujrzał niedaleko, pod łukiem przy Via della Lungara, jej ojciec mial piekarnię w pobliżu, stąd pseudonim Fornarina – piekareczka (il fornaio – piekarz, il forno – piekarnia). Jej przepiękny wizerunek autorstwa Rafaela znajduje się w Palazzo Barberini i żadna reprodukcja, nawet najlepsza, nie jest w stanie oddać piękna tego płótna. Serdecznie polecam. Można je obejrzeć za darmo w każdą pierwszą niedzielę miesiąca.
Rafael przygotował szkice, resztę wykonali jego uczniowie Giulio Romano, Raffaellino del Colle i Giovanni Francesco Penni. Historię Amora i Psyche opowiada dziesięć scen wymalowanych na łukach sklepienia, a wieńczą ją dwa malowidła imitujące arrasy na samym suficie. Są jednak puste nisze, które miały szczegółowo opowiadać ziemskie przygody Psyche. Niestety, przedwczesna śmierć i Rafaela, i Chigiego w tym samym 1520 roku zakończyła prace. Możemy więc wybiórczo obejrzeć dzieje Amora i Psyche.
Baśń o Amorze i Psyche według Apulejusza
W pewnym kraju żyli król i królowa, którzy mieli trzy piękne córki. O ile urodę dwóch starszych można było zaakceptować, o tyle od najmłodszej biło tak niespotykane piękno, że żadne słowa nie były w stanie tego oddać. Wieści o niezwykłej piękności dawno przekroczyły granice królestwa i cudzoziemcy szturmowali miasteczko, aby tylko móc zobaczyć ten fascynujący dla oczu spektakl. Oto narodziła się nowa bogini, piękniejsza od samej Wenery. Zaniedbywano więc świątynie dedykowane bogini miłości, zaniedbywano ceremonie, nie składano ofiar, ołtarze pokryły się popiołami, bo wszyscy woleli obejrzeć nową Wenerę. Zabolało to bardzo boginię piękna, bo jakaż to śmiertelnica godziła się z nią konkurować i podeptać jej godność. Okrucieństwo i żądza zemsty ogarnęły Wenerę.
Woła więc swojego syna Amora i każe mu ugodzić strzałą najbrzydszego i najbiedniejszego w okolicy, tak aby zuchwała Psyche nie zaznała szczęścia do końca życia.
A tymczasem biedna Psyche ma dość swojej nieziemskiej urody. Bo co z tego, że wszyscy ją podziwiają, skoro nikt nie chce jej poślubić ani król, ani książę, ani nawet zwykły człowiek z ludu. Jak to się mówi w Rzymie, kończy jak sora Camilla (piękna siostra papieża Sykstusa V, która pozostała panną) che tutti la vogliono e nessuno la piglia, czyli wszyscy ją podziwiają, a nikt nie chce jej poślubić.
Siostry dużo brzydsze i znalazły sobie chłopa, a ona zostanie panną-wdową za życia? Zrozpaczona dziewczyna zalewa się łzami przez całe dnie. Cierpi jej serce i ciało. Jej ojciec, podejrzewając w tym jakąś zemstę niebios i obawiając się gniewu bogów, udaje się do starej wyroczni w Milecie, błagając bóstwa o szczęśliwe małżeństwo i męża dla swojej córki. Ale odpowiedź Apollona jest daleka od tego, co pragnął usłyszeć.
Zaprowadź córkę na skały najwyższej góry, urwisko, ubierz ją tak jakby miała poślubić śmierć. Nie oczekuj zięcia – szlachetnego śmiertelnika, ale skrzydlatego demona, przed którym drży sam Jowisz. Ojciec, zdołowany przepowiedniami wyroczni powraca do domu i ogłasza córce tę nieszczęśliwą wieść. Psyche zrozumiała, że nie ma dla niej żadnego ratunku, zgubiło ją imię Wenery, zamiast wesela będzie pogrzeb, pogodziła się z losem. Tłum mieszkańców z pochodniami odprowadza ją na nieszczęsną skałę. Nagle czuje delikatny powiew. To Zefir unosi jej ciało w powietrzu i przenosi w przestworzach. Dziewczyna budzi się wypoczęta, pogodna, na miękkiej trawie, pośród kwiatów i złoconych kolumn pałacu. Wszystko pełne przepychu, ma nieziemski wymiar. Jakiś głos z góry zachęca ją do kąpieli, masaży, a potem wykwintnej kolacji wina nektary, obfite porcje czegoż tu nie ma, wręcz onieśmielona tą rozkoszą. Zbliża się noc, oczekuje kochanka, onieśmielona, bo to pierwszy raz, tymczasem jej małżonek wpada po kryjomu, robi swoje bez większej finezji i znika przed wschodem słońca. Bo gapowaty Amor zamiast wbić strzałę w stopę brzydala, jak mu nakazała matka, trafia w swoją stopę i do nieprzytomności zakochuje się w Psyche, ale spotyka się pod osłoną nocy, aby nie nakryła go matka.
Tak mijają dni i noce, aż wkroczy nuda i Psyche zapragnie zobaczyć siostry. Mąż ostrzega ją, że jest w śmiertelnym niebezpieczeństwie i nie powinna słuchać rad sióstr, a tym bardziej poznać twarzy swojego wybrańca. W końcu jednak spełnia prośbę Psyche. Zefirek przenosi siostry do pałacu. Siostry szybko zrozumiały, że one ją opłakiwały, a siostra żyje w luksusach. Próbują wyciągnąć z niej informacje o mężu, na próżno. Wiatr przenosi je z powrotem do domu. Zazdrosne, pałają zemstą i knują spisek. Jedna ma męża starszego od ojca, w dodatku łysego i karłowatego. Druga narzeka, że jest pielęgniarką swojego męża, że wykrzywiają jej się jej delikatne palce, które śmierdzą jeszcze lekarstwami serwowanymi mężowi. Trzeba wykończyć młodszą siostrę.
Siostry powracają do pałacu Psyche, wydają się słodkie jak miód, rozczulają się, bo widzą siostrę oczekującą potomka. Namawiają ją, aby w końcu poznała twarz kochanka. Może to jakaś bestia, demon. Psyche za radą sióstr bierze lampkę oliwną i kiedy jej kochanek śpi w najlepsze, zbliża się do łoża. Oniemiała po tym, co zobaczyła, a ujrzała boga miłości w całej krasie, upuszcza kroplę rozgrzanej oliwy wprost na ciało kochanka. Ten budzi się i czuje się zdradzony. Odlatuje, pozostawiając zakochaną w nim Psyche. Zrozpaczona Psyche próbuje popełnić samobójstwo, rzucając się do rzeki. Ratuje ją Pan siedzący na brzegu rzeki, który namawia dziewczynę, aby zrobiła wszystko, co tylko możliwe, by odnaleźć ukochanego. Najpierw Psyche postanawia rozprawić się z siostrami, rozumiejąc, że to one zrujnowały jej związek. Udaje się do miasta, w którym mieszka pierwsza siostra. Opowiada jej, że co noc kochała się nie z bestią, a z synem Wenery, ale że zdradziła przysięgę, Amor wygnał ją, ale w zamian kazał przyprowadzić jej siostrę, bardziej godną bycia u jego boku. Ma udać się na znajomą skałę, a stamtąd Zefirek przeniesie ją wprost w ramiona ukochanego. Próżna siostra nie zastanawiając się oznajmia mężowi, że zmarli rodzice i musi się udać na pogrzeb. Tymczasem udaje się na skałę i gotowa do lotu, kończy w przepaści. W podobny sposób Psyche wymierza sprawiedliwość swojej drugiej siostrze.
Tymczasem Wenera, kiedy dowiaduje się o wypadku swojego syna, jeszcze bardziej pała zemstą i morderczo poszukuje Psyche. W końcu udaje się do Jowisza, aby ten użyczył jej Merkurego i pomógł odnaleźć Psyche. A kto odnajdzie dziewczynę, w nagrodę otrzyma siedem pocałunków Wenery słodkich jak miód i jeden dodatkowy z języczkiem.
Biedna Psyche błąka się po ziemi. Prosi o pomoc Cererę i Junonę, ale obie odmawiają jej, bojąc się gniewu Wenery. Zmęczona poszukiwaniami, postanawia sama odnaleźć Wenerę, prosząc ją o przebaczenie. Wenera okrutnie torturuje dziewczynę, bije ją, rozrywa jej szaty, wyrywa włosy, chcąc pozbawić ją resztek piękna, po czym wyznacza jej szereg zadań praktycznie niewykonalnych, licząc na rychłą śmierć dziewczyny. Ale Psyche z pomocą natury, wychodzi zwycięsko z każdej próby.
Rozwścieczona Wenera każe jej zejść do Hadesu – świata zmarłych, do Persefony i przynieść puchar zawierający odrobinę piękna. Dziewczyna myśli, że tym razem jej koniec jest bliski i postanawia się rzucić z wieży. Ale wieża zaczyna mówić i każe Psyche podążać za jej wskazówkami. Psyche wynosi puchar, ale ciekawość nie daje jej spokoju. Otwiera więc puchar, a stamtąd wydobywa się śmiertelny zapach snu.
Psyche zapada w sen i tym razem to Amor interweniuje i budzi ją strzałą. Zdenerwowany Amor pędzi do Jowisza, prosząc go, aby położył kres jego cierpieniu, i aby matka Wenera przestała się znęcać nad dziewczyną. Jowisz rad nierad wysłuchuje prośby Amora i z pomocą Merkurego sprowadza dziewczynę na Olimp.
Na Olimpie odbywa się narada bogów i ostatecznie Psyche zostaje obdarzona boskością, po lewej Merkury wręcza jej puchar nieśmiertelności.
Ostatecznie triumfuje miłość i na Olimpie odbywają się zaślubiny Amora i Psyche – trzy Gracje po prawej stronie rozlewają magiczne perfumy nad głową Psyche. Wulkan przygotował posiłek, Apollo zagrał na cytrze, Godziny przygotowały ozdoby kwiatowe. Nawet Wenerę porwał taniec. Amor bierze Psyche za rękę, a wkrótce przychodzi na świat ich córka – Rozkosz.
Loggia Amora i Psyche zachwyci każdego.
Następne pomieszczenie to Sala Fryzu – nazwa pochodzi od fryzu przedstawiającego 12 prac Herkulesa.
Zwróćcie uwagę na malowane arrasy udające prawdziwe – zgodnie z kanonem ówczesnej mody. Podobne znajdują się w Kaplicy Sykstyńskiej. Tu znajdował się gabinet bankiera.
