Rzymski kościół Il Gesù kryje mały klejnot szczególnie bliski rzymianom. To Madonna della Strada – Madonna Drogi cudami słynąca.
W maleńkiej kapliczce po lewej stronie ołtarza, tuż za majestatyczną kaplicą św. Ignacego Loyoli mieści się wyjątkowy fresk. To wizerunek Madonny della Strada – Madonny Drogi, szczególnie bliskiej i czczonej przez św. Ignacego Loyolę podczas jego rzymskich lat.
Lubię włoskie słowo Madonna – ma w sobie jakąś majestatyczność i wdzięk. Madonna della Strada to piękny, niezwykle urokliwy fresk przedstawiający Matkę Boską z Dzieciątkiem. Nie wiemy, kto go namalował. Nie znamy dokładnej daty powstania. Przyjmuje się , że został namalowany między II połową XIII a I XIV wieku i prawdopodobnie pochodzi z rzymskiej szkoły średniowiecza.
Pierwotnie ten wizerunek znajdował się w Chiesa degli Astalli (potem przemianowanym na Chiesa degli Altieri) od nazwy placu, przy którym się znajdował, aktualnego Piazza del Gesù. Fresk ocalono podczas burzenia starego kościoła i przeniesiono do nowo wybudowanego il Gesù.
Madonna otulona złotym płaszczem, z koroną na głowie wpisaną w nimb, zwrócona twarzą do wiernych ma otwartą prawą dłoń, jakby chciała przygarnąć wszystkich wiernych. Dzieciątko, z krzyżem na głowie wkomponowanym w nimb, błogosławi światu prawą ręką.
Fresk został niedawno odrestaurowany. Malowidła po bokach ołtarza autorstwa Valeriana przedstawiają sceny z życia Maryi.
Od 2003 roku Madonna della Strada patronuje rzymskim netturbini, czyli pracownikom AMA, miejskiego przedsiębiorstwa oczyszczania miasta, tym, którzy sprzątają rzymskie ulice i wywożą śmieci. Jej wizerunek mają w swojej siedzibie w pobliżu Watykanu, tam, gdzie mieści się ulubiona szopka Jana Pawła II, otwarta przez cały rok.
Le pietre d’inciampo – kamienie, na których zapisany jest początek i koniec życia ludzkiego brutalnie zakończonego przez nazistów. Czasem jest data śmierci, jeśli znana, częściej miejsce bezpowrotnej podróży. Kamienie, które powinny krzyczeć, lecz czasem cisza jest bardziej wymowna. Znajdziecie je w całej Europie, również w Rzymie.
Pietre d’inciampoto projekt niemieckiego artysty Guntera Demniga. Małe mosiądzowe kwadraty 10 cm x 10 cm przypominające kostkę brukową (a w Rzymie sampietrini) upamiętniające ofiary nazistowskiego terroru, zwykle umieszczane przed budynkami, w których mieszkały.
Gunter Demnig zawsze montuje je sam, od tych pierwszych położonych w 1995 roku w Kolonii po kolejne, a dziś jest ich prawie 70 tysięcy, w samym Rzymie ponad 200. Koszt jednego kamienia razem z montażem to €120. Pieniądze pochodzą z indywidualnych zbiórek, z wnioskiem występuje rodzina ofiary bądz przyjaciele rodziny.
Pierwsze kamienie w Rzymie pojawiły się przy Via della Reginella, 2 na terenie dawnego getta w 2010 roku. Cztery kobiety: matka – Grazia, dwie córki Giudita i Ada oraz wnuczka Rosanna: jest data narodzin, data aresztowania – 16 października 1943, miejsce deportacji i data śmierci. Takich rodzin było wiele.
Przy Via della Reginella, 27 znajdziecie kolejne trzy położone w styczniu 2018 roku.
W dzielnicy Monti – przy Via della Madonna dei Monti, 82 aż 20 tabliczek tej samej rodziny żydowskiej – De Consiglio. W nocy z 9 na 10 grudnia 2018 ukradziono je. Taki barbarzyński akt w samym centrum cywilizowanej, wydawać by się mogło stolicy. Komu były potrzebne? W połowie stycznia tego roku autor umieścił nowe.