Mijamy reprezentacyjny hall i schodami wędrujemy na pierwsze piętro.
Wchodzimy do przepięknej Sali Perspektyw (Sala delle Prospettive). To tu odbyły się zaślubiny i bankiet weselny. Sala jest ogromna – 150 m kwadratowych, szachownica szlachetnych marmurów na posadzce. O rozrzutności bankiera już dawno krążyły legendy. Podobno miał w zwyczaju wyrzucać do Tybru złote i srebrne naczynia po to, aby epatować swoim bogactwem. Tyle, że wcześniej zarzucał sieć w rzece, aby nocą ponownie je wyłowić. Ale to tylko miejska legenda.
Ale to, co przyciąga oko, to wspaniałe kolumny, kariatydy i tarasy, za którymi otwierają się pejzaże Rzymu i prowincji. Wydają się wyrzeźbione, a tylko złudzenie. Mało tego, dają wrażenie, że salon jest otwarty na wszystkie strony świata. Autor – główny architekt willi – Peruzzi – jeden z prekursorów malarstwa iluzjonistycznego, znakomicie odtworzył miejski krajobraz Rzymu, sceny z życia codziennego: Tyber, suszące się pranie, łuki, kościoły, młyny, pejzaże wiejskie. Warto dodać, że Rzym na początku XVI wieku w niczym nie przypominał potęgi z czasów imperialnych, było to prowincjonalne miasto, a tym bardziej Zatybrze traktowano jako strefę podmiejską.
Nad wejściem poniżej fryzu widoczne dwa bóstwa – po lewej Merkury, po prawej Cerera – opiekuna płodów i urodzajów, a pod nią inskrypcja Agostino Chigi.
Dookoła sali biegnie fryz przedstawiający boginie, bogów, postaci mitologiczne.
Jednak największą atrakcją tego pomieszczenia są graffiti pozostawione podczas najazdu landsknechtów na Rzym w 1527 roku– nazywanym sacco di Roma (złupienie Rzymu), kiedy to w willi stacjonowali najeźdźcy.
Podczas restauracji ujrzał światło dzienne sarkastyczny napis w języku niemieckim ‘Dlaczego mam się nie śmiać, landsknechci przegonili papieża’ – to aluzja do ucieczki papieża Klemensa VII tajnym korytarzem tzw. Passetto di Borgo z Bazyliki św. Piotra do Zamku św. Anioła, widać nawet uciekającą postać papieża.
Rzym został ogołocony z dzieł sztuki, zniszczony i zdegradowany do 10 tysięcznego miasteczka. Wiele osób, zwłaszcza żołnierzy poniosło śmierć.
Ostatnia sala to sypialnia pary, nazywana Salą Zaślubin (Sala delle Nozze). Wymalował ją Giovanni Antonio Bazzi zwany Sodomą.
Znów powraca ten sam motyw przewodni – Aleksander Wielki oferuje koronę Roksanie – księżniczce perskiej, córce pokonanego króla Persów, czyli niżej stojącej w hierarchii. Aniołki przygotowują ją do nocy poślubnej, amorek rozkosznie rozbiera dziewczynę, czekającą na króla w łożu z baldachimem, z boku widać także ciemnoskórą służącą. Za Aleksandrem jego wieloletni kompan Efestone (z niebieską szatą wokół szyi) trzyma pochodnię.
Dalej metafora wielkoduszności Aleksandra Wielkiego, który oddaje honory kobietom z rodziny króla perskiego Dariusza po wygranej bitwie pod Isso.
Wreszcie magiczny koń macedońskiego władcy, który towarzyszył mu w bojach – Bucefał. W tle widoczna Bazylika Maksencjusza i Forum Romanum.
Agostino Chigi nie nacieszył się długo małżeństwem. Zmarł w 1520 roku. Został pochowany w kaplicy Chigich w kościele Santa Maria del Popolo, którą zaprojektował mu jego ulubiony Rafael.
Rafael i Baldassarre Peruzzi – architekt willi spoczywają w Panteonie.
Villa Farnesina została zakupiona w 1579-80 roku przez ród Farnesich, ale popadła w ruinę. Potem przechodziła z rąk do rąk, aż w 1927 roku zakupiło ją państwo włoskie.
Od 1944 roku mieści się tutaj Akademia Lincei– najstarsza akademia naukowa na świecie, powołana w 1603 roku. Jej członkiem był Galileusz.
W pokojach pracują także artyści skandynawscy, stypendia funduje il Circolo Scandinavo w Rzymie.
Villa Farnesina
Via della Lungara, 230
Otwarta od poniedziałku do piątku od 9.00 do 14.00
i wyjątkowo w drugą niedzielę miesiąca od 9.00 do 17.00.
O 12.30 wizyta z przewodnikiem i muzyką renesansową na żywo. Tę wizytę trzeba obowiązkowo zarezerwować telefonicznie: +39 06 68027268 bądź mailem farnesina@lincei.it. Bilet wstępu €18.00).
Bilety wstępu w 2020 roku
Nowość!!! – bilety można już rezerwować on-line.
Normalny €10.00 audioprzewodnik w cenie biletu, nie ma opcji biletu bez audioprzewodnika
18 – 65 lat
Uwaga! Kto zwiedził Muzea Watykańskie, otrzyma zniżkę w Villa Farnesina – trzeba przedstawić bilet wstępu z Muzeów Watykańskich w ciągu 7 dni od daty odwiedzin.
Ulgowy €9.00 audioprzewodnik w cenie biletu, nie ma opcji biletu bez audioprzewodnika
powyżej 65 lat
nauczyciele z ważną legitymacją
Ulgowy €7.00 audioprzewodnik w cenie biletu, nie ma opcji biletu bez audioprzewodnika
10 – 18 lat
grupy szkolne z obecnym nauczycielem – od szkoły podstawowej po uniwersytet – wymagana legitymacja szkolna bądź studencka lub list ze szkoły
Gratis
Dzieci poniżej 10 lat w obecności rodziców
Niepełnosprawni z przewodnikami
Dziennikarze z ważną legitymacją
Przewodnicy turystyczni z ważną legitymacją
Koszt wizyty z przewodnikiem €12.00
Sobota, 10.00 – język angielski, 12.30 – język włoski
Druga niedziela miesiąca 15.00 i 16.00 – język włoski
Ma wszystko, co mieć powinna doskonała willa – wdzięk, lekkość, elegancję, wyrafinowany gust właściciela, a do tego posmak miłości. Bo to właśnie miłość triumfuje w Villa Farnesina. Jej ukoronowaniem jest zapierająca dech w piersiach Loggia Amora i Psyche – arcydzieło sztuki renesansowej, wykonane na ślub Agostino Chigiego z Francescą Ordeaschi. Amor – syn Wenus i Psyche – śmiertelniczka niezwyklej piękności, która została boginią. Wielu widziało w tej opowieści alegorię historii miłosnej bankiera, bo oto piękna, ale biedna wenecjanka z nizin poślubiła bogacza, dla niej prawie boga.
Agostino Chigito niesamowicie interesująca postać. Przybył do Rzymu ze Sieny, mając zaledwie 21 lat. Pozostał w nim na zawsze. Otworzył ze wspólnikami bank, a dzięki swojej błyskotliwości także jego filie w ważnych miastach Europy. Zakupił nawet prawa do portu Porto Ercole all’Argentario jako bazę dla swojej aktywności handlowej. To stąd wyruszały jego statki na podbój Morza Śródziemnego. Podziwiał go nawet sam sułtan, nazywając wielkim kupcem chrześcijaństwa. Olbrzymie bogactwo, które zgromadził, było przepustką na dwór papieski, a szybko w jego kieszeni siedzieli papieże, zwłaszcza papież Juliusz II, którego projekty wojenne kosztowały fortunę. Siedziba banku i pałac bankiera znajdowały się niedaleko Arco dei Banchi, ale nie wystarczały. Pieniądze zaprowadziły go na szczyty, szybko stał się mecenasem i przyjacielem artystów, potrzebował więc nowej, wystawnej rezydencji, jakiej nikt nie mial w Rzymie. I tak zawędrował na drugi brzeg Tybru, za Bramę Settimiana (Porta Settimiana), w miejsce uważane wówczas za peryferyjne.
A że mial pieniądze i wyrafinowany gust, wraz z nim przybyli wspaniali artyści tamtej epoki: sieneńczyk Baldassarre Peruzzi – główny architekt pałacu, Rafael, Sebastiano del Piombo sprowadzony przez bankiera z Wenecji i Giovanni Antonio Bazzi zwany Sodomą. Zabrakło jedynie Michała Anioła, który dekorował wówczas sklepienie Kaplicy Sykstyńskiej.
Baldassarre Peruzzi zaprojektował Villę Chigi, bo tak nazywała się pierwotnie, w kształcie litery U – zainspirowany stylem dawnych rezydencji cesarskich. Prace rozpoczęto 22 kwietnia 1506 roku. Pierwotne wejście do willi ozdobione pięcioma łukami znajdowało się od strony ogrodów, dziś odwrotnie. Cały budynek zdobi gzyms przedstawiający świętujące aniołki.
I jeszcze jedna ciekawostka. W trakcie prac nad uregulowaniem wałów Tybru w 1879 roku odkryto pozostałości fresków zdobiących Villę Farnesina zbudowaną w czasach cesarza Augusta. Willa nie ocalała, ale zrekonstruowane freski można dziś obejrzeć w Palazzo Massimo należącym do Museo Nazionale Romano w pobliżu Piazza della Repubblica.
Wchodzimy do Loggii Galateizwanej także Loggia del Giardino ( Loggią Ogrodową), a potocznie Salą Zodiaku, bo pierwsza rzecz, która rzuca się w oczy to oryginalne sklepienie namalowane przez Peruzziego w 1511 roku przedstawiajace położenie nieba w dniu narodzin bankiera Chigiego. Sufit przetrwał w nienaruszonym stanie, wprawiają w zachwyt sztuczne stiuki, namalowane z panującą wówczas modą.
Spoglądam w górę i widzę na sklepieniu historię dwóch młodych dziewczyn niezwykłej urody – niestety ofiar igraszek bogów, bo to one, a nie bogowie zostały ukarane przez zazdrosne i pałające zemstą boginie. I gdzie tu sprawiedliwość!
Oto po rozgwieżdżonym niebie mknie piękna Kallisto, powozi wóz zaprzężony w dwa woły. Symbolizują Wielki Wóz i Wielką Niedźwiedzicę. Szary wół ma wywalony język i groźne spojrzenie. U dołu w chmurze putti dmuchają, pomagając w powożeniu. Według Owidiusza Kallisto (a jej imię oznacza najpiękniejsza) służyła niegdyś Artemidzie, a więc ślubowała dziewictwo. Tymczasem Jowisz podstępnie przybrał postać bogini łowów i zaczął czule obejmować niczego nie świadomą dziewczynę, po czym powrócił do boskiej postaci i zbałamucił Kallisto. Kiedy po dziewięciu miesiącach przypadkowo podczas kąpieli było widać owoc zabawy Jowisza, wściekła Artemida pogoniła ją na zawsze ze swego orszaku, a zazdrosna Junona zamieniła dziewczynę w Wielką Niedźwiedzicę.
Obok historia Perseusza i Meduzy. Również Meduza była śliczną dziewczyną. I ją posiadł Posejdon w świątyni Ateny. Rozwścieczona bogini zemściła się na dziewczynie, zamieniając ją w monstrum, zamiast włosów z jej głowy wychodziły węże, a spojrzenie zabijało każdą żywą istotę. Perseusz w stroju żołnierza rzymskiego, zaopatrzony w zbroję Ateny, która pomogła mu pokonać Meduzę, obcina głowę potworowi. W ten sposób uratował swoją matkę Danae od małżeństwa z Polidektesem, który zażądał głowy Meduzy w zamian za rezygnację z małżeństwa. Z głowy Meduzy wyszedł Pegaz – syn Meduzy i Posejdona – skrzydlaty koń symbolizujący sławę. Obok Pegaza widzimy pięć ofiar Meduzy.
Astronom Arthur Beer ustalił, że, Agostino Chigi urodził się w znaku Strzelca między 30 listopada a 11 grudnia 1466 roku, wskazując na 1 grudnia, godzinę 19.00. Nie wiadomo, czy Chigi urodził się w 1466 roku, a nie rok wcześniej, skoro nawet jego potomek papież Aleksander VII Chigi miał problemy ze wskazaniem precyzyjnej daty narodzin swojego sławnego przodka.
Mój wzrok wędruje w kierunku słynnej Galatei Rafaela, namalowanej w latach 1511-1512.
Oto okrutny Polifem namalowany przez Sebastiana del Piombo, przedstawiony jako pasterz z fletem spogląda na morze, po którym ucieka Galatea. To z nieodwzajemnionej miłości do tej nimfy zabił jej kochanka Aci, którego krew zamieniła się w rzekę o tej samej nazwie. Jest brzydki, prawie nagi, z przyzwoitości odziany w skąpą niebieską szatę.
Przerażona Galateaucieka, nie wiadomo czy spogląda w stronę uwodziciela, który pozbawił życia jej kochanka, czy w stronę amorka, gotowego przeszyć jej serce strzałą. Galatea to jedna z pięćdziesięciu nimf morskich. Na obrazie unosi swój rydwan w kształcie muszli ciągnięty przez delfiny, jeden z nich pożera ośmiornicę. Wiatr smaga jej włosy i czerwoną szatę odcinającą się od błękitów morza i nieba. Wraz z nią podąża cały orszak bóstw morskich, trytony, które posiadają nimfy. A w górze trzy amorki ze strzałami miłości. Mają uderzyć w jej serce. Jest i czwarty ukryty za chmurką z pękiem strzał, symbolizuje miłość platoniczną. Przecudne to malowidło. Jest w nim lekkość, zwiewność, dynamika, czuć poruszające się fale i wiatr smagający delikatną twarz i obfite ciało dziewczyny. I jeszcze krew, w którą zamieniono ciało jej kochanka Aci.
Poniżej Galatei za malowaną draperią imitującą naturalną (także moda tamtych czasów widoczna również w Kaplicy Sykstyńskiej) ciekawostka. To jedyna draperia, którą można otworzyć. Tę drugą warstwę, niewidoczną dla zwiedzających, tzw. ‘sekretną ścianę’pokrywają szkice, wśród których zwraca uwagę tajemnicza głowa, namalowana później w jednej z lunet sklepienia i zupełnie nie pasująca do koncepcji całości.
Przez wieki krążyła legenda opowiadająca, że to głowa Michała Anioła, który zakradł się pod nieobecność Rafaela, aby obserwować dzieło swojego konkurenta. Ostatnia renowacja potwierdziła autorstwo Peruzziego. Prawdopodobnie to jego autoportret, więc legenda ma się nijak do rzeczywistości.
Peruzzi namalował także 12 znaków zodiaku, ale miał miejsce tylko na dziesięć obrazów, więc na dwóch z nich spotykamy dwa znaki jednocześnie. Każdy znak zodiaku to alegoria mitologiczna.
Naprzeciwko wejścia Baran i Byk – to Zeus pod postacią byka porywa Europę i uprowadza ją na Kretę. Dalej kolejny owoc wypadów Zeusa. Leda obejmująca łabędzia, pod taką postacią posiadł ją Zeus i bliźnięta – Dioskurowie Kastor i Polluks – czyli astronomiczne Bliźnięta.
Dalej Herkules w swojej drugiej pracy zabija hydrę lerneńską, u jego stóp znajduje się rak. I znowu Herkules, tym razem jeszcze nagi w swojej pierwszej pracy pokonuje lwa nemejskiego, którego skóra odporna na wszystkie ciosy będzie mu odtąd towarzyszyć.
Pannę uosabia Erigone, córka Ikarosa. Jej ojciec zaszczepił i uprawiał winną latorośl, a potem poczęstował sąsiadów winem – darem od Dionizosa. Ci nie znając tego napoju upili się i będąc przekonanymi, że Ikaros podał im truciznę, zamordowali go. Erigone powróciła do domu, a jej pies doprowadził ją do trupa ojca. Zrozpaczona dziewczyna powiesiła się na drzewie pod ciałem ojca. W białej szacie Diana – bogini łowów i księżyca.
Wojowniczy Mars symbolizuje Wagę, a Merkury – Skorpiona. Strzelec – symbol słońca w towarzystwie Krotona – pół człowieka pół konia.
Wenus na muszli towarzyszą gołębie i Koziorożec – wyobrażenie mitologicznego Pana.
Znak wodnika to młody Ganimedes, którego Zeus posiadł pod postacią orła i uprowadził na Olimp.
I wreszcie ostatni znak zodiaku – Ryby. Przed nami staroitalskie bóstwo Saturn – z sierpem i zbożem – symbolami pomyślności i obfitości. Obok Wenus i jej syn Amor, którzy ratując się ucieczką przed potworem Tyfonem, zamieniają się w ryby i rzucają w wody Eufratu. Dlatego u stóp Saturna namalowano ryby.
To tylko preludium, bowiem prawdziwa uczta dopiero przed nami – toLoggia Amora i Psyche– klejnot sztuki renesansowej, kopiowany później w innych miejscach, m. in. w Palazzo Altemps w Rzymie. Poznamy ją w kolejnej opowieści.
Villa Farnesina
Via della Lungara, 230
Otwarta od poniedziałku do piątku od 9.00 do 14.00
i wyjątkowo w drugą niedzielę miesiąca od 9.00 do 17.00. O 12.30 wizyta z przewodnikiem i muzyką renesansową na żywo. Tę wizytę trzeba obowiązkowo zarezerwować telefonicznie: +39 06 68027268 bądź mailem farnesina@lincei.it. Bilet wstępu €18.
Bilety wstępu w 2020 roku
Nowość !!! – można już rezerwować bilety on-line.
Normalny €10.00 audioprzewodnik w cenie biletu, nie ma opcji biletu bez audioprzewodnika
18 – 65 lat
Uwaga! Kto zwiedził Muzea Watykańskie, otrzyma zniżkę w Villa Farnesina – trzeba przedstawić bilet wstępu z Muzeów Watykańskich w ciągu 7 dni od daty odwiedzin.
Ulgowy €9.00 audioprzewodnik w cenie biletu, nie ma opcji biletu bez audioprzewodnika
powyżej 65 lat
nauczyciele z ważną legitymacją
Ulgowy €7.00 audioprzewodnik w cenie biletu, nie ma opcji biletu bez audioprzewodnika
10 – 18 lat
grupy szkolne z obecnym nauczycielem – od szkoły podstawowej po uniwersytet – wymagana legitymacja szkolna bądź studencka lub list ze szkoły
Gratis
Dzieci poniżej 10 lat w obecności rodziców
Niepełnosprawni z przewodnikami
Dziennikarze z ważną legitymacją
Przewodnicy turystyczni z ważną legitymacją
Koszt wizyty z przewodnikiem €12.00
Sobota, 10.00 – język angielski, 12.30 – język włoski
Druga niedziela miesiąca 15.00 i 16.00 – język włoski
Rzym i Paryż łączy 60 lat współpracy. Chociaż oba narody delikatnie mówiąc nie przepadają za sobą, pamiętamy, że Napoleon był okupantem, to jednak obie stolice: i francuska, i włoska prowadzą bogatą wymianę kulturalną. Z okazji święta narodowego Francji zapraszam Was do Palazzo Farnese – siedziby Ambasady Francji. Uchodzi za najpiękniejszy pałac renesansowy w Rzymie i najpiękniejszą placówkę dyplomatyczną świata. Cóż, któż nie chciałby pracować w takim otoczeniu i w dodatku płacić tylko €1 rocznie za wynajem.
Palazzo Farnese mieści się przy eleganckim Piazza Farnese sąsiadującym z ruchliwym Campo de’Fiori. Plac zdobią dwie fontanny pochodzące z Term Karakalli, ozdobione liliami – symbolem rodu Farnese, ale to elegancka fasada pałacu, odnowiona na jubileusz 2000 roku przyciąga wzrok. Po restauracji przypomina tę oryginalną zaprojektowaną przez Antonia da Sangallo Młodszego – pierwszego architekta pałacu, a dokończoną przez Michała Anioła, który wykonał gzyms oraz loggię na pierwszym piętrze (ta z flagą francuską i UE). Okno pokoju ambasadora otaczają cztery zielone kolumny oraz lilie rodu Farnese zwieńczone kluczami świętego Piotra i tiarą. Pozostałe herby: kardynała Ranuccio i Ottaviano Farnese (Parma) dodano w XVIII wieku. Całość jest imponująca: 29 metrów wysokości, 57 szerokości.
Ród Farnese nie miał rzymskich korzeni. Pierwsze dokumenty z XI wieku łączą go z Farneto (późniejszym Farnese) w powiecie Viterbo, do dziś w Caprarola niedaleko Viterbo można podziwiać wspaniałą posiadłość rodu Farnese. Bardzo wpływowa była również linia rodu w Parmie.