Igor Mitoraj kochał Rzym bardziej od Paryża, w którym mieszkał i zmarł. Kochał za jego zniewalające piękno. I w swoim akcie miłości podarował mu tę niezwykłą rzeźbę, piękną Deę Romę – boginię uosabiającą Rzym.
“Rzym dla mnie jest mitem, który żyje w mojej wyobraźni, odkąd jestem dorosły” – mówił Mitoraj. “Mam przed oczamimiasto łuków i świątyń.
Deę Romę artysta wyrzeźbił w trawertynie z Tivoli – tym samym, którego używał Bernini, tym samym, z którego zbudowane są stare mosty i pałace. Trawertyn w jego rozumieniu to materiał najbliższy ziemi, naturze. Dea Roma miała być pomostem między przeszłością a przyszłością miasta – tak ją widział Mitoraj.
Wykonanie stukilogramowej rzeźby zajęło Mitorajowi dwa i pół roku. Stanęła tu na Piazza Monte Grappa w dzielnicy Vittoria 16 września 2003 roku podarowana miastu przez spółkę Finmeccanica (firma sponsorowała również słynne posągi z Riace), mającą siedzibę przy tym samym placu.
Wpadłam na nią przypadkowo. Wyrosła nagle pośród chaotycznego rzymskiego ruchu. Majestatyczna 6-metrowa twarz, niezwykle piękna i tak samo smutna pośród cyprysów, pinii, oliwek i granatów – antycznej scenerii, o jakiej marzył Mitoraj.
Jej oczy nie mają powiek. Woda spływa po twarzy bogini. I każdego z nas. Nasze oblicze rejestruje wszystkie wspomnienia, a woda oczyszcza te złe i oddala to, czego nie chce się pamiętać. Piękna metafora ludzkiego losu. Tak było przez kilka lat.
Niestety, Dea Roma dziś już nie płacze i nie wiadomo, czy po jej obliczu kiedykolwiek popłynie jakaś łza. Jest zaniedbana i aż przykro patrzeć na niszczejące piękno. Nie wiadomo, kto ma się zająć naprawą fontanny, a kto pielęgnacją zieleni – miasto kłóci się o to z Ama – przedsiębiorstwem oczyszczania miasta. I tylko przechodnie zatrzymują się przed nią na chwilę, kontemplując porzucone piękno.
Dojście – najpiękniejszą scenografią jest widok na Deę Romę z Ponte del Risorgimento. Przekraczamy most od strony Piazzale delle Belle Arti. Za rzeźbą rozciąga się Viale Mazzoni z historyczną siedzibą RAI i Piazza Mazzoni.
Jeśli marzycie o kawie z widokami albo odwrotnie o wspaniałych widokach z kawą w tle, Terrazza Caffarelli, czyli kawiarnia Muzeów Kapitolińskich to właściwy adres. Nie trzeba jednak kupować biletu do muzeum, aby podziwiać piękno Wiecznego Miasta, kawiarnia ma bowiem oddzielne wejście i praktycznie każdy może tu wstąpić. Kawa, powiem szczerze taka sobie, ale widoki z tarasu kawiarni zapierają dech w piersiach.
Z Placu Kapitolińskiego (Piazza del Campidoglio), od strony Palazzo dei Conservatori (główne wejście z kasą biletową) udajecie się w kierunku bramy, za którą znajduje się Piazzale Caffarelli. Portal ten prowadził do Pałacu Caffarelli – w XIX wieku został wynajęty przez ambasadora Prus. Mieścił się tu szpital i biblioteka. W rękach pruskich pozostał do 1918 roku. Potem przejęło go miasto. W 1925 roku wybudowano taras (dzisiejsza Terrazza Caffarelli), a piętro niżej otwarto Museo Mussolini. Dziś na piętrze powyżej kawiarni są organizowane wystawy czasowe, ale sporo pomieszczeń czeka na swoją szansę. Być może w przyszłości otworzą tu nowe skrzydło Muzeów Kapitolińskich.