W 1495 roku kardynał Alessandro Farnese, przyszły papież Paweł III, kupuje od augustynów z kościoła Santa Maria del Popolo budynek na terenie dzisiejszego Piazza Farnese z zamiarem wyremontowania go na siedzibę rodową. Szybko rozpoczyna prace remontowe, ale te przerywa najazd wojsk cesarza Karola V na Rzym w 1527 roku – słynne Sacco di Roma. Prace ruszają ponownie w 1534 roku, kiedy kardynał zostaje papieżem. Przy pałacu pracują czterej znamienici architekci, w kolejności chronologicznej: Antonio da Sangallo Młodszy, Michał Anioł, il Vignola i Giacomo della Porta. Po papieżu Pawle III pałac dziedziczą trzej kardynałowie: Ranuccio, Alessandro i Odoardo. Elżbieta, ostatnia nosząca nazwisko Farnese wychodzi za mąż za Filipa V Hiszpana. Pałac przechodzi w posiadanie Burbonów z Neapolu i trzeba dodać, że wiele cennych dzieł wywożą bezpowrotnie do Neapolu i Caserty. Kiedy Rzym zostaje stolicą zjednoczonych Włoch, ambasador Francji – markiz Noailles w 1874 roku otrzymuje od Franciszka II – ostatniego władcy Królestwa Obojga Sycylii tenże pałac na siedzibę francuskiej dyplomacji. Rok poźniej wprowadza się na ostatnie piętro biblioteka i l’École française – francuski ośrodek badań archeologicznych w Rzymie. Francja kupuje pałac w 1911 roku z możliwością wykupienia go przez państwo włoskie po 25 latach. I tak w 1936 roku na mocy klauzuli o pierwszeństwie zakupu pałac przechodzi w ręce włoskie, ale w tym samym roku Włochy i Francja podpisują wzajemną ugodę, w ramach której zarówno Ambasada Francji w Rzymie, jak i Ambasada Włoch w Paryżu będą w posiadaniu budynków przez 99 lat, płacąc rocznie symboliczną kwotę €1 za wynajem. A w 2035 roku zostaną zwrócone obydwu państwom.
Niewielką część Palazzo Farnese ze słynną Galerią dei Carracci można zwiedzać z przewodnikiem trzy razy w tygodniu. Natomiast pokój ambasadora i pomieszczenia, w których podejmuje gości są praktycznie niedostępne zwiedzającym, gdyż służą jako miejsce pracy francuskiej dyplomacji. Okazja trafia się wyłącznie raz w roku, we wrześniu, z okazji Europejskich Dni Dziedzictwa.
Wchodzimy do pałacu 14-metrowym korytarzem pośród granitowych kolumn z Term Karakalli i głów imperatorów. Jego sklepienie dekorują symbole heraldyczne rodu Farnese: lilie i jednorożec. Po chwili wkraczamy na elegancki dziedziniec honorowy. Arkady parteru imitują łuki Teatru Marcellusa – to dzieło da Sangallo. Podziwiamy kolumny w trzech porządkach: na parterze – dorycki, na I piętrze – joński, na II piętrze – koryncki. Girlandy owoców i maski zostały dodane przez Michała Anioła. Arkadowe przejście prowadzi do pałacowych ogrodów, w których ambasador wydaje przyjęcia, m.in. 14 lipca, w święto narodowe Francji.
Schodami reprezentacyjnymi docieramy na pierwsze piętro, ale w połowie drogi niespodzianka. Mijamy mały dziedziniec, niegdyś otwarty, od XVIII wieku oszklony. Są tam trzy sarkofagi ozdobione scenami mitologicznymi, a całość pokrywają rzeźby z rzymskich okrętów wojennych.
Po lewej na skromnym sarkofagu znajduje się kolejny przedstawiający Dianę i Endymiona. Diana schodzi z wozu, aby wprowadzić swojego kochanka w niebiańskie obszary. Po prawej bardziej wyrafinowany sarkofag. Sarkofag Dziewięciu Muz. Powyżej łuków całości lilie w otoczeniu dwóch smoków (symbol papieża Grzegorza XIII – protektora rodziny Farnese).
Odurza zapach wszechobecnych lilii.
Przekraczamy próg Salonu Herkulesa. Ten monumentalny salon ma aż 18 metrów wysokości. Po genialnej przeróbce Michała Anioła wysokość pomieszczenia odpowiada wysokości dwóch pięter pałacu. Niegdyś stacjonowała w nim straż.
Wnętrze dość ubogie, ściany ozdabiają dwa arrasy wykonane według watykańskich fresków Rafaela : Pożar Borgo i Papież powstrzymujący Attylę – wodza Hunów – tyle, że z wizerunkami papieża Pawła III. To świadectwo wielkości jego pontyfikatu.
Rzuca się w oczy imponujący posąg Herkulesa – rozpoznajemy go dzięki maczudze i skórze lwa z Nemei. Niegdyś zdobił on arkady dziedzińca honorowego. To kopia posągu z brązu autorstwa Greka Glykosa. Odnaleziono go w XVI wieku bez nóg, nogi dorobiono później, to częsta praktyka stosowana w renesansie.
Obfitość i Miłosierdzie miały zdobić grób papieża Pawła III w Bazylice św. Piotra. Pozostały wewnątrz pałacu i dekorują kominek Salonu Herkulesa.
Najbardziej reprezentacyjna sala pałacu – Sala dei Fasti – to dziś biuro ambasadora.Ma 150 metrów kwadratowych, na ścianach florentyński manierysta Salviati, a po jego śmierci bracia Zuccari wymalowali najważniejsze dokonania rodu Farnese.
Paweł III w apoteozie, siedzi na tronie między alegoriami pokoju i pomyślności.
Ponad kominkiem kardynał Ranuccio il Vecchio prowadzi wojsko papieskie na podbój nowych ziem.
Gabinet ambasadora zdobi także najstarszy sufit pałacu autorstwa da Sangallo Młodszego.
Okna pokoju wychodzą na Piazza Farnese – tam, gdzie z zewnątrz słynna loggia Michała Anioła.
Wchodzimy do Sali posiadłości rodu Farnese – w 1860 roku Franciszek II Burbon i Maria Zofia Bawarska, potomkowie rodu Farnese, zostają zmuszeni do opuszczenia Neapolu i wprowadzają się do rzymskiego pałacu. Na ich życzenie Antonio Cipolla przemalowuje kilka sal pałacowych. Tę dekoruje groteskami, motywami pompejańskimi oraz pejzażami miast należących do rodu Farnese: jest tu Caprarola, Piacenza, Parma. A na suficie nad herbem Farnese – korona królów neapolitańskich.
W kolejnej sali – Poczekalni Herkulesa– kardynał Odoardo Farnese jako Herkules musi wybrać między rozkoszą reprezentowaną przez piękną kobietę (i to jest łatwa ścieżka, ale prowadzi do nędzy) a cnotą uosabianą przez kobietą z mieczem – to ścieżka pracowitości, którą od wieków podąża ród Farnese. Ten wizerunek kardynalski namalował młody Annibale Carracci, zanim przystąpił do dzieła swojego życia.
Rzut oka na dziedziniec.
Urzeka nas wystawne lustro.
Podziwiamy jeszcze arras przedstawiający zaślubiny Jazona z Kreuzą – córką króla Koryntu.
Wchodzimy do trzech sal reprezentacyjnych ambasadora, niedostępnych zwiedzającym.
Biały Salon – gościł ekscentryczną Krystynę, szwedzką królową od grudnia 1655 do lipca 1656 roku. Jej portret ozdabia salon.
Tu w 1935 Mussolini negocjował z ówczesnym ambasadorem Francji – Camille Barrere zakup pałacu przez państwo włoskie.
Z okien widać taras zbudowany na życzenie Odoardo Farnese.
Żółty Salonzdobi wspaniały kasetonowy sufit z czterema symbolami rodu Farnese – skrzydlatym Pegazem, liliami, tarczą i okrętem wojennym.
Czerwony Salon – nazywany także salonem filozofów, gdyż zdobiły go popiersia filozofów i poetów greckich (dziś w Muzeum Archeologicznym w Neapolu). Wspomniany malarz Cipolla zaproponował kanapy w kolorze caffè-latte, które doskonale komponują się z drewnianym sufitem.
Podążamy do najpiękniejszego miejsca pałacu – arcydzieła renesansu – Galerii dei Carracci– otwartej we wrześniu ubiegłego roku po 18-miesięcznej restauracji.
Ale to nie koniec atrakcji. Polecam wszystkim obejrzeć finezyjną fasadę Palazzo Farnese z perspektywy Via Giulia. Pracowali nad nią dwaj architekci: il Vignola oraz Giacomo della Porta.
I jeszcze jedna ciekawostka: Łuk Farnese przy Via Giulia to część pasażu, który poprzez Tyber miał połączyć Palazzo Farnese z przepiękną Villą Farnesina (siedzibą bankiera Agostino Chigi) na Zatybrzu, zakupioną przez ród Farnese w 1579 roku. Projektu nigdy nie zrealizowano, ale łuk dodaje uroku Via Giulia.
Aby zwiedzić Palazzo Farnese, trzeba odwiedzić stronę Inventer Rome, zarejestrować się jak najwcześniej i nie później niż tydzień przed planowaną wizytą, zapłacić €9 wstępu (€11 jeśli ktoś chce dodatkowo zwiedzić bibliotekę l’École française – tylko w piątki o 17.00 w języku włoskim) i nie zapomnieć o zabraniu dowodu osobistego bądź paszportu, bo to budynek ambasady. Na stronie znajdziecie harmonogram wejść.Palazzo Farnese zwiedza się w poniedziałki, środy i piątki po południu: w języku francuskim, włoskim i angielskim. Godziny otwarcia i język zmieniają się co miesiąc, sprawdzajcie zatem harmonogram przewidziany na każdy miesiąc. Maksymalnie 25 osób w grupie. Dzieci poniżej 10 roku życia nie mogą zwiedzać obiektu. Zwiedzanie trwa godzinę, wyłącznie z przewodnikiem, nie można tłumaczyć. Obejmuje dziedziniec honorowy, ogrody, Salon Herkulesa i Galerię dei Carracci.
Palazzo Farnese
Piazza Farnese, 67 (w sąsiedztwie Campo de’ Fiori)
‘My to nie umiemy dobrze inwestować w nasze zabytki‘ – użala się mój kolega. ‘Anglicy czy Irlandczycy ogrodzą siatką kawałek muru, obok wybudują jakąś restaurację i biznes się kręci’. ‘Macie wszystkiego za dużo’ – uśmiecham się, ale po cichu przyznaję mu rację, patrząc na Park Akweduktów. Mieszkańcy okolicznych dzielnic przez całe lata 80-te pisali petycje, zbierali podpisy, walcząc o ten wyjątkowy obszar, w końcu w 1988 roku włączono go w obręb Parku Regionalnego Appia Antica. O jego istnieniu wiedzieli jednak wyłącznie miejscowi. Przewodniki milczały, a świat ujrzał wspaniały Akwedukt Klaudiusza (Acquedotto Claudio) dzięki filmowi Sorrentino -‘Wielkie Piękno’. Zbyt wielkie, aby je pominąć, choć słyszę głównie turystów anglojęzycznych. Dojazd jest naprawdę bajecznie prosty, o ile nie strajkuje metro, a samo przejście najbardziej urokliwego odcinka też nie zabierze zbyt wiele czasu.
Najszybciej dociera się od stacji metra A – Cinecittà, choć proponuję wysiąść na wcześniejszej stacji Subaugusta chociażby po to, aby spojrzeć na najbardziej rozrywkowy lokal z czasów świetności miasteczka filmowego, otwarty w 1954 roku, ulubione miejsce spotkań aktorów – Meo Pinelli. Któż go nie odwiedzał – fotografie mówią same za siebie. Znajduje się tuż przy wyjściu ze stacji metra. W listopadzie 1991 roku został tu schwytany Ciro Mariano, jeden z najbardziej okrutnych przywódców Camorry, odpowiedzialny za dwie rzezie w Neapolu. Uciekł z Neapolu. Policja poszukiwała go od miesięcy, a namierzyła, śledząc jego młodą kochankę, również córkę jednego z camorristów. Policjanci przebrani za kelnerów przyjęli zamówienie, po czym zakuli go w kajdanki. Czasy nie tak odległe …
W Meo Pinelli można wypić kawę albo coś mocniejszego, skorzystać z toalety (w parku nie ma ani toalet, ani punktów gastronomicznych). Tuż za nim znajdziecie pizzę Alice czy lodziarnię sycylijską, jeśli macie ochotę przekąsić małe co nieco przed spacerem.
Idziemy w kierunku pętli autobusowej na Piazza di Cinecittà, a potem skręcamy w Circonvallazione Tuscolana, którą dojdziemy do samego parku przy Via Lemonia.
z czasów republiki – l’Anio Vetus, l’Acqua Marcia, l’Acqua Tepula i l’Acqua Iulia
z czasów imperium – l’Acqua Claudia i l’Anio Novus
i siódmy akwedukt powstały w czasach renesansowych – l’Acquedotto Felice – zbudowany przez Sykstusa V w latach 1585-1590, wykorzystujący jednak arkady l’Acqua Marcia.
Cywilizacja rzymska to cywilizacja wody, a akwedukty rzymskie – arcydzieła inżynierii. Woda przynosiła życie do Rzymu, stąd Wieczne Miasto nazywano Regina Acquarum – królową wód. Sieć akweduktów wokół Rzymu licząca około 416 kilometrów codziennie doprowadzała prawie miliard litrów wody do miasta (tę kwotę pokonano dopiero w latach 70-tych XX wieku) – woda spływała obficie do fontann publicznych, do term, do domów patrycjuszy. Można było umyć się (termy kosztowały grosze i każdy mógł z nich skorzystać), napić, najeść, załatwić potrzeby higieniczne i jeszcze pozostawała nadwyżka. Woda pomagała przetrwać rzymskie upały. Wreszcie dodawała splendoru Rzymowi, który w czasach cesarza Trajana był najbardziej wyrafinowanym, ale też najbardziej zaludnionym miastem świata. Liczył od 1 do 1,5 mln mieszkańców.
Warto dodać, że już w starożytności zdarzały się kradzieże wody, zwłaszcza że część akweduktów biegła nad ziemią. Wodę dostarczały źródła górskie, a nie Tyber. To również wymagało nie lada umiejętności od budowniczych, ogromnych ilości studzienek, odpowiedniej wysokości akweduktów, zwykle nie przekraczającej 21 metrów i ułożenia rur tak, aby nie było zbyt wielkich spadków. Rzec można – awangardowy system jak na tamte czasy. W pobliżu Porta Maggiore zbiegało się 8 akweduktów – był to ważny punkt strategiczny, można powiedzieć centrala wodna. Tak obszerną wiedzę o akweduktach zawdzięczamy Sesto Giulio Frontino –ich kuratorowi i pisarzowi z czasów cesarza Nerwy (97 rok).
Wchodzimy na teren parku. Mijamy pozostałości l’Acqua Marcia.
W oddali uwodzą piękne Wzgórza Albańskie. Co jakiś czas przeleci samolot lądujący na pobliskim Ciampino. Sielski klimat wsi rzymskiej.
Naszym oczom ukazuje się wspaniały Acquedotto Claudio (Akwedukt Klaudiusza) – niezwykle fotogeniczny, pięknie prezentuje się o każdej porze roku. Jego budowę rozpoczęto w 38 roku, zakończono w 52 roku, już za Klaudiusza, stąd nazwa. Mierzył prawie 69 kilometrów, aż 15 kilometrów na powierzchni ziemi. Ten fragment na terenie Parku Akweduktów jest najlepiej zachowanym.
Jeśli skręcicie w lewo i miniecie już cały Akwedukt Klaudiusza, dotrzecie do ruin dawnej stacji kolejowej Roma – Frascati, z której korzystał papież Pius IX. Nie radzę robić tego w pojedynkę, ta część jest wyjątkowo odludna, a i sam park nie należy do bezpiecznych, nie ma tu żadnych patroli. Zachowajcie więc ostrożność na terenie całego parku podczas spacerów w ciągu tygodnia. W weekendy przychodzi sporo ludzi, sporo rowerzystów, piknikują rodziny, więc jest nieco bezpieczniej.
Na tyłach Akweduktu Klaudiusza grają w golfa.
A z przodu piknikują.
U zbiegu l’Acqua Marcia i l’Acqua Claudio spotykamy Casal Roma Vecchia – to pozostałość po jednym z nielegalnych domów wybudowanych po wojnie, kiedy to w parku osiedlali się na dziko wydziedziczeni jak ich nazywano, głównie mieszkańcy włoskiego Południa, którzy przybywali do stolicy w poszukiwaniu pracy i szczęścia.
Obok sztucznego jeziorka wchodzimy w głąb parku, kuszą liczne ścieżki spacerowe i rowerowe. To doskonałe miejsce zabaw dla dzieci, mogą szaleć do woli.
Z daleka prężą się pojedyncze łuki Akweduktu Klaudiusza osiągające tu po 27-28 metrów wysokości. Wiosną towarzyszą im makowe pola.
Jesienią – skąpa ziemia przygotowująca się do zimy.
Ścieżki doprowadzą nas do początku Akweduktu Felice.
Na tej wysokości znajduje się oficjalne wejście do parku – przy Via Lemonia, 256. Punkt informacyjny jednak nie działa.
Plac zabaw również. W przyszłych wyborach nie zagłosujemy na tych, którzy zniszczyli plac zabaw – głosi napis. Dodam, że pobliska Via Tuscolana to jedna z najbardziej zaludnionych dzielnic Europy, potrzeb jest wiele, można więc zrozumieć gniew i oburzenie rodziców.
Macie dwie możliwości: albo opuścicie Park Akweduktów tutaj przy kościele San Policarpo i dojdziecie do stacji metra Giulio Agricola, co osobiście doradzam, ewentualnie nieco dalej tak, aby wyjść na wysokości metra Lucio Sestio bądź Numidio Quadraro ( w tej części parku pozostałości Villa delle Vignacce – II-IV w, la Tomba dei cento scalini – czyli 100 schodków prowadzących do komory grobowej, nie są jednak ani dobrze oznaczone, a tym bardziej otwarte), albo powędrujecie dalej wzdłuż Akweduktu Felice aż do Parku Tor Fiscale. Ta droga nie jest bezpieczna, trzeba przejść chaszcze pod wiaduktem kolejowym Roma-Casino-Napoli, kręci się tam wielu Cyganów. Odradzam ze względu na bezpieczeństwo. Przeszłam ją raz w niedzielę i więcej nie planuję, a Parco di Tor Fiscale, gdzie najlepiej można podziwiać Akwedukt Felice da się odwiedzić w bardziej cywilizowany sposób, o czym wkrótce.
Ogród Pomarańczy (Giardino degli Aranci) na Awentynie, oficjalnie znany jako Parco Savelli przyciąga tłumy fotografujące się na tle tarasu widokowego. Mnie osobiście męczą banały w stylu romantyczny, zapierający dech w piersiach, bajkowy etc, bo bez wątpienia najbardziej fascynujące spojrzenie na Rzym oferuje nam Janikulum, ale Ogrodowi Pomarańczy nie sposób odmówić elegancji. Mało kto wie, że zawdzięczamy go faszystom. To za Mussoliniego powstał ogromny plan modernizacji Wiecznego Miasta. Wiele z tych inwestycji przetrwało do dziś i nadal służy mieszkańcom. A bez wątpienia udostępnienie publiczności tego malowniczego zakątka było strzałem w dziesiątkę.
Wcześniej wzgórze awentyńskie od strony rzeki ukrywało swoje piękno podzielone między Zakon Kawalerów Maltańskich (do dziś jest strefą niedostępną, ogrody i kościół można zwiedzić raz lub dwa do roku za słoną opłatą rzędu €25-€30), benedyktynów (w ogrodzie przy kościele św. Aleksego mieścił się szpital zakaźny, dziś kościołem opiekują się ojcowie somascy) i dominikanów.
Ogród Pomarańczy zaprojektował w 1932 roku jeden z najlepszych architektów epoki, specjalizujący się w ogrodach, Raffaele de Vico. Na miejscu dawnego ogrodu warzywnego dominikanów posadził drzewka pomarańczowe. W hołdzie Dominikowi, jak mówią. To odmiana gorzkiej pomarańczy, tej niejadalnej (istnieją także gorzkie pomarańcze jadalne, z których robi się marmoladę). Tylko zagraniczni turyści czasem rzucają się na owoce. Te prawdziwe drzewka pomarańczowe z jadalnymi owocami i pniem po pierwszym drzewku zasadzonym przez św. Dominika można obejrzeć przez magiczną dziurkę w pobliskiej bazylice św. Sabiny.