Schody prowadzą do kawiarni. Niestety, nie ma windy, co jest troszkę uciążliwe dla rodziców z wózkiem, ale za to łazienki na I piętrze mają porządny przewijak z osobnym wejściem, w centrum Rzymu to rzadkość. Osoby poruszające się na wózku inwalidzkim nie dostaną się do wnętrza tym wejściem, dotrą do kawiarni tylko od strony sal muzealnych, a więc z biletem wstępu.
Kiedy już wyjdziemy z kawiarni na taras, mamy Rzym jak na dłoni. Wyobraźcie sobie zachody słońca oglądane w tym miejscu.
W tle widzicie zieloną windę Ołtarza Ojczyzny (Il Vittoriano), która zawozi turystów na Taras Kwadryg z panoramą 360 stopni– jedyny w Rzymie, czynna codziennie od 9.30 do 19.30 (ostatni wjazd o 18.45) oprócz 25 grudnia i 1 stycznia. Wstęp – dorośli €7, zniżka poniżej 18 lat i powyżej 65 lat – €3.5, dzieci do 10 lat gratis. Osoby sprawne inaczej z opiekunem mają również bezpłatny wstęp, wchodzą od strony Via del Teatro di Marcello.
Tu na pierwszym planie po lewej Teatr Marcellusa i Portyk Oktawii, za którym rozciąga się rzymskie getto z charakterystyczną kopułą synagogi. Za nią w oddali wzgórze Janikulum. Po prawej stronie na pierwszym planie tuż za kościołem widoczny fragment klasztoru świętej Franciszki Rzymskiej – patronki Wiecznego Miasta. Obiekt ten jest otwarty tylko raz w roku, w dniu jej święta – 9 marca. Polecam to piękne miejsce. Poświęciłam mu dwa artykuły:
I Rzym – miasto kopuł – po lewej stronie w oddali ta najważniejsza – Bazyliki św. Piotra.
Po drugiej stronie tarasu za drzewami piniowymi rozciąga się Circo Massimo, budynek widoczny w oddali to siedziba FAO.
Terrazza Caffarelli jest czynna codziennie od 9.30 do 19.00 (w dniach otwarcia Muzeów Kapitolińskich). Może być jednak nieczynna także w inne dni, jeśli jest wynajęta na jakąś imprezę, bo to bardzo popularne miejsce bankietów, także weselnych. Pałac Ślubów znajduje się zaledwie parę kroków stąd.
Fontanna Kariatyd – urocza, lecz dziś mało znana, w momencie powstania zgorszyła kler, stowarzyszenia katolickie i purytańską część mieszkańców Rzymu. Pikanterii dodawało sąsiedztwo Watykanu. Ówczesny gubernator Rzymu, który rozpisał konkurs na zaprojektowanie tej części ogrodów publicznych, stracił nawet stanowisko.
Konkurs na projekt fontanny rozpisano w 1924 roku. Wygrał go rzeźbiarz pochodzący z Triestu – Attilio Selvia, ale jej inauguracja odbyła się z kilkumiesięcznym opóźnieniem w 1928 roku, bo fontanna szokowała nagością nie mniej niż słynne Najady z ówczesnego Placu Esedry (dziś Plac Republiki). Cztery nagie postaci dziewczyn w pozycji siedzącej podtrzymują misę, na szczycie której mieści się szyszka, z której tryska woda. Tak naprawdę to bardzo wdzięczna fontanna, widoczna z daleka, bo trafiłam tu przypadkowo, doskonałe proporcje. Dodajmy jednak, że powstała już w okresie faszyzmu, a stylistyka faszystowska hołdowała nagości, więc co to za szok. Wystarczy podjechać do dzielnicy EUR – modelu architektury tamtych czasów, aby się o tym przekonać.
Piazza dei Quiriti(Kwiryci to inna nazwa Sabinów, plemienia zamieszkującego Cures na północ od Rzymu w okolicach Fara Sabina) mieści się między stacjami metra Ottaviano San Pietro i Lepanto na tyłach Via Cola di Rienzo – głównej handlowej ulicy dzielnicy Prati zbudowanej tuż po zjednoczeniu Włoch dla nowej administracji. Wcześniej były tu jedynie łąki (prato to po włosku łąka). Dziś jest to jedna z najbogatszych dzielnic Rzymu, a mieszkania kosztują fortunę.