Do ogrodu od strony Piazza d’Illiria prowadzi brama przywieziona tu z Villa Balestra przy Via Flaminia. Obok niej wzdłuż ściany pręży się oblicze Okeanosa – ma bujne wąsy i zmarszczone brwi i powędrował sobie po Rzymie, zanim dotarł w to miejsce.
Tuż za wejściem podziwiamy elegancką sylwetkę świętej Sabiny, jej koronkowe okna – dla mnie osobiście jednej z najpiękniejszych i najbardziej fascynujących rzymskich świątyń.
Po chwili dochodzimy do głównej alei Nino Manfredi – dedykowanej wspaniałemu aktorowi włoskiemu, który uwielbiał odpoczywać w parku. Na Awentynie mieszkają również inni znani: Roberto Benigni, Giuseppe Tornatore.
I dopiero tu dostrzegamy talent architekta – drzewa posadzone symetrycznie po obu stronach alei tworzą niezwykłą scenerię dla niej – oto przed nami wspaniała kopuła San Pietro, która kusi i wabi, aby pójść dalej, aż do końca, na sam taras – belweder (bel vedere – z wł. piękny widok). Im bardziej przybliżamy się, tym wydaje się mniejsza, ot takie oszustwo dla oczu. Przed nami Zatybrze, inne rzymskie wzgórza od Janikulum po Monte Mario i niezliczone kopuły od tej Piotrowej po synagogę. A w dole wije się Tyber zmieniający kolory w zależności od pory roku. Jeszcze rzut oka na mury okalające ogród – pozostałości po XIII-wiecznej twierdzy rodu Savellich (możecie je w pełni podziwiać, wspinając się na wzgórze awentyńskie wzdłuż Clivo di Rocca Savella).
Ogród Pomarańczy bierze udział w pilotażowym programie miasta. Zaadoptował go inwestor prywatny – grupa Sorgente i to ona odpowiada za codzienne utrzymanie parku. Jeśli program się sprawdzi, być może i inne miejsca w Rzymie zyskają swojego opiekuna. Park przeszedł gruntowny remont i z wielką pompą otworzono go 21 kwietnia na urodziny Rzymu.
Z pewnością rzymski zachód słońca oglądany w tym miejscu przyprawia o bicie serca. To dawka piękna, którą powinien podarować sobie każdy odwiedzający włoską stolicę.
A nocą pozostaje jedynie zdjęcie zza bramy. I ta magiczna kopuła Bazyliki św. Piotra w oddali. Tak daleko, tak blisko …
Kościół San Saba chciałam zobaczyć ze względu na przepiękny średniowieczny fresk przedstawiający historię świętego Mikołaja. Oprócz tego pogłębiłam moją wiedzę o imieniu Saba, bo dotychczas wyjątkowo kojarzyło mi się z psami: a to Saba Nel z ‘W pustyni i w puszczy’, a to Saba Ludwika Dorna – najsłynniejszy pies IV RP Saba, czy Saba Aleksandra Kwaśniewskiego. Pamiętacie zapewne, jak byly prezydent grzmiał: Jarosławie Kaczyński! Lechu Kaczyński! Ludwiku Dorn i Sabo! – nie idźcie tą drogą! San Saba to również miejsce bliskie papieżowi Franciszkowi, bywał tu często jako kardynał u swoich współbraci jezuitów.
Na zboczach Awentynu, w miejscu zwanym małym Awentynem, dawnej Remurii, czyli miasta Remusa (upamiętnia go plac o tej nazwie – Remuria), a według niektórych historyków to tu, a nie na Palatynie Romulus zamordował Remusa, wznosi się przepiękna bazylika, która między VIII a X wiekiem była najważniejszym klasztorem Rzymu, pośredniczącym między Wiecznym Miastem a Konstantynopolem. A wszystko za sprawą świętego Saby pochodzącego z Jerozolimy, który w 645 roku uciekł do Rzymu wraz ze swoimi współbraćmi z islamizującej się Palestyny. Wcześniej znajdowały się tu koszary, które przejęła święta Sylwia, matka Grzegorza Wielkiego i zamieniła je na oratorium. Do XI wieku klasztor należał do mnichów greckich, po Schizmie Wschodniej przeszedł w ręce benedyktynów najpierw z Monte Cassino, potem z Cluny, następnie zarządzali nim cystersi, a dziś należy do Kolegium Węgiersko-Niemieckiego prowadzonego przez jezuitów.
Do trójnawowego wnętrza prowadzi atrium pełne pamiątek z przeszłości. Po wejściu odsłania się naszym oczom dość skromne pomieszczenie, odrestaurowane w latach 20-tych XX wieku, kiedy powstała tu dzielnica San Saba, a bazylika stała się jej sercem. Zachwyca jednak oryginalna posadzka braci Kosmatów i 14 kolumn antycznych zakończonych różnymi kapitelami (porządek joński, koryncki). Do ściany prawej nawy przyczepiono pozostałości scholi cantorum (czyli miejscu przeznaczonemu dla osób zajmujących się oprawą muzyczną nabożeństw) również z początków XX wieku.
Kieruję się jednak od razu na lewo, gdzie istnieje coś w rodzaju czwartej nawy, jak ją nazywają źródła – być może to jest to pozostałość po oryginalnym portyku. To pod nim kryją się prawdziwe skarby: trzy oryginalne XIII-wieczne freski – autorstwa prawdopodobnie Maestro di San Saba.
Piękna i wzruszająca historia świętego Mikołaja z Bari(choć on rodem z Turcji). Trzy młode, nagie dziewczyny śpią w łóżku obok swojego ojca (temat trzeba przyznać mało stosowny do świętych wnętrz). Rodzina jest biedna, ale uczciwa. Ojciec obawia się o przyszłość swoich córek, bo choć dziewczyny są urodziwe, to bieda może sprowadzić je na złą drogę. Zatroskany ojciec modli się do świętego Mikołaja, a ten, poruszony jego dramatyczną historią, nocą wrzuca przez okno sakiewkę pełną złotych monet. Od tej pory święty Mikołaj przynosi dzieciom prezenty w nocy z 5 na 6 grudnia.
Obok inny fresk przedstawiający Madonnę z Dzieciątkiem na tronie, której towarzyszą San Saba i Sant’Andrea (święty Andrzej – patron Kościoła Wschodniego).
I wreszcie trzeci fresk – na którym widać papieża (prawdopodobnie jest to Grzegorz Wielki) między dwoma świętymi: Sabą i Andrzejem.
W apsydzie między cyborium – XIV wieczne ukrzyżowanie Chrystusa, po jego bokach stoi Matka Boska i święty Jan. Powyżej freski apsydy datowane na 1575 rok: Madonna z Dzieciątkiem na tronie w otoczeniu 12 apostołów, Grzegorza XIII i świętych. Jeszcze wyżej Baranek mistyczny, baranki i na samej górze Chrystus między świętym Sabą i świętym Andrzejem. A w trójkącie ponad absydą – przepiękne zwiastowanie NMP.
Dzielnicę San Saba zaprojektował Quadrio Pirani, podobnie jak sąsiadujące z nią Testaccio. Powstała w 1921 roku dla piemonckich urzędników przybyłych wraz ze zjednoczeniem Włoch. Ma bukoliczny charakter. Dominują tu niskie, nie przekraczające czterech pięter kamienice, szerokie wysadzone drzewami ulice, małe wille z ogrodami przeznaczone dla dwóch rodzin ze słonecznymi wnętrzami i obszernymi dziedzińcami. Blisko Term Karakalli. Ulice noszą nazwy znanych artystów: Borrominiego, Palladia czy Gian Lorenzo Berniniego – plac jego imienia na tyłach kościoła to ulubione miejsce spotkań mieszkańców. Przychodzą tu poczytać sobie poranną gazetę na ławeczce czy poplotkować z sąsiadami.
26 maja 2013 tuż przed wieczorną mszą świętą uzbrojony gang napadł na kościół. Rabusie najpierw obezwładnili sekretarkę, potem udali się na piętro, gdzie powiązali trzech jezuitów z Ameryki Południowej, przykładając im pistolet do skroni zrabowali ponad 6 tysięcy euro uzbieranych tego dnia podczas pierwszej komunii i podzielonych w workach na rożne cele (ojcowie co poniedziałek rozdają worki z żywnością najbardziej potrzebującym). Niestety, takie barbarzyńskie napady na kościoły w okresie komunijnym zdarzają się coraz częściej.
Basilica di San Saba,
Piazza Gian Lorenzo Bernini, 20
stacja metra B Circo Massimo – położona niedaleko siedziby FAO
Francesca Bussi de’ Leoni, po mężu Ponziani to mniej znana, a ukochana przez rzymian patronka Wiecznego Miasta. Fundatorka klasztoru oblatek, które raz w roku, w dniu święta Franceski otwierają swoje drzwi. A w środku oczarowują cudowne freski oratorium – zwanego tez dawnym kościołem, autorstwa Antoniazzo Romano ukończone w 1468 roku. Według Vasariego Antoniazzo Romano był jednym z największych artystów Lacjum i głównym malarzem całkowicie rzymskim, rzymianin z urodzenia i z wyboru. Oratorium zdobi 26 scen, w których zamknięto historię życia i cudów Franceski. Tylko wyobrażenie Piekła zostało namalowane przez innego artystę.
Malowidła te mają ogromną wartość artystyczną i historyczną. Historyczną, bo przenoszą nas w świat Franceski, na rzymskie ulice, place, widzimy ówczesne pałace, kościoły, mosty nad Tybrem, winnice i ogródki Rzymu pierwszej połowy XV wieku, miasta opanowanego przez głód, dżumę, kłótnie między rodami o wpływy, wreszcie ostre bójki uliczne. Często pojawiają się na nich postaci o konkretnym imieniu i nazwisku, rzymskie dzielnice jak chociażby Monti, Lateran czy Zatybrze. Niemiecki profesor Arnold Esch przewertował kroniki tamtych czasów, chcąc sprawdzić czy wydarzenia przedstawione na freskach mają potwierdzenie w rzeczywistości. Wyniki badań zaskoczyły go – zatem można je odczytywać jako świadectwo codzienności czasów Franceski.
Artystyczną, bo zachwycają i techniką, i intensywnością kolorów (zostały odrestaurowane w 2008 roku), i sposobem ich prezentacji. Każda z czterech ścian oratorium została podzielona na dwa pasy malowideł: górny i dolny.