W każdą czwartą niedzielę miesiąca od 9.00 do 19.30 na placu odbywa się targ staroci.
Zwróćcie uwagę również na piękną kopułę kościoła San Gioacchino, zbudowanego, aby uczcić jubileusz kapłański Leona XIII w 1881. Zrzuciły się na niego wszystkie narody katolickie, w tym także Polska. Kopułę, pokrytą po raz pierwszy aluminium, zdobią gwiazdy oświetlające wnętrze świątyni.
I koniecznie wpadnijcie na kawę do pobliskiej Sciascia Caffè.
Z każdego miejsca spogląda na mnie głowa świętego Jana Chrzciciela na tacy – nad wejściem do kościoła, na jego suficie, w oratorium, na dziedzińcu klasztornym. Aż mi się w głowie zakręciło od takiej ilości ściętych głów. Święty Jan Chrzciciel zajmuje wyjątkowe miejsce w tym obiekcie sakralnym otwartym wyłącznie w dniu urodzin świętego – 24 czerwca i tylko przez trzy poranne godziny.
Tłumy gromadzą się już o poranku, bo to jedyna okazja w roku, aby obejrzeć wspaniały kompleks San Giovanni Decollato. Najłatwiej dojść do niego od Piazza della Bocca della Verità.
Kościół z zewnątrz wygląda obskurnie, kto by pomyślał, że wewnątrz kryje taką perłę malarstwa. Rzym końca XV wieku miał silną reprezentację florentyńczyków. To z ich woli w 1488 roku powstało Arcybractwo Miłosierdzia, którego członkowie towarzyszyli w ostatniej drodze skazanym na śmierć przez ścięcie głowy, a potem zajmowali się pochówkiem ciał. Było to prestiżowe bractwo, od 1514 roku należał do niego Michał Anioł, którego po śmierci 19 lutego 1564 roku współbracia odprowadzili z honorami do kościoła SS Apostoli, gdzie spoczął tymczasowo, zanim nie zabrano jego doczesnych szczątków do Bazyliki Santa Croce we Florencji. Papież Innocenty VIII zaakceptował arcybractwo, a dwa lata poźniej przekazał mu kościół u stóp Kapitolu – Santa Maria della Fossa, który odtąd przyjął wezwanie San Giovanni Decollato, nawiązując do męczeńskiej śmierci jego patrona, świętego Jana Chrzciciela. Decyzją papieża Pawła III od 1540 roku, raz do roku, 24 czerwca, w dniu patrona ułaskawiano jednego ze skazańców. Należy dodać, że wyroki śmierci wydawało Państwo Kościelne, które pozbywało się w ten sposób niewygodnych sobie osób, niekoniecznie morderców, bo wśród skazańców znajdowały się także osoby z czarnej listy Kościoła i arystokracji rzymskiej. To z tych rodów najczęściej wywodzili się papieże.
Jak wyglądał proces uwolnienia? Otóż ci skazańcy, którzy kwalifikowali się do uwolnienia, byli proszeni o przedstawienie dokumentu zawierającego imię skazanego oraz popełniony przez niego czyn. Cała zebrana dokumentacja była skrupulatnie studiowana przez członków bractwa, a następnie przystępowano do głosowania. Głosowano ziarnami bobu: białymi i czarnymi, które wrzucano do urny. Darowywano życie temu, którego imię zgromadziło ponad 2/3 czarnych ziaren bobu, to czarny kolor wygrywał.W Izbie Historycznej zachował się czerwony habit, który przywdziewał szczęśliwie ocalony od śmierci.
Wchodzę do przedsionka kościoła, wystój makabryczny, pełen trupich czaszek. Dziarskie staruszki pilnują, aby nikt nie fotografował ani oratorium, ani kościoła. Nie wolno.
Kieruję się najpierw do oratorium, które służyło bractwu jako miejsce modlitwy za dusze skazańców, zmarłych współbraci i dobroczyńców. Widok nieziemski. Czyżby bliźniaczka Kaplicy Sykstyńskiej? Wspaniały cykl fresków opowiadających życie świętego Jana Chrzciciela wykonali w latach 1535 -1553 artyści florenccy: Jacopino del Conte, Francesco de Rossi zwany także Salviatti oraz neapolitańczyk Pirro Ligorio – malarz i architekt i Giovanni Battista Franco – wenecjanin. Pracami kierował Giorgio Vasari. Przed naszymi oczami niczym na taśmie filmowej przebiega życie świętego, który ochrzcił Jezusa i którego kościół czci dwukrotnie: w dniu narodzin – 24 czerwca i wspomina również 29 sierpnia – w dniu jego męczeńskiej śmierci. Oglądamy cudowną nowinę ogłoszoną starzejącemu się Zachariaszowi, narodziny Jana, Chrzest Jezusa, głoszone kazanie, aresztowanie na rozkaz Heroda Antipy, któremu święty Jan wytknął pożycie z Herodiadą – ówczesną żoną brata Heroda, Filipa, co było niezgodne z prawem mojżeszowym i za co Jan trafił do więzienia.
Hipnotyzuje mnie taniec Salomè– urodzinowy prezent podarowany Herodowi, obłędny, zmysłowy, erotyczny. Taniec, w trakcie którego pijany Herod doznaje ekstazy. Jest gotów spełnić każde życzenie młodej dziewczyny. A ona – manipulowana przez matkę Herodiadę – żąda głowy świętego Jana. Zakłopotany Herod spełnia jednak życzenie dziewczyny. Podła Herodiada triumfuje, widząc ściętą głowę Jana na tacy.
To właśnie te malowidła łącznie ze wspaniałym Zdjęciem z krzyża w ołtarzu oglądali skazańcy tuż przed egzekucją. Bracia przygotowywali ich duchowo na moment śmierci. Musieli zaakceptować to, co musiało nieuchronnie nadejść, tak jak zaakceptował to Chrystus i święty Jan Chrzciciel.
Freski zostały odrestaurowane w latach 2005-2014. Ministerstwo Kultury przeznaczyło 200 tysięcy euro na ten cel. Dlaczego zatem są ukryte i niedostępne publiczności? Jaki to ma sens, kiedy tłumy są gotowe zapłacić za ich obejrzenie i mimo tego arcybractwo mówi NIE. Nawet w internecie skąpy wybór zdjęć.
W ołtarzu kościoła wspaniały obraz – Ścięcie świętego Jana – autor Giorgio Vasari. Bije od niego niesamowite piękno. Tym razem łamię zakaz i pstrykam ukradkiem z daleka.
I wreszcie przechodzę na dziedziniec. To dawny cmentarz. Od 1600 roku z woli papieża Klemensa VIII bracia grzebali tu ciała skazańców, które na noszach przewieźli wcześniej do kościoła. Natomiast odcięte głowy zbierano do koszyka i palono 24 czerwca.
Bardzo toskański ten dziedziniec – wspaniale oddaje klimat florenckiego renesansu.
Dookoła na murach odcięta głowa świętego Jana na tacy – symbol arcybractwa i tablice upamiętniające dobroczyńców.
Na płytach nagrobnych widnieje napis: DOMINE CUM VENERIS JUDICARE NOLIS NOS CONDEMNARE, czyli Panie, kiedy przyjdzie czas sądu, nie potępiaj nas. W domyśle – bo my zostaliśmy już osądzeni.
Dochodzę do pomieszczenia zwanego La Camera Storica – coś w rodzaju Izby Pamięci. Muzeum, które gromadzi dokumentację, pamiątki po skazańcach. Jaka szkoda, że w remoncie.
Wewnątrz biblioteka-archiwum arcybractwa prowadzona od 1488 do 1960 roku, podobno już skomputeryzowana, gromadzi 2100 dokumentów. Wśród nich także wyrok śmierci Giordana Bruno, spalonego na stosie na Campo de’ Fiori w 1600 roku. Są nosze, którymi bracia zwozili ciała. Są butelki po winie, które podawano skazańcom przed śmiercią. Są skórzane pokrowce, do których wkładano kartki z ostatnią wolą skazańca. Nie brak koszy, do których wkładano odcięte głowy. Także kosz, w którym umieszczono głowę Beatrice Cenci. Na ścianie wisi krzyż otwierający pochody, prowadzące złoczyńców na szubienicę. I czarne habity arcybraci.