Każdy z obrazów zamyka ozdobna ramka. Pod każdym z nich gotyckim charakterem opisano sceny w dialekcie ludowym, którym posługiwali się mieszkańcy Rzymu w drugiej połowie XV wieku. Nie lada gratka dla językoznawców.
Jest charyzmatyczna Francesca: zawsze w białym welonie i czarnym habicie, pomagająca każdemu, kto zwraca się do niej o pomoc. Dlatego też po jej śmierci lud rzymski krzyczał: ‘santa subito’ i stąd późniejszy przydomek ‘Romana’ – Rzymska.
Na freskach widać liczne uzdrowienia miejscowych z różnych dolegliwości, widać częste ekstazy Franceski. I obecność anioła przedstawianego jako 10-letniego chłopczyka, z długimi włosami i wspaniałymi oczami. Jest jej aniołem stróżem, opiekunem i przewodnikiem. Według przekazów to anioł uratował ją i jej szwagierkę od śmierci, kiedy wpadły do Tybru w 1399 roku.
Francesca urodziła się w 1384 roku, w bogatej szlacheckiej rodzinie niedaleko Piazza Navona. Została ochrzczona w kościele Sant’Agnese in Agone. Pieszczotliwie w dzieciństwie zwana Ceccolella. Chciała poświęcić się Bogu, ale nie dane jej było od razu. Jako 12-letnia dziewczynka musiała poślubić Lorenza Ponziani – syna znanych i bogatych rzeźników i hodowców trzody chlewnej. Poświęciła się z pokorą rodzinie, urodziła trójkę dzieci. Ale życie nie oszczędziło jej dramatów rodzinnych. Dwójkę dzieci: Agnese i Evangelistę zabrała dżuma, przeżył tylko Battista. Mąż – zwolennik papieża został sparaliżowany podczas walk z królem Neapolu i praktycznie nie opuszczał łoża do końca życia. A ona ze szwagierką Vannozzą oddawały się działalności charytatywnej, pomagając biednym, co denerwowało jej teścia, zwłaszcza kiedy Francesca opróżniała domowy spichlerz i piwnice z winem czy sprzedawała rodzinne szaty i klejnoty.
I choć zakon zakłada w 1425 roku, budynek klasztorny kupuje w 1433 roku, zamieszka razem z siostrami dopiero po śmierci męża w 1436 roku. Krótko – tylko 4 lata. Umrze we własnym domu, kiedy wróci, aby uzdrowić swojego syna z dżumy. Odejdzie 9 marca 1440 roku pogodnie. Jej ciało spoczywa w krypcie Bazyliki Santa Francesca Romana obok Forum Romanum.Palazzo Ponziani istnieje do dziś na Zatybrzu, przy Via dei Vascellari, 61. Mieści się tam hotel. Francesca jest patronką zmotoryzowanych i co roku 9 marca przed południem odbywa się święcenie pojazdów.
1. Ściana centralna z ołtarzem
Matka Boska z Dzieciątkiem w otoczeniu świętej Franceski i świętego Benedykta oraz anioła, nieodłącznego kompana Franceski.
Pod malowidłem na ołtarzu stoi szklany pojemnik z fragmentami szat Franceski.
15 sierpnia 1425 roku Francesca wraz ze swoimi pierwszymi współtowarzyszkami składa śluby w kościele Santa Maria Nova. Przeor benedyktynów oliwetańskich ma powiększoną głowę w stosunku do pozostałych postaci. W ten sposób malarz podkreślił rangę jego stanowiska. Oblatki benedyktynki do dziś żyją w klasztorze Tor de’ Specchi.
Kiedy Francesca wraca z Lateranu, spotyka na moście mężczyznę z przetrąconym przez miecz ramieniem. Prowadzi go do swojego domu i leczy jego ramię.
W dzień Bożego Narodzenia 1432 roku Francesca w ekstazie uczestniczy we mszy celebrowanej przez świętego Piotra w obecności Maryi Dziewicy. I to święty Piotr czyni ją oblatką.
Malowidło z boku po prawej stronie: Camilla Clarelli rodzi się niema. Francesca przywraca jej dar mowy, dotykając język swoim palcem.
Pewien Giuliano, poganiacz mułów podczas rąbania drzewa prawie obciął sobie całą stopę. Kiedy pojawia się u Franceski pięć miesięcy po wypadku, noga jest już zaatakowana przez gangrenę. Ale Francesca smaruje stopę maścią przygotowaną własnoręcznie i ocala stopę młodzieńca.
2. Ściana naprzeciwko wejścia
Jacobella, córka Gregoria Lelli, sparaliżowana, zostaje przyniesiona na ręku do domu Franceski. Ta obiecuje jej uzdrowienie po trzech dniach i tak rzeczywiście się dzieje.
Francesca rozdaje wino biednym, opróżniając domową baryłkę do dna. Jakież zdziwienie, kiedy odkrywa beczkę wypełnioną po brzegi i w dodatku wyśmienitym winem.
Francesca, przechadzając się po dzielnicy Monti, słyszy płaczącą kobietę, której nieochrzczone jeszcze dziecko zadusiło się podczas snu. Francesca bierze dziecko na ręce, modli się i zwraca je żywe matce.
W 1402 roku w Rzymie panuje głód. Francesca opróżnia swój spichlerz, rozdając zboże biednym. Po powrocie do domu zastaje spichlerz wypełniony po brzegi zbożem najlepszej jakości.
Pewien Stefano ciężko ranny w głowę, kiedy lekarze nie dają mu żadnych szans na wyleczenie, udaje się do Franceski. Ta, dotykając jego głowy, uzdrawia go.
Rycerz został uderzony w głowę przez wroga za podjudzanie go i pozostawiony na ziemi umierający. Francesca podnosi go, kładzie ręce na roztrzaskanej głowie i uzdrawia młodzieńca.
3. Trzecia ściana
W rogu u góry Tomasso Clarelli z widocznym garbem udaje się do Franceski. Ta kładzie pakuły na zdeformowaną część ciała i w ten sposób uzdrawia go.
1 marca 1433 roku Francesca ma wizję. Matka Boska przyciąga ja pod swój płaszcz, a jej córki w Chrystusie zostają zaakceptowane jako oblatki Maryi. I znowu całości towarzyszy anioł.
Pewien Paolo podczas bójki został dziewięć razy dźgnięty nożem. Francesca uzdrawia go swoim balsamem, ale na kolanie czyni znak krzyża, który pozostanie widoczny jako blizna aż do końca życia młodzieńca.
Podczas kolejnej ekstazy Francesca otrzymuje od Madonny Dzieciątko Jezus, które przytula z czułością.
28 czerwca 1438 roku, wracając z Bazyliki św. Pawła za Murami, Francesca zatrzymuje się w swojej winnicy. Kiedy zbliża się do źródełka, doznaje ekstazy. Pada na kolana, ale kiedy się podnosi, jej szaty są suche.
Kolejna ekstaza Franciszki – zmartwychwstały Chrystus podaje jej prawą dłoń.
Pewien Giovanni stracił czucie w nodze przykuty do łóżka podczas długiej choroby. Francesca uzdrawia go, aplikując swą cudowną maść.
Dwie sceny:
Po lewej: Kiedy Francesca medytowała, ukazał się jej zmarły podczas dżumy w 1411 roku syn Ewangelista w towarzystwie anioła, odtąd anioł będzie towarzyszył Francesce do końca jej życia.
Po prawej: w zakonie panuje głód, brakuje chleba dla sióstr. W wielkiej sali refektarzu Francesca cudownie pomnaża chleb, który zapełnia kosz widoczny na pierwszym planie.
Często kiedy Francesca przyjmuje komunię, ukazuje się jej glob ziemski ponad jej głową.
4. Ściana wejściowa
Francesca umiera w swoim domu 9 marca 1440 roku. Chrystus przyjmuje duszę Franceski ulatującą z niej po kwiecistym kobiercu. Tylko dlaczego dusza jest płci męskiej?
Pewien Paolo, podczas rąbania drewna, wpadł do Tybru i pół godziny przebywał pod wodą. Kiedy go wyciągnęli z wody, był już martwy. Wezwana Francesca błogosławi go i przywraca mu życie.
W styczniu 1438 roku Francesca z ośmioma siostrami udaje się do swojej winnicy po chrust, którym ogrzewa klasztor. Siostry chcą pić. Nagle w środku zimy na krzewie wyrasta dojrzała kiść winogron i zakonnice mogą ugasić swoje pragnienie.
Pogrzeb Franceski. Przez trzy dni, aż do 12 marca ciało Franceski jest wystawione na widok publiczny w Santa Maria Nova. Na pierwszym planie znów opat z wielką głową, ten sam, który ją przyjmował do zakonu. Z tyłu mieszkańcy Rzymu, niektórzy doznają cudownych uzdrowień, dotykając ciała Franceski.
I wreszcie w rogu fresk, który wzbudza największe zainteresowanie. Nie znamy jego autora. Powstał nieco później niż cały cykl Antoniazza Romano. Francesca w towarzystwie anioła spoglądają na Piekło.
Ciała potępionych wpadają wprost do paszczy piekielnego smoka pod postacią węża, który następnie wypluwa je na samo dno jamy piekielnej. W sercu Piekła siedzi sobie Szatan w ludzkiej postaci – nazwany mocno Satanasso. Jest cały czarny, ma przekrzywiony nos, szpony drapieżnika, rogi na głowie i ogromne skrzydła. Z szyderczym uśmiechem unosi rękę w geście sądzenia niegodziwych dusz (parodiując gest błogosławieństwa Chrystusa).
Piekło ma kilka poziomów jak u Dantego. Poniżej Franceski są próżni, zawieszeni głową w dół.
Pod nimi smutny orszak tych, którzy muszą się zaprezentować Szatanowi.
Piętro niżej – zgnuśniali i obojętni.
Jeszcze niżej skąpcy i skłonni do gniewu.
Najniżej łakomczuchy i rozpustnicy, a z prawej strony ekskomunikowani wypluci przez smoka gotują się w kotle wypełnionym rozżarzonym roztworem smoły, siarki i oleju.
Na koniec warto spojrzeć na przepiękny intarsjowany sufit pomieszczenia.
Rzymski sen kardynała Ferdynanda I Medyceusza nie trwał zbyt długo, bo zaledwie 11 lat, ale to wystarczyło, aby stworzyć jedną z najpiękniejszych renesansowych willi miejskich i ogrody nie mające sobie równych. W 2015 roku wygrały konkurs na najpiękniejszy park publiczny Włoch. Kto raz spojrzy na Wieczne Miasto z belwederu czy kawiarnianego tarasu, zakocha się w tym miejscu bez pamięci. Villa Medici musiała być godna tak wielkiego nazwiska.