Towarzystwo to działa do dziś. Opiekuje się młodymi dziewczynami w trudnej sytuacji materialnej. Otacza opieką rodziny osób skazanych na dożywocie, zwłaszcza dzieci z takich rodzin. Wolontariusze pomagają również biednym rodzinom.
A czaszka świętego Jana zapytacie?Co się z nią stało? Ta autentyczna (tak przynajmniej wskazują źródła, choć i Amiens, i Damaszek twierdzą, że również posiadają głowę świętego) znajduje się w kościele San Silvestro in Capite przy Piazza San Silvestro, obok Poczty Głównej. Jest wystawiona w relikwiarzu w kaplicy po lewej stronie od wejścia. Natomiast grób świętego Jana można odnaleźć wewnątrz Meczetu Umajjadów w Damaszku.
Fontanna di Trevi – królowa rzymskich fontann, najbardziej fotogeniczna, najbardziej znana, najczęściej fotografowana. Taką znamy wszyscy, jeśli nie osobiście, to z albumów czy przewodników. Jak wygląda jej serce, wiedzą nieliczni. Właśnie ono było jedną z atrakcji przygotowanych na tegoroczną edycjęOpen House Roma. Oto Fontanna di Trevi, jakiej nie znacie.
To centrum dowodzenia fontanną. Monitoringiem i utrzymaniem zajmuje się ACEA. Rury, które widać na zdjęciu prowadzą do ujęcia wody z akweduktu dell’Acqua Vergine, jedynego starożytnego akweduktu, który funkcjonuje do dziś i oprócz Fontanny di Trevi dostarcza wodę do najsłynniejszych fontann centrum Rzymu (Fontana dei Quattro Fiumi na Piazza Navona, La Barcaccia u stóp Schodów Hiszpańskich, la Terrina przed kościołem Santa Maria in Vallicella przy Corso Vittorio Emanuele).
A wszystko zaczęło się od zięcia cesarza Augusta, Agryppy, który doprowadził wodę na Campo Marzio z myślą o własnych termach znajdujących się na jej obszarze. Inaugurował go 19 czerwca 19 roku przed Chrystusem.
Starożytny Rzym wodą stał, nie bez przyczyny nazywano go Regina Acquarum – królowa wód. W czasach cesarza Trajana był najbardziej zaludnionym miastem świata, mieszkało tu około 1,5 mln osób. Dziennie 11 rzymskich akweduktów dostarczało około miliarda litrów wody, która docierała do term, do fontann publicznych i do prywatnych domów i jeszcze pozostawała nadwyżka. Ten rekord pobito dopiero w latach 70-tych XX wieku.
Akwedukt dell’Acqua Vergine liczył niewiele ponad 20 kilometrów i prawie w całości biegł pod ziemią, poza niecałym 2-kilometrowym odcinkiem na końcu. To pozwoliło mu przetrwać w tak dobrym stanie do dziś, podczas gdy pozostałe ucierpiały podczas najazdów barbarzyńców, zwłaszcza Wizygotów, którzy w pierwszym momencie niszczyli arkady akweduktów, aby odciąć miasto od wody.
Legenda wiąże jego nazwę z dziewczynką, która wskazała źródło spragnionym żołnierzom rzymskim. W rzeczywistości to tylko legenda, bo nazwa vergine, czyli dziewicza odnosi się do czystej wody, pozbawionej wapnia, nadającej się do picia praktycznie aż do lat 60-tych ubiegłego wieku. Było to możliwe również dzięki łagodnemu spadkowi wody, tzn. co kilometr spadek biegu wody następował jedynie co 15 centymetrów, a osad zatrzymywał się na dnie. Akwedukt dostarczał 1200 litrów wody na sekundę. Dziś działają cztery pompy, które filtrują wodę i oczyszczają ją z kamienia, co jest istotne zwłaszcza po ostatniej renowacji, widzicie zresztą bardzo jaskrawy kolor wody w zbiorniku fontanny. Woda jednak nie nadaje się do picia, jest transportowana jedynie do fontann publicznych.
Na ścianie umieszczono listę osób prywatnych, oczywiście zamożnych, które korzystały z tego akweduktu. Niewielu było stać na prywatne ujęcie wody w domu. Każdy z zamawiających miał oddzielny pojemnik jak na zdjęciu, do którego wkładano reduktor.
Jego rozmiar zależał od ilości wody dostarczanej dziennie i trzeba przyznać, że były precyzyjne. Jeśli na przykład rodzina życzyła sobie 5 litrów dziennie, docierało 5 litrów.
Pracownik ACEA wyjaśnił, że Fontanna di Trevi jest monitorowana 24h. Jeśli poziom wody zmienia się, pompa automatycznie go uzupełnia. Po ostatnim remoncie rozmieszczone wiele kamer wokół. Wodę zmienia się średnio co 3-4 tygodniew zależności od warunków atmosferycznych częściej, jeśli pada. Monety z fontanny wyławia się co 3 dni. Są one przekazywane Caritas. Euro idzie na bieżące wydatki, natomiast w przypadku monet innych niż euro, Caritas ma umowy z bankami poszczególnych państw, które płacą za nie w zależności od wagi.
Wejście na zaplecze Fontanny di Trevi znajduje się przy Via della Stamperia, 3 i być może w przyszłym roku znowu będzie można je obejrzeć.
Przez cały rok można natomiast zejść pod ziemię i zobaczyć pozostałości akweduktu odkryte przypadkiem podczas remontu sali kinowej imienia Alberta Sordi przy Vicolo del Puttarello, 25 – Vicus Caprarius – Città dell’Acqua. Od poniedziałku do piątku od 11.00 do 17.30, w soboty i niedziele 11.00 – 19.00. Koszt €3.00, ulgowy €1.5 powyżej 65 lat, uczniowie 18-25 lat UE, nauczyciele UE, dzieci €1.00. Zwiedzanie z przewodnikiem po włosku €5, po niemiecku i angielsku €6. Należy wysłać e-mail na archeodomani@gmail.com. Szczegóły na www.vicuscaprarius.com.
Open House Roma to niezwykła podróż w świat architektury – tej współczesnej i tej dawnej. To okazja, aby poznać lepiej zarówno dziedzictwo artystyczne Rzymu – obiekty znane, ale też rzadko otwierane: podziemia bazylik czy nie dostępne na co dzień klasztory, jak również szansa na odkrycie współczesnego Rzymu, można będzie obejrzeć nowoczesne mieszkania, studia, miejsca pracy, place budowy. Ponad 200 obiektów czeka na Was w ten weekend.
To już piąta rzymska edycja tego międzynarodowego projektu, w którym uczestniczy 31 miast z całego świata. W Polsce do projektu przyłączyła się Gdynia (tam odbędzie się 21 i 22 maja).
80 % miejsc nie wymaga rezerwacji, wystarczy ustawić się w kolejkę.
Na Piazzale Ostiense – historycznym miejscu rzymskiego ruchu oporu stoi przejmujący pomnik wykonany z żelaza, stali i brązu. Podarowano go w 50-tą rocznice wyzwolenia Włoch, 25 kwietnia 1995 roku. Do końca nie było wiadomo, czy stanie, władze kapitolińskie uznały go za kontrowersyjny i prowokacyjny i wydały zgodę na umieszczenie go wieczorem przed uroczystościami. Miał zostać rozebrany po 10 dniach, stoi do dziś. Dedykowano go ofiarom nazizmu, rasizmu i wszystkim mniejszościom prześladowanym na świecie.
Naprzeciwko piramidy Gajusza Cestiusza stoi pięć sylwetek. ‘Tutti potenziali bersagli’ – wszystkie możliwe cele, obiekty ataku. Na ich plecach umieszczono tarcze strzelnicze. Mają związane ręce. Stoją przodem do luster, w których zdążą się jeszcze przejrzeć i w których odbijają się kolorowe gwiazdy przyczepione do ich piersi. Kolory gwiazd nawiązują do segregacji, jaką przeprowadzali naziści w obozach zagłady.