Z zewnątrz Villa Medici jest surowa, przypomina raczej klasztor, a nie lekki pałac. Cuda kryją się po drugiej stronie.
Ale zanim na dobre przekroczymy jej progi, cóż to za kula w fontannie przed wejściem? Plotka głosi, że to pamiątka po igraszkach królowej szwedzkiej Krystyny, która nie zdążyła na umówione spotkanie ze swoim kochankiem kardynałem Decio Azzolino, właśnie w Villa Medici, więc znalazła oryginalny sposób na powiadomienie o swej nieobecności, odpalając jedno z dział umieszczonych na tarasie Zamku Świętego Anioła. Pocisk trafił wprost na drzwi wejściowe Villa Medici. Tyle legendy, bo eksperci przyznają, że pocisk nie dałby rady przelecieć 1,5 kilometra i uderzyć z taką siłą. W rzeczywistości granitowa misa w kształcie pucharu została kupiona do zakonników z San Salvatore in Lauro, a kula to element dekoracji. Drzwi wejściowe z brązu są jednak oryginalne i rzeczywiście pozostał na nich jakiś odcisk, ale dokładnie nie znamy jego pochodzenia.
Nad wejściem widnieje napis: Akademia Francuska. Na schodach wita nas jej założyciel – Ludwik XIV – przebiegły król, który stworzył ją w 1666 roku, wysyłając najzdolniejszych artystów na studia do Wiecznego Miasta, aby potem kopiowali to samo w Paryżu. Sprytnie to sobie wymyślił. Kręte, ślimacze schody przywodzą na myśl zamki nad Loarą. 11 lutego 2016 Akademia Francuska obchodziła 350 lat istnienia. Ale pierwotnie mieściła się w Palazzo Mancini niedaleko Via del Corso. Kiedy tylko Napoleon zajął Rzym, zagarniał również najpiękniejsze zakątki Wiecznego Miasta. W 1803 roku przeniósł siedzibę Akademii Francuskiej do tej willi – przepięknej renesansowej rezydencji rodu Medyceuszy z fenomenalnymi ogrodami.
No właśnie 8-hektarowe ogrody dzisiejszej willi są niczym w porównaniu z 25 hektarowymi słynnymi ogrodami Lukullusa z winnicą na zboczu Pincio (dzisiejsza Salita di S. Sebastianello). Były fenomenalne, akwedukt bezpośrednio doprowadzał tu wodę, wewnątrz znajdowały się także cysterny z wodą. Po śmierci Lukullusa w 52 r przeszły w posiadanie cesarskie i powoli zaczęły popadać w ruinę. Ponieważ było to miejsce peryferyjne, więc przez wieki nie zasilano go wodą publiczną. Bratankowie kardynała Giovanniego Ricci z Montepulciano, również Giovanni i Giulio zakupili obszary willi w połowie XVI wieku, budując pałac i czyniąc z tego miejsca jedno z najbardziej prestiżowych w Rzymie. Nic więc dziwnego, że kardynał Ferdynand I Medyceusz miał na nią chęć i zakupił przy najbliższej okazji – w 1576 roku, a przy pomocy florenckiego architekta Bartolomeo Ammanatiego przekształcił ją w willę marzeń. Nowo powstały akwedukt Acqua Felice zbudowany za Sykstusa V doprowadził tu wodę. Willa szybko stała się modnym miejscem w Rzymie. Pomieszkiwał w niej kardynał Aleksander – przyszły papież Leon XI, którego pontyfikat trwał zaledwie 27 dni. I nawet kiedy Ferdynand I Medyceusz w 1587 roku powrócił do Florencji, obejmując tron Wielkiego Księcia Toskanii, willa pozostała prestiżowym miejscem toskańskim. Mieszkał tu ambasador Toskanii, zamknięto w niej Galileusza po wyroku Świętej Inkwizycji.
Właściwie, aby zobaczyć oryginalne rzeźby ozdabiające i pałac, i ogrody, trzeba udać się do Florencji– mówi przewodniczka (willi nie można zwiedzać indywidualnie). Ferdynand i jego potomkowie wywieźli najcenniejsze dzieła zdobiące posiadłość, ale to była ich kolekcja prywatna – mieli prawo.
Przy wejściu do ogrodów wita nas Dea Roma – bogini opiekująca się miastem (jej wizerunki możecie zobaczyć także na Placu Kapitolińskim i na Piazza del Popolo). To dar dla Medyceuszy od papieża Grzegorza XIII (tego od reformy kalendarza), a figurkę zakupił kardynał d’Este do ogrodów kwirynalskich – ówczesnej letniej rezydencji papieży.
Nieco dalej słynna Niobe i jej dzieci, grupa rzeźb odnalezionych w 1583 roku w Villa Tommasini pobliżu Porta San Giovanni i zakupiona przez kardynała de’Medici. Choć to tylko odlew gipsowy wykonany przez stypendystów willi za czasów dyrektora Balthusa (oryginał we florenckich Uffizi), robi ogromne wrażenie.
Niobe – matka 14 dzieci: 7 chłopców, 7 dziewczynek, zabitych strzałami przez Artemidę i Apolla, po tym, jak ośmieliła się publicznie porównać z ich matką Latoną – mającą jedynie dwójkę dzieci. Jej nieopisany ból malujący się na twarzy po utracie dzieci.
Jeszcze próbuje obronić najmłodszą dziewczynkę. Bezskutecznie – bogowie są bezlitośni dla śmiertelników, którzy muszą znać swoje miejsce w szeregu.
Pod krzakiem paproci leży jeden martwy syn, drugi już omdlewa.
Idziemy dalej. Widok znajomy. Kadr z filmu ‘Wielkie piękno’. To po tym labiryncie przechadza się główny bohater.
Ale najpiękniejsze dopiero przed nami. To fasada pałacu wychodząca na ogrody. Lekka, zwiewna. Skąpana rzymskim słońcem. Filmowa scenografia.
Zdobią ją płaskorzeźby z antycznych sarkofagów. Są niejednorodne, pochodzą z różnych miejsc. Taka była ówczesna moda, wykorzystać antyk jak najlepiej. Te najcenniejsze płaskorzeźby m.in. z Ara Pacis odjechały do Florencji – z Ara Pacis zachowały się jedynie girlandy.
Odjechały również posągi, niegdyś wbudowane w fasadę, pozostały po nich puste nisze. Ferdynand był wysmakowanym kolekcjonerem. Największą kolekcję zakupił m. in. z Valle Capranica (1584) – ponad 128 posągów, 54 popiersi i głów. Oprócz tego korzystał z okazji, tak wszedł w posiadanie Wenus Medycejskiej odnalezionej w Willi Hadriana w Tivoli (dziś w Uffizich) czy wspomnianej wcześniej Niobe.
Czego nie zdążyli wywieźć Medyceusze, wywieźli Francuzi, kiedy Napoleon przejął willę w posiadanie.
Lekka Loggia dei Leoni (Loggia Lwów) prowadziła z salonu wprost do ogrodów. Lwy od 1798 roku zdobią Loggia della Signoria we Florencji.
Zwiewny Merkury w locie (oryginał Giambologna) – gości we florenckim Museo Bargello.
Obelisk egipski ze świątyni Izydy w Heliopolispośrodku sześciu trawników w oryginale można obejrzeć we florenckich ogrodach Boboli.
Akademia Francuska szybko stała się ośrodkiem kulturalnym. Przybywali tu najwięksi artyści francuscy: Fragonard, Ingres, Corot, Berlioz, Debussy. Ale najwięcej zrobił dla niej Balthus – znakomity artysta i dyrektor Villa Medici w latach 1961-1979. To on przywrócił jej dawny blask i splendor. Stypendyści wykonali wiele kopii antycznych posągów. Uporządkowano ogrody (zostały odnowione w latach 2000-2005).
Wchodzimy na taras.
To stąd rozciąga się nieziemski widok na willę i Bazylikę św. Piotra w oddali.
Tu kończy się najbardziej cywilizowana część ogrodów. Za tarasem rozpoczyna się dzika strefa.
Idziemy aleją, w której zamordowano Messalinę (ponoć urządzała tu orgie seksualne ze swoim kochankiem Sillo). Dochodzimy do schodów prowadzących na najwyższy punkt ogrodów – według przewodniczki oprowadzającej nas znajduje się na wysokości kopuły Bazyliki św. Piotra. Mauzoleum otoczone cyprysami, z którego miała spływać woda. Kardynał nie zdążył ze swoim projektem. Może zrealizują go inni architekci, bo zaledwie kilka dni temu ogłoszono konkurs na odnowę tego miejsca.
A dalej gąszcze, ogród warzywny, sad i wiszące ogrody nad Muro Torto wzdłuż którego grzebani niegdyś prostytutki.
Tu mieszkają stypendyści Akademii Francuskiej z całego świata. Selekcja jest ostra, ale kto ją przejdzie, otrzymuje €3000 miesięcznieprzez 12 lub 18 miesięcy (wiek 20-45 lat). Stypendyści mają opłacone mieszkanie, parking, szkołę dla dzieci, a współmałżonek również otrzymuje pensję, żyć nie umierać. Wcześniej mogli korzystać także z basenu, ale sąsiadujący hotel nie życzył sobie widoków nagich kąpiących się pod ich oknami, więc basen zamknięto.
W drodze powrotnej podążamy ścieżką wzdłuż muru, pachną kwiaty i cytrusy. Tędy wjeżdżały powozy kardynalskie. Docieramy do Gipsoteki – a wewnątrz jakby cała Francja się tu zjechała – to gipsowe kopie posągów z Chartres, Reims, Luwru i posągów antycznych wykonywane przez stypendystów.
Apartamenty kardynalskie wewnątrz willi są ciasne i mroczne i przynajmniej na mnie nie zrobiły wielkiego wrażenia. Nie można ich fotografować, ale w niektórych pokojach można przenocować (szczegóły tutaj).
Natomiast z tarasu kawiarni rozpościera się wspaniała panorama Rzymu.
Villa Medici
Viale Trinita dei Monti, 1
powyżej Schodów Hiszpańskich – metro A – Spagna
otwarta od wtorku do niedzieli – 9.30 – 17.30, jeśli jest wystawa od 10.00 do 19.00
Bilet wstępu €12, zniżkowy €6 (seniorzy po 60 roku życia, studenci, posiadacze m.in. Roma Pass)
Uwaga! W czwartki po 17.00 wstęp wolny na wystawy.