Różowym kolorem oznaczano homoseksualistów
Niebieskim – imigrantów
Podwójnym żółtym trójkątem – gwiazdą Dawida – Żydów
Czerwonym – antyfaszystów
Brązowym – nomadów, w szczególności Cyganów.
Pomnik-przestroga, szczególnie dziś, kiedy w wielu krajach do władzy dochodzi skrajna prawica. Każdy z nas może stać się potencjalnym obiektem ataków i prześladowań.
Natale di Roma – 21 kwietnia 2016 – już 2769 urodziny Rzymu.
O poranku świeciło wiosenne słońce, radości jednak nie było na twarzy mieszkańców, raczej panika, czy zdążą do pracy i szkoły przed 8.30. Rzym bowiem rozpoczął swoje urodziny strajkiem komunikacji miejskiej, który sparaliżował miasto do 13.00.
Ale orkiestrze nie straszne strajki. Przemaszerowała przez Via dei Fori Imperiali aż po Plac Wenecki, by zatrzymać się przed Grobem Nieznanego Żołnierza na Ołtarzu Ojczyzny. Tłumy mieszkańców nieco zdezorientowane podążyły za nią, bo Plac Wenecki wyłączono z ruchu pieszego.
Tymczasem na tyłach Wzgórza Kapitolińskiego, tuż przy wejściu do siedziby burmistrza ustawił się kordon strajkujących związkowców.
Wzgórze Kapitolińskie wyjątkowo w tym roku (z powodu remontu Schodów Hiszpańskich) zdobią azalie, już od kilku lat marnej jakości, choć na zdjęciach w wyszukiwarkach widać piękne, bujne kwiaty. Owszem, były takie – 15 lat temu. Gdzie się podziały?
Najbardziej reprezentacyjna sala Muzeów Kapitolińskich – Sala degli Orazi e Curiazi gotowa na przemówienie komisarza Rzymu, ale wcześniej obowiązkowa msza w kaplicy muzealnej przylegającej do sali.
Tak naprawdę w Rzymie nie widać żadnego fetowania. Nie ma nawet plakatów promocyjnych, nie ma jakiejkolwiek informacji dla turystów. Zdaje się, że bardziej pamięta o tym świat, media społecznościowe niż sami zainteresowani.
Circo Massimo. Kolejny przystanek. Sporo turystów zagranicznych, trochę mieszkańców. I Gruppo Storico Romano. Pomysłodawcy obchodów narodzin Rzymu.
Pod namiotami – stoiska handlowe. Można odziać się po rzymsku od stóp do głów. Kupujcie nasze koszulki – skanduje spiker. €10 za koszulkę i pamiątkowa plakietka co łaska – i już nam pomożecie. Całą imprezę organizujemy z naszych środków. A miasto????????
A może coś ze skóry – sandały, torby?
Albo kosmetyki i coś dla urody, bo rzymianki przyciągały swoją twarzą i farbowanymi włosami blond albo kasztanowymi – zachęca spikerka.
Nie brakuje chętnych do podziwiania cudzych torsów 🙂
Fajnie poznać starożytne jadło …
Czy kupić dzieciom jakąś książkową atrakcję.
Witam Was wszystkich – mówi przewodniczący Gruppo Storico Romano – nie wiem, jak i skąd dowiedzieliście się o tej imprezie, bo żadna gazeta o nas nie pisała. Smutne to, juz drugi raz, rok po rok słyszę z ust założyciela te słowa. Ale mimo wszystko Auguri, Roma!!! Auguri!!! Klaszczą ludzie, po czym biegną do barierek, aby obejrzeć założenie miasta.
Rea Silvia, pasterz i bliźniacy w koszu także w pełnej bojowości. Sam spektakl przybliżę innym razem. Tymczasem Romulus (ten w zielonym stroju) już wyznacza granice miasta na Palatynie.
Ale Remus szydzi z brata, prowokacyjnie przekracza linię wyznaczoną przez Romulusa. Musi ponieść karę – śmiertelną.
Dziekujęmy aktorom.
Potem odbywa się jeszcze inscenizacja Palilii i pokazy jazdy konnej. Ale kulminacyjnym punktem obchodów narodzin Rzymu będzie niedzielna parada.